Nr 14: Czy warto umierać za Ojczyznę?

Nr 14: Czy warto umierać za Ojczyznę?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy warto bić się za ojczyznę i dla niej umierać? Co jest miarą patriotyzmu i kto ma nas tego uczyć? Takie pytania dziennikarze tygodnika „Do Rzeczy” zadali znanym osobom życia publicznego. W najnowszym numerze „Do Rzeczy” o tym, czy warto umierać za ojczyznę mówią m.in. Bohdan Cywiński, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Łukasz Kamiński, Paweł Kukiz, Michał Lorenc, kard. Kazimierz Nycz, Jan Pospieszalski, Jadwiga Staniszkis i Paulina Przybysz Ponadto w nowym „Do Rzeczy”: polski euromajdan, czyli jak czynnik ukraiński wpływa na polską scenę polityczną, dlaczego powiało chłodem na linii Toruń – Prawo i Sprawiedliwość, polityczna ślepota i antysowiecka rusofilia Adama Michnika, sama Polska nic nie zrobi – rozmowa z Richardem Pipesem, czy Polakom należą się odszkodowania za transfer pieniędzy z OFE oraz jakie są najlepsze buty do biegania…

Ponadto w nowym „Do Rzeczy”: polski euromajdan, czyli jak czynnik ukraiński wpływa na polską scenę polityczną, dlaczego powiało chłodem na linii Toruń – Prawo i Sprawiedliwość, polityczna ślepota i antysowiecka rusofilia Adama Michnika, sama Polska nic nie zrobi – rozmowa z Richardem Pipesem, czy Polakom należą się odszkodowania za transfer pieniędzy z OFE oraz jakie są najlepsze buty do biegania…

„Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy”. Hymn narodowy, najważniejsza z pieśni, traktuje o walce. Śpiewany czy raczej mruczany bezwiednie mówi o tym, że w razie potrzeby mamy bronić ojczyzny. Czy to dzisiaj możliwe? „Nie musimy stawiać młodym Polakom pytania: Bić się czy nie bić? Nie musimy stawiać pytania, czy warto umierać za ojczyznę. Nasze pokolenie może dla niej pracować!” – powiedział premier Donald Tusk w orędziu telewizyjnym. Zgrabnie ujęte, ale nieprawdziwe. Takie pytania warto stawiać zawsze – w czasach pokoju, a zwłaszcza tlącej się wojny, bo sytuacja na Ukrainie pokazała, że koniec historii jeszcze nie nastąpił – komentuje w „Do Rzeczy” Jakub Kowalski. I dodaje, że wątpliwości się mnożą. Czy i jak w tych czasach ludzie mogliby wesprzeć ojczyznę w potrzebie, gdyby zaistniała wyższa konieczność? I z czego nasze postawy wynikają: ze wzorców rodzinnych, z nauk wyniesionych ze szkół, wyznawanej wiary? Na pytania „Do Rzeczy” odpowiadają ludzie różnych pokoleń, poglądów i instytucji.

„Do Rzeczy” pisze też o tym, że wynik eurowyborów w Polsce jest w rękach Władimira Putina. Jeśli prezydent Rosji będzie dalej agresywny, to to wygra Platforma. Jeśli zapanuje spokój, to o wyniku zdecydują rodzice dzieci niepełnosprawnych lub inna grupa niezadowolonych. Na razie politycy przechodzą pierwszy test popularności – zbieranie podpisów. Nie jest łatwo. Ryszard Kalisz, przekonany o swojej popularności, był niemile zaskoczony, gdy przechodnie w stolicy opryskliwie odmawiali złożenia podpisów pod jego kandydaturą. A to znaczy, że mniej znani kandydaci, w mniejszych ośrodkach – gdzie zazwyczaj niższa frekwencja świadczy o słabszym zainteresowaniu wyborami – są w jeszcze gorszej sytuacji. Wniosek jest jeden: w tych wyborach będzie niska frekwencja. Do tej pory niska frekwencja premiowała partie o najbardziej zdyscyplinowanych elektoratach – dziś wskazuje się tu na PiS i SLD. Skorzystać na tym może także PSL. Niska frekwencja to także ułatwienie przekroczenia progu wyborczego. Na to liczą „maluchy” – Polska Razem Jarosława Gowina, Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry czy Kongres Nowej Prawicy. Tyle że w ostatnim czasie pojawił się czynnik zwany „ukraińskim”, który sprawił, że wyborcy zaczęli skupiać się wokół PO, a odpływali od pozostałych ugrupowań (poza PiS). To ostatnie zjawisko jest czymś całkowicie bezprecedensowym. Sztabowcy wszystkich partii zastanawiają się, jak agresja Rosji wpłynie na decyzje wyborcze. „Polski euromajdan” – w nowym „Do Rzeczy”.

