Do dobrze zakonspirowanej redakcji KODUJ24 Magda Jethon – była szefowa Trójki i laureatka medalu Zasłużony dla Obronności Kraju – przekrada się w lęku przed policją polityczną. Wcześniej podstawionym samochodem z fałszywymi rejestracjami dojechał on. Bohater? Opozycjonista? Skromny twórca „memowych kąsków” – jak stwierdziła „Gazeta Wyborcza”. Różnie już go nazywano, ale jedno jest pewne: człowiek, który stoi za facebookowym profilem „Sok z Buraka” Kaczyńskiemu się nie kłania. I nawet jeśli przyjdą po niego o 6 rano, będzie wrzucać sponsorowane posty do ostatniej złotówki, ostatniego kilobajta wolnego słowa.
Magda Jethon: „Kiedyś ja wiedziałam, że w szkole nie mogę mówić, że rodzice słuchają Radia Wolna Europa, a dziś twoja córka wie, że nie może powiedzieć, że ty jesteśSOKiemzBURAKA?”. „Sok z Buraka”: „Tak”.
Sądzą państwo, że to niepotrzebna złośliwość? Nic bardziej mylnego. Mniej więcej w takich kategoriach myśli o sobie twórca „Soku z Buraka”.W wywiadach podkreśla, że jest gotowy na więzienie musi żyć w konspiracji, pracuje po 16 godzin dziennie – wydając większość własnych oszczędności na reklamowanie postów na Facebooku. Zaznacza, że „codziennie czyta od nowa definicję satyry”, aby sprawdzić czy się jeszcze w niej mieści. Ponieważ „Sok z Buraka” w głowie jego ojca założyciela to dobra zabawa, trochę humoru i sama prawda.Podana bez znieczulenia, aby uderzyć w czuły punkt PiS. Wydaje się, że podobną narrację kupują politycy opozycji, którzy gremialnie śledzą „Sok”. Są wśród nich Donald Tusk, Borys Budka, Wanda Nowicka, Grzegorz Schetyna,Joanna Scheuring-Wielgus. Nie przeszkadza im, że profil niemal codziennie serwuje toporną propagandę, w której kpina z niskiego wzrostuKaczyńskiego i rzekomej choroby psychicznej Macierewicza stanowi crème de lacrème wysublimowania. Problem z „Sokiem” to nie tylko brukowy charakter publikacji, lecz także jego powiązania polityczne, źródła finansowania. Ponieważ aura „niezależności”, którą twórca roztacza, niewiele ma wspólnego z prawdą.
RAMIĘ W RAMIĘ Z POLITYKĄ
Chociaż profil istnieje na Facebooku od 1 kwietnia 2013 r., to do maja 2015 r. był stroną marginalną – ot, profil o polityce, jakich wiele. Rozkręcił się dopiero latem ubiegłego roku, czyli w momencie kampanii prezydenckiej, a następnie w okolicach września i października – czyli kampanii parlamentarnej. Wtedy z niszowej platformy memowej zaczął się zamieniać w quasi-profesjonalne narzędzie walki politycznej. Posty pojawiały się regularnie, dotyczyły aktualnych tematów, zawsze wpisywały się w strategię komunikacyjną „anty-PIS”, były sponsorowane. Liczba osób śledzących „Sok” wzrosła o kilka tysięcy procent.
