Losy projektu ustawy o numerze UD213 ważą się w zaciszu gabinetów Stałego Komitetu Rady Ministrów w grudniu 2025 roku. Choć prorządowe media milczą, fakty są porażające. Projekt, który pod płaszczykiem walki o zdrowie publiczne, grozi zdemolowaniem legalnego rynku, oddaniem pola szarej strefie i uderzeniem w polskich rolników. Co więcej, stoi on w sprzeczności z elementarną logiką gospodarczą.
Akt I: Podchody i odwroty
Idea, która dziś funkcjonuje jako UD213, narodziła się już w 2024 roku. W ówczesnej wersji projekt zakładał szybkie i twarde odcięcie rynku saszetek nikotynowych oraz produktów beztytoniowych, bez okresów przejściowych i bez propozycji racjonalnego opodatkowania. Inicjatywa spotkała się z ostrą krytyką ze strony ekspertów rynkowych i ekonomistów, którzy alarmowali o ryzyku gwałtownego rozrostu szarej strefy. Również część administracji państwowej miała zwracać uwagę na proste konsekwencje fiskalne. W tamtym momencie, można było powiedzieć, że w rządzie „poszli po rozumy do głowy”. Prace nad projektem zostały spowolnione, a temat trafił do szuflady, przynajmniej na kilka miesięcy.
Akt II: Wielki powrót wielkich kontrowersji
Na początku 2025 roku UD213 powrócił. Już po łamiących wszelkie porozumienia zmianach w ustawie akcyzowej. I zrobił to kilkakrotnie: kolejne wersje trafiały na stół, przechodziły przez komisje, a w tle pojawiały się kolejne zapowiedzi, że „to już teraz”. Za każdym razem jednak scenariusz pozostawał podobny: projekt trafiał na stół, pojawiały się pytania o utracone wpływy budżetowe, a temat znów był ściągany lub kierowany do „doprecyzowania”.
W tle tej legislacyjnej recydywy coraz głośniej wybrzmiewała liczba, której nie da się zignorować: około 8 miliardów złotych w ciągu pięciu lat, które mógłby zasilić budżet stabilny, legalny i odpowiednio opodatkowany rynek produktów beztytoniowych.
Akt III: NFZ kuleje, 8 miliardów idzie w błoto
Ten legislacyjny ping-pong odbywa się w szczególnie trudnym momencie, gdy Polska znajduje się w procedurze nadmiernego deficytu. Rząd szuka oszczędności, tnie wydatki na NFZ, jednocześnie zapowiadając dalszy wzrost nakładów na zdrowie. Na tym tle UD213 wygląda jak podręcznikowy przykład paradoksu polityki fiskalnej: z jednej strony poszukiwanie pieniędzy, z drugiej – świadome zamykanie źródła, które może przynieść gigantyczne wpływy.
Sam projektodawca przyznaje, że regulacja zmniejszy dochody z akcyzy o 200 mln zł już w 2026 roku oraz doprowadzi do zwiększenia wydatków budżetowych o ponad 2,3 mld zł w ciągu 11 lat, co stoi w sprzeczności z koniecznością stabilizacji finansów państwa. W obecnej sytuacji, dobrowolna rezygnacja z setek milionów złotych wpływów z tytułu akcyzy od legalnych produktów nikotynowych może stanowić poważne zagrożenie dla finansów publicznych.
Akt IV: Legislacyjny walec przejedzie po rolnikach i przedsiębiorcach?
Projekt UD213 uderza w legalny rynek podwójnie, przede wszystkim zagrażając polskiemu rolnictwu. Polska jest europejskim liderem i jednym z największych producentów i eksporterów tytoniu w Unii Europejskiej. Tytoń to „zielone złoto”, które zapewnia utrzymanie tysiącom rodzin na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu. Wprowadzenie zakazu aromatów w woreczkach nikotynowych w praktyce wyeliminowałoby cały produkt z rynku, gdyż woreczki o smaku tytoniowym praktycznie nie są wybierane przez konsumentów. Krajowa Rada Izb Rolniczych (KRIR) ostrzega, że nowelizacja może doprowadzić do wygaszenia produkcji tytoniu, co bezpośrednio uderzy w polskich plantatorów, producentów i przetwórców.
Firma Chemnovatic (zatrudniająca kilkaset osób w regionie o wysokim bezrobociu, które w połowie 2025 r. wynosiło 7,2%) wskazuje, że do produkcji 1 tony czystej nikotyny potrzeba 30-40 ton liści tytoniu, a ich roczne zapotrzebowanie pozwoliłoby na potencjalne wykorzystanie ponad połowy krajowej produkcji tytoniu. Takie plany zawierania wieloletnich kontraktów z plantatorami stają się nierealne w obliczu skrajnie nieprzewidywalnego otoczenia prawnego. Po drugie, za każdym powrotem ustawy pojawia się argument szarej strefy: zakaz nie likwiduje popytu, ale przesuwa sprzedaż do podziemia.
Raport KPMG za 2024 rok pokazał, że nielegalny rynek papierosów w Polsce już rośnie. Wprowadzenie kolejnych zakazów dla branży oznacza, że konsumenci będą kupować produkty z przemytu, bez kontroli jakości i bez grosza podatku dla państwa. Eksperci Business Centre Club (BCC) i Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) od lat apelują o stabilność prawa.
Akt V: Historia niekompetencji kołem się toczy?
Dziś, w grudniu 2025 roku, ustawa znów wraca przed Stały Komitet Rady Ministrów. Pomimo wprowadzenia zaledwie kilka miesięcy wcześniej (w lipcu 2025 r.) nowelizacji uszczelniającej rynek – zakazującej sprzedaży internetowej i nieletnim – oraz nałożeniu pełnej akcyzy od 1 kwietnia 2025 r., urzędnicza machina ruszyła do kolejnej, daleko idącej regulacji bez analizy skutków już obowiązujących przepisów. Projekt UD213 zakłada de facto całkowity zakaz sprzedaży woreczków nikotynowych i jednorazowych e-papierosów. Krytycy zwracają uwagę na hipokryzję: wyroby farmaceutyczne stosowane w terapiach zastępczych, takie jak gumy do żucia czy spraye, które również zawierają nikotynę i aromaty smakowe, nie są objęte podobnymi ograniczeniami.
Pytania pozostają te same: dlaczego przez ponad rok nie udało się wypracować rozwiązania, które łączyłoby regulację z opodatkowaniem, i czy historia tej ustawy znów zakończy się cofnięciem projektu, czy tym razem 8 miliardów rzeczywiście zniknie z budżetowych wyliczeń? Organizacje takie jak BCC, ZPP czy Polska Izba Handlu apelują o dialog i weto rozsądku. Zatrzymanie prac nad projektem UD213 i ponowne skierowanie go do uzgodnień społecznych oraz dokonanie pełnej oceny skutków już obowiązujących regulacji jest uważane za najlepsze rozwiązanie, które pozwoli uniknąć trwałych strat dla plantatorów, przetwórców i przedsiębiorców
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
