nr 33.: św. Paweł ruchu pro-life, czyli Terlikowski rozmawia z prof. Chazanem

nr 33.: św. Paweł ruchu pro-life, czyli Terlikowski rozmawia z prof. Chazanem

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
– Dobrze pamiętam swoją ostatnią aborcję, pod koniec lat 80. Zgłosiła się do mnie koleżanka anestezjolog z prośbą, żeby przeprowadzić aborcję u pacjentki, bo ona ma wadę serca i boi się śmierci. Bardzo to przeżyłem i wówczas postanowiłem, że już nigdy więcej tego nie zrobię. W najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” – prof. Bogdan Chazan w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim.

Ponadto w nowym „Do Rzeczy”: czym jest hybris i jak może uratować Platformę Obywatelską, dlaczego Radosław Sikorski nie ma szans zostać szefem unijnej dyplomacji, czemu ponad połowa Polaków domaga się ograniczenia promocji homoseksualizmu oraz czy można się sprzeciwić dyktatowi politycznej poprawności.  

Czuje się pan profesor Szawłem, św. Pawłem ruchu pro-life? – pyta w nowym „Do Rzeczy” Tomasz P.Terlikowski. A prof. Bogdan Chazan odpowiada, że rzeczywiście czasem tak się czuje, ale raczej w kwestiach prywatnych niż w dziedzinie pro-life. Czy miał pan wątpliwości co do zaangażowania się w ruch pro-life? Kilkakrotnie chciałem się wycofać. Mam świadomość własnej przeszłości. Czasem zresztą jest mi to przypominane. Początkowo miałem poczucie, że ta przeszłość mnie jakoś wyklucza ze społecznego zaangażowania się w obronę życia – przyznaje prof. Chazan. Czy wie, ilu mniej więcej aborcji dokonał. Może 500 – przyznaje. Czy miał wątpliwości? Czasem przychodziły, ale proszę pamiętać – chociaż proszę nie traktować tego jako usprawiedliwienia – że to były inne czasy. Większość lekarzy nie miała wówczas wątpliwości. Oczy mnie i wielu innym lekarzom otworzyła dyskusja na temat ustawy o aborcji, która odbyła się przed 1993 r. – opowiada prof. Chazan. I dodaje, że wcześniej ulegał powszechnej atmosferze, wedle której to był po prostu zabieg. Opowiada też o tym, jak wyglądała praca ginekologa na oddziale w Szpitalu Wolskim. Tam były przysyłane pacjentki na zabieg aborcji z zaświadczeniami od lekarzy rejonowych, przyjmowano je w izbie przyjęć, wykonywano aborcję i następnego dnia wypisywano je do domu – mówi. Czy w tamtych czasach ginekolog wykonujący aborcję mógł rzeczywiście nie wiedzieć, co robi? Mógł sądzić, że usuwa jedynie zbitkę komórek? – pyta Terlikowski. - Niezupełnie. W czasie aborcji po dziewiątym tygodniu ciąży było widać fragmenty ciała dziecka. Jednocześnie jednak nie mieliśmy takiej jak obecnie świadomości pełnego człowieczeństwa zabijanego dziecka. Jednym z powodów był brak USG. Rozmowa z prof. Chazanem – w najnowszym „Do Rzeczy”.

Na łamach „Do Rzeczy” także o tym, że w polskiej debacie politycznej zbyt rzadko używa się klasycznego pojęcia „hybris”. Szkoda, bo dzięki niemu można wiele zrozumieć i jednym słowem wiele wytłumaczyć. Hybris to pycha i arogancja władzy tak wielka, że aż bogowie czują się zmuszeni do surowego ukarania ogarniętego nią władcy. To jedno słowo – bardzo często używane w kręgu anglosaskiej kultury politycznej – tłumaczy to, co dzieje się w polskiej polityce, oraz to, jak mogą dalej przebiegać wypadki – pisze Piotr Gursztyn. I dodaje, że to hybris podpowiedziała Donaldowi Tuskowi, aby nie karał ministrów zamieszanych w aferę taśmową, przez co teraz i on – mimo że nie został nagrany – stał się jej bohaterem. Skądinąd hybris może go uratować przed klęską, jeśli ogarnie ona – a widać tego symptomy – faworyta sondaży. O tym, dlaczego szyld PO to dziś obciążenie w nowym „Do Rzeczy” pisze Piotr Gursztyn.

