(…) Jestem i zawsze byłem faszystą. Zrzucam wreszcie maskę i czynię to z ulgą, dumą i radością, zaprawioną jedynie odrobiną goryczy, że wyznaniem swym sprawiam radość od dawna mnie podejrzewającym zawodowym tropicielom polskiego faszyzmu, licznie przyssanym do rządowych mediów i europejskich grantów. Trudno, niech mają tę chwilę satysfakcji – pisze nie bez sarkazmu w najnowszym „Do Rzeczy” Rafał A. Ziemkiewicz. I dodaje, że według tych, którzy go oceniają, również ten, kto ocenia jak najgorzej Hitlera i Mussoliniego, potępia zbrodnie nazizmu oraz lubi Żydów, też jest faszystą, i to jeszcze gorszym, bo ukrytym. Aby mu zatem pomóc zobaczyć wreszcie w swym lustrze „faszystowską mordę” (copyright by Kazia Szczuka), ujmę ową istotę faszyzmu w kilku prostych przykazaniach (…) Jako Polacy jesteśmy wszyscy – poza tymi oczywiście, którzy się od polskości odżegnują i demaskują jej zacofaną naturę – faszystami z definicji. I jesteśmy z tego dumni – konstatuje z właściwą sobie ironią autor „Do Rzeczy”, publikując dziesięć przykazań współczesnego faszysty.
Na łamach „Do Rzeczy” powraca także temat zagrożenia wojną na Ukrainie. Ale wojny nie będzie. Nie obawia się jej prof. Zdzisław Krasnodębski w rozmowie z Tomaszem P. Terlikowskim. Nie ma obecnie gotowości do jej prowadzenia. Oczywiście nie można wykluczyć jakiegoś przypadku losowego, nieszczęśliwego zbiegu okoliczności czy militarnych incydentów, ale wojna na dużą skalę nam – w najbliższym czasie – nie grozi – mówi Krasnodębski. Czy Władimir Putin jest w stanie wywołać wojnę? On działa konsekwentnie i racjonalnie, ale w ramach swojego światopoglądu oraz wyznaczonych przez niego celów. (…) Jest przekonany, że Rosja ma pewną misję cywilizacyjną w świecie, a on sam powinien odbudować jej potęgę – podkreśla rozmówca Tomasza Terlikowskiego. I zwraca uwagę, że racjonalność rosyjskiego prezydenta kieruje się odmiennymi kryteriami niż ta zachodnia. Rozmowa o Rosji i o tym, czy grozi nam wojna – w najnowszym „Do Rzeczy”.
Gdyby jednak do starcia doszło, to polskie szanse na obronę są niewielkie. Im bardziej Donald Tusk zabiega dziś na forum Unii Europejskiej o przyjęcie twardego kursu wobec Rosji, tym silniej podważa sens swoich 6,5-letnich rządów. Pokazuje, że nie jest w stanie prowadzić długofalowej polityki zagranicznej opartej na spójnej strategii, która prezentowałaby polskie, a nie partyjne interesy – pisze Mariusz Staniszewski. I dodaje, że premier nie przekonał żadnego z europejskich liderów do przyjęcia polskiego punktu widzenia spraw rosyjskich, bo nie posiada żadnej strategii postępowania wobec Moskwy. A przecież Polska – jako największy kraj w UE na wschodniej granicy – powinna być najlepiej przygotowana na kryzysy wywoływane przez Rosję. Brak wiarygodności nie wynika jednak z nagłego zwrotu kursu wobec Władimira Putina, ale raczej z wielu błędów, jakie Tusk popełniał od pierwszego dnia swoich rządów. Rząd PO rozbroił Polskę militarnie, energetycznie i dyplomatycznie – podkreśla publicysta „Do Rzeczy”.
