Nie, proszę się uspokoić, jeszcze tak źle ze mną nie jest i nie zamierzam zajmować się tu kolejnymi przejawami seksualnych wynaturzeń współczesności. Nie to miejsce, nie ten czas.
Czytam za to ostatni wywiad z panami Stuhrami i nadziwić się nie mogę. Znani aktorzy buzię co rusz pokazują to na tej, to na innej okładce, w filmach za miliony złotych grają, fanów sobie licznych zdobyli. Nic, tylko się cieszyć, z życia korzystać, sukcesem własnym napawać. Zamiast tego, masz ci babo placek, panowie Stuhrowie postanowili zostać nauczycielami narodu.
Przepis państwo znają. Po pierwsze, trzeba Polaków oskarżyć o katolicyzm, o to, że lud ciemny i zaściankowy, religijność płytka, Kościół się panoszy, na kasę łasy. Po drugie, Polak to antysemita z krwi i kości lub – jak kto woli – z mleka matki. Po trzecie wreszcie, po czwarte, piąte i dziesiąte, że Polska jest okropna, straszna, ograniczona, tłamsząca. Fe, be, łe.
Tę wiedzę o roli nauczyciela zdobywszy, dziarsko panowie do boju ruszyli. I tak w wywiadzie dla „Newsweeka” Jerzy Stuhr stwierdza, że Jan Bratek, bohater jego filmu, uosobienie przeciętnego Polaka, to oczywiście antysemita. Poza tym Polak jest płytkim katolikiem, bo po mszy w niedzielę może iść pod budkę z piwem. Na szczęście jest nadzieja, którą przynosi Szlachetna Paczka. Tam jest wiara prawdziwa, a nie w doktrynerskich rozkazach biskupów.
Ostatnim elementem jego wizji Polaka ma być histeryczny patriotyzm. Ojcu półgębkiem przytakuje syn, Maciej, ofiara strasznych prześladowań po tym, jak zagrał w „Pokłosiu”. Jeszcze do dziś blizny po ranach zagoić się nie chcą. Mniej od ojca radykalny, uznaje, że „w tym kraju” (dla tych, którzy nie rozumieją, ten kraj to Polska) może być dobrze. Są tu na szczęście filosemici, buddyści, niewierzący i – jak u taty – mała grupka prawdziwych katolików.
Boże, czytam te dyrdymały i się zastanawiam, czy bardziej mnie to złości, czy śmieszy. Złości, bo panowie z plucia na polskość zrobili biznes, śmieszy, bo to, co mówią, szczególnie starszy Stuhr, jak cepem walenie, niegramotne, płaskie, prymitywne. Polsce szkody to nie przyniesie, panom nieco poprawi samopoczucie, rozpoznawalność i finanse.
Najciekawsze w tym jest jednak nie to, co Stuhrowie mówią, ale to, że znajdują dla swych jeremiad słuchaczy. Ich przekaz musi mieć, tuszę, sporą klientelę. Jest zatem jakaś grupa ludzi, która leczy swoje kompleksy, utożsamiając się z mądrościami Stuhrów. Która tym lepiej się czuje, im bardziej to, co polskie, zostanie poniżone. Która te durne opowieści łyka i w kinach z Polaka tępego antysemity rechocze.
Naprawdę są w Polsce ludzie, którzy w tych wielkich orgiach narodowego sadomasochizmu taplać się uwielbiają. Brr.