A Mariusz Staniszewski rozmawia z Witoldem Waszczykowskim, byłym wiceministrem spraw zagranicznych. Czy w jego ocenie Radosław Sikorski ma szanse zostać szefem unijnej dyplomacji? Myślę, że nie. Unia przedstawiła specyficzne kryteria, zgodnie z którymi to stanowisko należy się socjaliście i kobiecie. Aby więc Sikorski mógł być brany pod uwagę, kryteria musiałyby być zmienione i socjalistka musiałaby objąć stanowisko szefa Rady Europejskiej. Poza tym szef polskiego MSZ nie ma wielkich szans jako polityk proniemiecki – ocenia Waszczykowski. Ponadto są jeszcze inne powody, dla których Sikorski nie będzie brany pod uwagę. Szef unijnej dyplomacji musi się zajmować bardzo odległymi sprawami, takimi jak konflikt na Bliskim Wschodzie czy program nuklearny Iranu. Sikorski nie dał się poznać jako osoba zainteresowana tego rodzaju problematyką. Poza tym dał się poznać jako osoba niekooperatywna. Nawet warszawski korpus dyplomatyczny bardzo go nie lubi, bo on nie współpracuje z ambasadorami. Oni mają bardzo utrudniony dostęp do polskiego ministra spraw zagranicznych. Taka opinia idzie w świat – mówi Waszczykowski. Rozmowa z byłym wiceministrem polskiej dyplomacji – w nowym „Do Rzeczy”.  

Na łamach „Do Rzeczy” również o tym, że 30 proc. Polaków chce zmian w prawie wprowadzających zakaz propagowania pozytywnych przekazów na temat homoseksualizmu w przestrzeni publicznej na wzór rozwiązań rosyjskich. 17,8 proc. Polaków twierdzi, że nie poparłoby zakazu, ale chciałoby jakiejś innej formy ograniczenia swobody propagowania takich treści. Łączny odsetek tych dwóch grup respondentów to 47,8 proc., czyli prawie połowa polskiego społeczeństwa. Wynik ten jest zaskakująco wysoki, zwłaszcza że zwolennicy wprowadzenia takich zmian w prawie mają niemal pięciokrotną przewagę nad krytykami takich rozwiązań. Najczęściej wybieranym uzasadnieniem było przekonanie, że skala promowania treści gejowskich jest w Polsce nadmierna. Prawie 28 proc. przyznało, że wiele obrazów z parad czy zwyczajów gejowskich budzi w nich uczucie niesmaku, a ponad 1/5 ocenia, że większość mediów zamazuje obraz homoseksualizmu, w jego pochwałach i obronie przemilcza się wiele negatywnych danych. „Polacy nie chcą homopromocji” – w nowym „Do Rzeczy”.

Można być pewnym, jak będzie wyglądać w dominujących ośrodkach opiniotwórczych interpretacja przytoczonych przez nas wyników badań socjologicznych. Zostaną one uznane za przejaw homofobii. Będziemy się dowiadywali, że tak właśnie manifestują się polskie nietolerancja i ciemnogród. Będziemy słyszeli i czytali, że Polska nie przepracowała jeszcze osiągnięć współczesnej Europy oraz świata, a więc długa droga przed nami, aby nadgonić chyżo pomykający postęp – pisze w komentarzu do cytowanego wcześniej materiału Bronisław Wildstein. I dodaje, że otrzymamy kolejną serię pouczeń oraz projektów „edukacyjnych” i prawnych, za pomocą których mamy zostać przekształceni na postępową modłę i uleczeni z kompleksów, gdyż – według dominujących ośrodków – to tylko one mogą być źródłem niepoprawnych poglądów. Wszystko to z perspektywy wyższości, w tonie nieznoszącym sprzeciwu, opatrzone żądaniem zmiany postaw Polaków w kierunku postulowanym przez gejowskie lobby. Mogę to stwierdzić z absolutną pewnością, gdyż z praktyką taką mamy do czynienia na co dzień, a przytaczane przez nas wyniki są tylko potwierdzeniem lęków „postępowych” środowisk oraz dowodem na to, że pranie mózgów Polaków w III RP nie przyniosło rezultatów. Zachowaliśmy zdrowy rozsądek. W każdym razie wynika to z prezentowanych przez nas badań – pisze Wildstein w tekście „Przeciw terrorowi poprawności” w najnowszym „Do Rzeczy”.

Nowy numer „Do Rzeczy” w sprzedaży od poniedziałku, 11 sierpnia 2014. E-wydanie będzie dostępne u dystrybutorów prasy elektronicznej.

Czytaj także