Nietoperz” Kornéla Mundruczó na deskach TR Warszawa zdaje się spektaklem nie na miejscu.
Oto protest przeciw eutanazji – wspomagający się montażem nieprzystających konwencji, nawiązujący kontakt z widzem na różnych poziomach: od rozkołysania go operetkowymi utworami, przez przejmujące sceny z teatru naturalistycznego, do deziluzji i nawiązywania kabaretowego niemal dialogu z publicznością – wystawiony na scenie, która zazwyczaj promowała wartości wiązane raczej z cywilizacją śmierci.
Dziwna sprawa: dopiero sprowadzony z Węgier reżyser pokazał polskiej widowni, po kilku latach przerwy, podczas których Jan Klata przechodził na ciemną stronę mocy, że nowoczesny język teatru może zostać wykorzystany w służbie dobra.
Spektakl węgierskiego twórcy wybija się ponad (nie)moralną normę produkcji krajowej, która – jeśli sięga po nowoczesne środki wyrazu – woli babrać się w odmętach demoralizacji i podnosić do rangi objawienia bełkoty narkomanów, wykolejeńców i grzeszników. Mundruczó jest inny, proponuje coś nowego, więc słusznie zwyciężył w ostatniej edycji krakowskiego festiwalu Boska Komedia, gdzie obrazy szatańskiej cywilizacji z człowiekiem będącym bezwolnym obiektem pokus i duchowej destrukcji pokazywały świat pozbawiony nadziei, będąc nie tyle diagnozą, ile apoteozą zła, przemocy i występku. (...)