Tabletki zamiast igieł

Tabletki zamiast igieł

Dodano: 
Joanna Tomczak-Hałaburda, Country Commercial Lead Poland w ALK-Abelló
Joanna Tomczak-Hałaburda, Country Commercial Lead Poland w ALK-Abelló Źródło: ALK-Abelló
Z Joanną Tomczak-Hałaburdą, Country Commercial Lead Poland w ALK-Abelló rozmawia Mateusz Woźniak.

Mateusz Woźniak: Alergia nazywana jest epidemią XXI w. Czy to określenie znajduje uzasadnienie w liczbach?

Joanna Tomczak-Hałaburda: Nie prowadzi się specjalnych statystyk ani rejestrów pacjentów z alergią, ale szacuje się, że dotkniętych jest nią 12 mln Polaków. Leczonych przyczynowo jest w najlepszym wypadku ok. 300 tys. osób.

Co i w jakich obszarach może zaproponować chorym ALK-Abelló?

ALK-Abelló to firma, która ma już prawie 100-letnie doświadczenie w przyczynowym leczeniu alergii. W naszym portfolio znajdują się leki, które mają zastosowanie w leczeniu najczęściej występujących alergii wziewnych. Proponując odczulanie na konkretny alergen, działamy na przyczynę choroby. Intencją jest przestrojenie układu immunologicznego w taki sposób, aby nie rozpoznawał danego antygenu jako czynnika, który wyzwala reakcję alergiczną. Taka terapia trwa od trzech do pięciu lat, ale – jak wspomniałam – usuwa przyczynę choroby, zamiast wyłącznie łagodzić jej skutki. Co ważne, jest to leczenie doustne, a więc nie są konieczne iniekcje podskórne. Zamiast igieł proponujemy tabletki.

Czy można powiedzieć, że taka metoda terapii rewolucjonizuje podejście do leczenia alergii?

Niewątpliwie. Jest to idealna terapia dla pacjentów, którzy źle znoszą iniekcje albo po prostu nie lubią być kłuci. To wygoda dla osób aktywnych zawodowo, dla ludzi, którzy często podróżują, którzy nie mogą lub nie chcą być skazani na dojazdy do poradni alergologicznej na podanie leku, tym bardziej że znajdują się one zwykle w dużych miastach. Dla osób z mniejszych miejscowości, które muszą do nich daleko dojeżdżać, to dodatkowe ułatwienie. Pamiętajmy również o dzieciach, którym kłucie kojarzy się ze strachem i z bólem, a nasze doustne leczenie jest rozwiązaniem tego problemu. W przypadku leczenia alergii na jad osy lub pszczoły, które na dodatek ze względu na sposób finansowania dziś jest prowadzone w warunkach szpitalnych, proponujemy leki do stosowania w przychodniach – tu nie ma jeszcze (i pewnie nie będzie) leków doustnych.

Jak wygląda proces rejestracji nowoczesnych terapii?

Unia Europejska stale podnosi poprzeczkę, jeśli chodzi o dopuszczenie do stosowania leków do immunoterapii alergenowej. Wymaga się wieloośrodkowych badań, przeprowadzanych na dużych populacjach, także porównujących skuteczność nowo proponowanego leku z dotychczas stosowanymi. Jest to oczywiście kosztowne i nie wszystkie firmy produkujące leki alergenowe stać na przeprowadzanie takich badań. W związku z tym następuje teraz weryfikacja wartości leków dopuszczonych w przeszłości pod rządami dużo bardziej liberalnych przepisów. Zdarza się, że stosowane od dawna leki do immunoterapii podawanej w iniekcjach tracą finansowanie, a nawet rejestrację na niektórych rynkach. To rewolucja, która zmieni rynek. Jeśli chodzi o naszą immunoterapię doustną, to nie boimy się takiej weryfikacji, bo dysponujemy wysokiej jakości wiarygodnymi, przeprowadzonymi z udziałem dużych grup pacjentów badaniami klinicznymi.

W jakim wymiarze immunoterapia doustna jest wykorzystywana w Polsce?

Jeśli chodzi o immunoterapię doustną, to sytuacja nie jest dobra. W Polsce niestety refunduje się wyłącznie leczenie iniekcyjne, pomimo że leki doustne obecne są na polskim rynku już od wielu lat. Jeśli pacjenci chcą korzystać z nowoczesnej terapii, to muszą finansować ją z własnych kieszeni – to ok. 300 zł miesięcznie. Biorąc pod uwagę to, że terapia trwa od trzech do pięciu lat, nie zawsze jest to dla nich możliwe do udźwignięcia.

Czy w innych krajach Unii wygląda to inaczej?

Polska na tle Unii Europejskiej wypada niekorzystnie. Na Zachodzie tabletkami leczony jest znacznie większy odsetek pacjentów, więcej jest programów edukacyjnych, lepszy jest dostęp do wiedzy. Przede wszystkim uwaga płatnika zwrócona jest na problemy pacjentów dotkniętych alergią. Idealnie rzecz wygląda w Niemczech, ale również w Czechach i na Słowacji, gdzie terapia doustna jest w pełni refundowana. Leczenie odbywa się tam w sposób modelowy – pacjent ma dostęp do leczenia doustnego i do iniekcji. Jeśli chodzi o proporcje, to u naszych południowych sąsiadów większość pacjentów stosuje terapię doustną.

Czy Polska jest pani zdaniem przygotowana na wprowadzenie zmian systemowych w alergologii? Co powinno ulec poprawie?

Zaplecze eksperckie mamy na najwyższym poziomie, ale jeśli chodzi o dostęp do lekarzy, to sytuacja jest dramatyczna – specjalistów jest po prostu za mało. Źle również wygląda sprawa edukacji społecznej, pacjenci często nie wiedzą, gdzie szukać pomocy, nie mają świadomości istnienia metod leczenia i preparatów, które mogłyby im pomóc. Brakuje koordynacji działań, określenia ścieżek diagnostycznych i terapeutycznych, presji na aktywny udział pacjentów w procesie leczenia. To nie tylko kwestia środków – myślenie o leczeniu alergii w Polsce wymaga głębokich przemian.
Źródło: Do Rzeczy o Zdrowiu
Czytaj także