Lipiec 2016 r. – Hillary Clinton oskarża Rosjan o atak na serwery Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej. Kwiecień 2017 r. – Brytyjczycy 10 miesięcy po brexicie orientują się, że ktoś grzebał im w dostępie do strony rejestrującej wyborców. Czerwiec 2017 r., wybory prezydenckie we Francji – sztab Emmanuela Macrona wścieka się na hakerów, którzy wykradli 9 GB danych z serwerów ruchu En Marche! i opublikowali je mieszając z fałszywkami. I wreszcie październik 2017 r. – wychodzi na jaw, że Rosjanie, rok przed wyborami i rok po nich, dotarli ze swoją wizją świata do 126 mln Amerykanów za pomocą postów na Facebooku. Można się spierać, czy miało to wpływ na wybory. Pewne jest, że wywoływało chaos, którym ktoś mógł zarządzać.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.