Mniej więcej po zakończeniu kampanii parlamentarnej, gdy było już jasne, że poprzednia koalicja sromotnie przegrała, zaczęły do mnie docierać głosy o chwilowym aliansie „Soku z Buraka” z politykami jednej z partii obecnej opozycji. Desperacko szukali platformy, na której w sposób niezwiązany bezpośrednio z ich zapleczem można byłoby promować przekazy dnia. Jednym słowem – wygrać walkę o rząd dusz w sieci. Informator doradzający w think tanku owej partii skontaktował się ze mną, podając szczegóły współpracy, którą okazjonalnie jako doradca ekonomiczny wykonywał od września do listopada 2015 r. W budynku think tanku niejednokrotnie widział działaczy młodzieżowych partii zalogowanych jako administratorzy „Soku z Buraka”, którego komunikację miała wspierać firma marketingowa zaangażowana wcześniej w projekty partii. – Gdy ujawniłem te informacje w jednym z komentarzy na profilu „Soku”, zgłosiła się do mnie pracownica agencji, która zażądała usunięcia wpisu oraz zagroziła procesem za ujawnianie poufnych danych. To było dziwne i nie rozumiałem, dlaczego osoba trzecia interweniuje w tej sprawie mówi informator „Do Rzeczy”.Podobną wersję potwierdził również człowiek pracujący jako redaktor w internetowym wydaniu „Gazety Wyborczej”, która po nawiązaniu współpracy z „Sokiem” w czerwcu 2016 r. zerwała ją po cichu po niespełna miesiącu. Zdaniem jednego z redaktorów ktoś na „górze” stwierdził, że współpraca będzie długofalowo niekorzystna ze względu na jego wcześniejsze powiązania. „Gazeta Wyborcza” oficjalnie dementuje taką wersję wydarzeń. Think tank, do którego się zwróciłem z pytaniami o domniemaną współpracę, nie odpowiedział.
Z pewnością również dziełem przypadku są publikacja memów „Soku z Buraka” przez client partnera Facebooka na Europę Wschodnią oraz brak jakiejkolwiek interwencji portalu za wielokrotne naruszanie własnych zasad standardów społeczności.
Po okresie krótkiego romansu z polityką „Sok” wrócił na grunt freelancerski, od którego zaczynał. Ze względu na ogromne pieniądze wpompowane w projekt w idealnym dla niego momencie raz rozpędzonej maszyny nie dało się już zatrzymać. Trzeba jednak było mieć z czego dosypywać do pieca.
NIE TAKI WOLONTARIAT
Twórca profilu, zaangażowany marketingowiec i przedsiębiorca, przedstawia siebie jako samotnego mściciela z jednym pomocnikiem, niekomercyjnie zawiadującego przedsięwzięciem. Tymczasem na profilu jest publikowanych ponad 1200 memów miesięcznie. A ogromne zasięgi, które zdobył, kuszą. W wywiadzie dla portalu NaTemat.pl twórca „Soku” powiedział, że nie chce być „medium reklamowym”. Pytano go też o wykorzystywanie w memach cudzych grafik. „Nie ma naruszenia prawa, jeśli ma się niekomercyjną działalność i weźmie się zdjęcie, do którego dołoży się komentarz” – odpowiedział.
Tyle że jeszcze w sierpniu 2016 r. „Sok z Buraka” wysyłał do agencji reklamowych prezentację. Zachęcano w niej: „Zamieszczanie na stronie Sokzburaka na FB codziennie o tej samej porze mema z ofertą naszego Klienta. CENA ZA ZAMIESZCZENIE POJEDYNCZEGO MEMA TO 1,2 do 1,5 TYS. PLN NETTO, KOSZT MIESIĘCZNEJ KAMPANII (20–25 memów, rabat) TO 18 TYS. PLN NETTO. 2. Dołączenie do akcji konkursu po 1-wszym miesiącu, aby zaktywizować internautów. […] Obsługa konkursu od 5 tys. zł netto. 3. W ramach kontraktu raz w miesiącu zamieszczenie filmu reklamowego Klienta na naszym playerze na FB. 4. Inne projekty pochodzące od klienta i jego agencji kreatywnej – do ustalenia”.
„Sok z Buraka” współpracuje dziś oficjalnie z portalem Koduj24.pl oraz tygodnikiem „Nie” Jerzego Urbana. W serwisie crowdfundingowym twórcy profilu z desperacją wezwali wielbicieli do wspierania go datkami na „opłacenie Internetu i pakietu graficznego”. Z ponad 400 tys. fanów zaangażowało się niespełna 40. Ich miesięczna deklaracja wpłat sięga ok. 600 zł.
Być może wszyscy niebawem dowiedzą się, kto stał za fabryką politycznego hejtu, ubierając się w szaty obrońców wolności słowa. Twórcom „Soku” wytoczenie procesu o zniesławienie zapowiedzieli niedawno posłanka PiS Małgorzata Wassermann oraz Tomasz Terlikowski.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.