A Piotr Gursztyn przypomina o okolicznościach, w których ministrem obrony narodowej został Tomasz Siemoniak. Resort obrony narodowej zdawał się być jednym z najmniej Polsce potrzebnych. Nasz kraj właśnie zaczynał swoją pierwszą prezydencję w Unii, a Donald Tusk martwił się jedynie uzyskaniem odpowiednio dużej przewagi nad PiS w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Wojny wybuchały daleko i nikogo nie niepokoiły. Zaczęły się arabska wiosna, starcia w Syrii i Libii. To jednak też mało kogo w Polsce obchodziło. Amerykanie właśnie dopadli Osamę bin Ladena. Jak nie czuć się więc bezpiecznie u boku takiego sojusznika? Jedynym kłopotem Tuska z MON było to, że zarządzał nim skrajnie nieudolny Bogdan Klich. Ktoś musiał zrobić po nim porządek. Padło na Siemoniaka, którego Donald Tusk znał od 20 lat. Do Tomasza Siemoniaka pasuje barejowskie powiedzenie o tym, że „z zawodu jest dyrektorem”. Jego oficjalny życiorys zawodowy zaczyna się w 1994 r., kiedy w wieku 27 lat został dyrektorem w TVP, potem szefował telewizyjnej Jedynce. O kolejach zawodowej biografii ministra obrony – w najnowszym „Do Rzeczy”.
Na łamach tygodnika również ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski o historii konfliktów pomiędzy sąsiadującymi ze sobą Polakami i Ukraińcami (do XIX w. nazywanymi Rusinami). A historia ta sięga roku 981, kiedy to książę kijowski Włodzimierz najechał państwo Mieszka I, odrywając od niego Grody Czerwieńskie. Albo roku 1340, kiedy to król Kazimierz Wielki ową ziemię przyłączył z powrotem do Polski. Na temat wydarzeń, które wyznaczały tę niełatwą historię napisano już bardzo wiele, ale wciąż tlą się liczne punkty zapalne, utrudniające proces pojednania. Jakie są te punkty, które dla dobra obu narodów należałoby zagasić – o tym w najnowszym „Do Rzeczy” pisze ks. Isakowicz-Zaleski.
W „Do Rzeczy” także rozmowa z Katarzyną Figurą, która właśnie debiutuje na deskach gdyńskiego teatru. Dlaczego wybrała teatr? Czy w Polsce brak wielkich wyzwań i w kinie, i w telewizji? Polskie kino jest takie, jakie jest. Nie potrafi wykorzystać potencjału dojrzałych aktorów. (…) Jako kobieta mam jeszcze inny kłopot – w naszym kinie ról dla kobiet jest bardzo mało. Bardzo rzadko zdarzają się propozycje postaci kobiecej, która jest czymś więcej niż tylko dodatkiem do męskiego świata – mówi aktorka. W teatrze, co podkreśla, ma o wiele większe możliwości pokazania kobiecej natury, dużo więcej szans, żeby zbudować ciekawą postać. Nie narzekam więc, nie skarżę się, to nie ma sensu. Cieszę się, że mogę grać tyle ról, przecież oprócz grania w teatrze Wybrzeże cały czas występuję także gdzie indziej – mówi w rozmowie z „Do Rzeczy” Katarzyna Figura. Rozmowa – w najnowszym wydaniu tygodnika.
Na łamach tygodnika także o tym, że czeka nas rewolucja kulturowa. Już niedługo dramatyczny okrzyk: „Nie mam co na siebie włożyć!” odejdzie do lamusa. Okrzyk ten rzadko jest wyrazem rzeczywistej potrzeby, częściej wezwaniem do uzupełnienia zasobów garderoby. Ale tymi zasobami trzeba umiejętnie zarządzać. I w sukurs przychodzi nam nowa usługa: aplikacje wirtualnie zarządzające garderobą. Dzięki Swivel, aplikacji opracowanej przez firmę marketingową FaceCake, właściwy zestaw można wybrać samodzielnie, nie stojąc godzinami przed lustrem. Liczba podobnych aplikacji i serwisów rośnie, rośnie też ich popularność. Czy wkrótce każda z pań będzie miła swojego wirtualnego stylistę – o tym w nowym „Do Rzeczy” pisze Joanna Bojańczyk.
Nowy numer „Do Rzeczy” ukazuje się również w wersji z książką „Rzym Jana Pawła II. Przewodnik dla pielgrzymów”. Dzięki sugestiom przyjaciół i współpracowników papieża – m.in. abp. Mieczysława Mokrzyckiego oraz ks. prał. Pawła Ptasznika – książka pozwala poznać taki Rzym, który był bliski sercu papieża. „Do Rzeczy” z książką w sprzedaży od poniedziałku, 24 marca 2014. E-wydanie jest dostępne już od niedzieli wieczorem u dystrybutorów prasy elektronicznej.