Moja żona zaczęła rodzić – taki telefon ze szpitala odebrałem 2 września 2016 r. To byłby najpiękniejszy moment mojego życia, gdyby nie to, że termin porodu wypadał dopiero na Boże Narodzenie. Julian urodził się w 23. tygodniu ciąży, czyli pod koniec piątego miesiąca. W takich momentach świat wypada z formy. Pamiętam tylko słowa lekarzy powtarzane jak koszmarny refren: „Jeżeli chodzi o takie wcześniaki, to przeżywają jednostki”. Siedziałem w pokoju lekarskim, kompletnie roztrzęsiony, bo z jednej strony czułem dumę, że zostałem ojcem, a z drugiej strach, że być może to ojcostwo dane jest mi na bardzo krótko. – Czy ratujemy syna? – usłyszałem z ust lekarza. – Ratujemy – odpowiedziałem.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.