W „Do Rzeczy” również o ochłodzeniu relacji między Radiem Maryja a Prawem i Sprawiedliwością. Brak polityków sympatyzujących z o. Tadeuszem Rydzykiem na „jedynkach” list wyborczych PiS to dość czytelny sygnał wysłany przez Jarosława Kaczyńskiego. „Poradzimy sobie bez was” – zdaje się mówić. Jarosław Kaczyński dobrze to sobie przemyślał i sprawnie rozegrał – podkreśla w rozmowie z „Do Rzeczy” polityk PiS. Dbając o poprawne relacje z o. Tadeuszem, obserwował, jak po prawej stronie powstają inne media („Gazeta Polska Codziennie” i telewizja Republika, które, chcąc nie chcąc, stały się konkurencją dla „Naszego Dziennika” i telewizji Trwam). Doczekał momentu, kiedy media o. Rydzyka nie są mu tak niezbędne jak jeszcze parę lat temu i postanowił przewartościować wzajemne relacje. Prezes uwierzył, że jest w stanie wygrać wybory i nikt nie jest mu do pomocy potrzebny – słyszymy w partii. Pytanie, czy ten triumfalizm nie jest trochę przedwczesny. „Chłód na linii Toruń – PiS” – pisze w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” Kamila Baranowska.

Na łamach „Do Rzeczy” także o klęsce antysowieckiej rusofili Adama Michnika. Gdyby szukać obecnie najostrzejszych wypowiedzi antyputinowskich w polskiej debacie publicznej, Adam Michnik mógłby się znaleźć w ścisłej czołówce. On sam i jego akolici nie ustają teraz w krytykowaniu Putina oraz jego polityki. „Oburza nas i brzydzi pełna kłamstw, hipokryzji oraz buty retoryka nie tylko rosyjskich polityków, dyplomatów i propagandystów” – grzmi Michnik w tekście „Hańba Rosji”. A w innych swoich ostatnich wypowiedziach porównuje politykę Putina do działań Hitlera – pisze Tomasz P. Terlikowski. I dodaje, że można by się nawet cieszyć z tego „nawrócenia” na polityczny realizm wobec Rosji, gdyby nie to, że obecna histeria jest jedynie próbą rozpaczliwego przykrycia intelektualnej i politycznej klęski, jaką poniosła geopolityczna wizja „antysowieckiej rusofilii” z czekistą Putinem jako reformatorem, którą od dawna prezentowali Adam Michnik i jego środowisko. Przypomina też, jak ten sam Adam Michnik zachwycał się – jak typowy polski inteligent – rosyjską literaturą, sztuką czy muzyką, a także zapewniał, że Polacy, którzy przeszli przez łagry sowieckie, zachowali wiele sympatii dla narodu rosyjskiego. „A w przypadku obozów hitlerowskich tak nie było, a z sowieckimi tak” – zapewniał Michnik – przypomina Terlikowski. O geopolitycznej ślepocie redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” – w nowym „Do Rzeczy”.

