Politycy nader często wybierają niepubliczne przedszkola i szkoły dla swoich dzieci. Jak widać, nie wierzą w edukację publiczną, którą przecież sami tworzą
Joanna Kluzik-Rostkowska, urzędująca minister, wprowadzająca właśnie krytykowaną reformę publicznego szkolnictwa, nie ma zaufania do tego szkolnictwa, skoro woli, by jej własne dzieci – po zwykłej podstawówce – poszły do prywatnych liceów. „Mieszkam na peryferiach Warszawy, do każdej szkoły trzeba dojechać. Uznałam, że skoro mają przemierzyć pół świata, to niech spróbują szczęścia w takich, które zmuszają do myślenia i krytycznego oglądu świata. [...] Szkoły, do których chodzą moje dzieci, to są szkoły, do których sama bym chciała chodzić. Współpracujące. Takie, w których patrzy się na ucznia indywidualnie, bo przecież każdy ma indywidualny rytm i warto to docenić” – mówiła Kluzik-Rostkowska w wywiadzie dla „Dużego Formatu". (...)