Na łamach „Do Rzeczy” również rozmowa z prof. Richardem Pipesem, amerykańskim historykiem i sowietologiem. Czy zapowiedzi amerykańskiego prezydenta, że NATO wzmocni wojskową obecność w Europie Wschodniej, powstrzymają imperialne ambicje Władimira Putina? Putin jest dosyć ostrożny, więc w tym momencie tego typu groźby nie są konieczne. Rosyjski prezydent połknął Krym i wątpię, żeby w najbliższym czasie podjął kolejne kroki – ocenia Pipes. On sam nie obawia się agresji Rosjii na Ukrainę. Uważam, że Rosjanie skoncentrowali żołnierzy na granicy tylko po to, aby Ukraińcy niczego nie robili w sprawie okupacji Krymu. Moim zdaniem, to bardziej groźba użycia siły niż zapowiedź rychłej inwazji na terytorium Ukrainy. Oczywiście trudno przewidzieć, co siedzi w głowie Władimira Putina, ale nie spodziewam się, by rosyjskie wojska wkrótce przekroczyły granicę – mówi Pipes. Jego zdaniem, rosyjski prezydent poczeka rok lub dwa lata, zanim zdecyduje się na kolejny atak. A czy Polska ma się czego obawiać? Nie, absolutnie nie. Polska powinna pamiętać, że nawet jeśli dojdzie do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, to sama niczego nie może zrobić. (…) Władze w Warszawie mogą aktywnie działać w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ewentualna interwencja to bowiem rola NATO, a nie Polski – podkreśla. Rozmowa z Richardem Pipesem – w nowym „Do Rzeczy”.

W „Do Rzeczy” także rozmowa z mecenasem Pawłem Kowalczykiem, który przygotował pozew zbiorowy przeciwko Skarbowi Państwa i ZUS, domagając się odszkodowania za transfer pieniędzy z OFE. Tutaj chodzi przede wszystkim o to, by ustalić, czy działanie państwa w tej sprawie było zgodne z prawem, w tym z konstytucją, czy też bezprawne. Pozew jest skonstruowany w ten sposób, że ewentualny wyrok w tej sprawie określałby zasadę w zakresie odpowiedzialności Skarbu Państwa. Później kwestia odszkodowania zależałaby od indywidualnych pozwów i od wysokości oszczędności zgromadzonych przez poszczególne osoby w OFE oraz wartości umorzonych obligacji – wyjaśnia prawnik. I dodaje, że gdyby sąd uznał jego pozew za zasadny, kolejne sądy byłyby związane pierwszym wyrokiem i przyznawanie odszkodowania byłoby kwestią techniczną. Czy chce doprowadzić do bankructwa państwa? Jest wiele rozwiązań ugodowych, które strony mogą uzgodnić, by mimo ewentualnej niekonstytucyjności rozwiązań dotyczących OFE nie doszło do zapaści budżetowej – odpowiada mec. Kowalczyk na łamach najnowszego wydania „Do Rzeczy”.
W nowym „Do Rzeczy” także o… butach sportowych. Biegacze w podwarszawskim Lesie Kabackim w tym sezonie mają na nogach obuwie w kolorach żarówiastych. Królują ostry pomarańczowy, kobalt, czerwień, trawiasta zieleń. Jeśli nie cały but jest kolorowy, to chociaż podeszwa świeci odblaskiem. Dla wielu młodych ludzi buty stały się namiętnością, przedmiotem pożądania i gadżetem wyznaczającym status. Chodzi o to, żeby mieć model modny w danym sezonie. Obuwnicza namiętność ma także sektę wyznawców – sneakerheadów. Ci hobbyści, niemal fanatycy, kolekcjonują rzadkie modele… - o butach sportowych w „Do Rzeczy” pisze Joanna Bojańczyk.

Nowy numer „Do Rzeczy” w sprzedaży od poniedziałku, 31 marca 2014. E-wydanie jest dostępne już od niedzieli wieczorem u dystrybutorów prasy elektronicznej.

Tygodnik „Do Rzeczy” to tytuł kierowany przez Pawła Lisickiego. Jest pismem konserwatywno-liberalnym. Ukazuje się od stycznia 2013 r. Wydawcą tygodnika jest spółka Orle Pióro. Na łamach tygodnika publikują m.in. Piotr Semka, Rafał A. Ziemkiewicz, Cezary Gmyz, Waldemar Łysiak, Bronisław Wildstein.

Całość recenzji dostępna jest w 14/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także