nr 38:  Łysiak a sprawa ukraińska.

nr 38:  Łysiak a sprawa ukraińska.

Dodano:   /  Zmieniono: 
(…) Prawie wszyscy polscy komentatorzy wydarzeń jednogłośnie i zupełnie bezmyślnie (ze ślepotą – premedytacyjną lub naiwnościową – wobec faktów) hagiografowali Majdan, życząc „nowej Ukrainie” samych sukcesów, szczęścia i pomyślności. „Tygodnik Lisickiego” próbował, co prawda, zachować swoim zwyczajem obiektywizm (….) lecz i tu przewaga wypowiedzi politycznie poprawnych (promajdanowych) była ewidentna. Deklaruję wobec takiej tendencji zdecydowany „votum separatum”, a niniejszy mój tekst to argumentacja mojego sprzeciwu – pisze w najnowszym „Do Rzeczy” Waldemar Łysiak. Na łamach tygodnika – jego głos w sprawie Ukrainy.

Ponadto w nowym „Do Rzeczy”: Jarosław Kaczyński ostro o polskiej polityce zagranicznej, czy nowa premier będzie zakładnikiem partyjnej koterii, czy Zachód jest gotowy na wojnę oraz ile i jak zarabiają najlepsi polscy sportowcy.

Przez późną zimę i prawie całą wiosnę tego roku Polska żyła zrewoltowaną, majdanową Ukrainą. Żaden inny temat czy problem nie absorbował wtedy wszelakich mediów równie mocno – tony farby drukarskiej i niezliczone godziny emisji poświęcono Majdanowi, Krymowi etc. Gdyby polskie władze i polskie (nie tylko „mainstreamowe”) media poświęcały polskiej krwi rozlanej bestialsko na Wołyniu przez Ukraińców (…)  jedną tysięczną tej empatii, tej pamięci, tego współczucia, tego hołdu, jaki poświęcały krwi przelanej na Majdanie w lutym bieżącego roku (kilkudziesięciu zastrzelonych) — moje pretensje byłyby mniejsze – pisze na łamach „Do Rzeczy” Waldemar Łysiak. I dodaje, że od pretensji często było blisko do gniewu, kiedy czytał ewidentne kłamstwa (zmyślenia i przemilczenia) lub teksty takie jak artykuł socjologa Michała Łuczewskiego usprawiedliwiający ludobójstwo wołyńskie po rymkiewiczowsku, tłumacząc, że to był konieczny „mord założycielski”, dla założenia/scementowania Ukrainy. Zabić sto kilkadziesiąt tysięcy ludzi nie jest łatwo, nawet gdy się po prostu do nich strzela lub kłuje czy tnie (…), a już zamęczyć okrutnie, dawkując śmierć powolną, jest bardzo trudno. Ukraińcy wybrali jednak męczarnie – palenie, patroszenie, przybijanie bretnalami do płotów i stodół, rozpiłowywanie, siekanie, kawałkowanie, etc. – wszystko to oczywiście żywcem i bez dyskryminowania kogokolwiek (….) Dzisiaj te bestie – ci herszci eksterminacji – mają w ukraińskich miastach pomniki, u stóp których kwiaty są składane nie tylko przez tłumy Ukraińców, lecz i przez niektórych Lachów, co się mienią „mężami stanu” III RP – pisze w „Do Rzeczy” Łysiak. Pełny tekst – w najnowszym wydaniu tygodnika już w poniedziałek.

Na łamach „Do Rzeczy” także rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim. Jego zdaniem, obecna sytuacja międzynarodowa jest jasna, analogiczna do lat 30. W rozmowach z ważnymi politykami amerykańskimi, które ostatnio prowadziliśmy, padały odwołania właśnie do tamtych wydarzeń. W 1933 r. można było sprawę załatwić bardzo łatwo, w 1936 r. jeszcze też, a w 1939 r. wiadomo, jak się skończyło – mówi Jarosław Kaczyński. I dodaje, że to również możliwości dla Polski, ale wymagają one ofensywnej polityki. W polityce międzynarodowej trzeba być aktywnym. Gdy się jest aktywnym, stwarza to poczucie siły i znaczenia. Tego się w tej chwili nie robi. To jest polityka, do której analogii nie należy szukać w czasach piastowskich, tylko w saskich. Poklepywanie się po plecach w Unii Europejskiej, w czym wyspecjalizowała się obecna ekipa rządząca, jest kompletnie bez znaczenia. (…) W Unii znaczenie ma ten, kto ma siłę, ale jednocześnie ten, kto ma mocne kontakty w regionie, bo z nim wtedy trzeba rozmawiać, negocjować. Może się go nie lubi, ale trzeba się z nim liczyć – mówi lider Prawa i Sprawiedliwości. I dodaje, że to, co dziś robi rząd, to antypolityka. Chyba że rozumieć, iż naszym narodowym sukcesem są osobiste sukcesy Donalda Tuska – dodaje. Wywiad z Jarosławem Kaczyńskim – w poniedziałek w „Do Rzeczy”.

Sytuację na polskiej scenie politycznej po dymisji Donalda Tuska komentuje w „Do Rzeczy” Piotr Gursztyn. Buńczuczne zapewnienia o własnej samodzielności i sprawczości wygłaszali najmniej samodzielni politycznie figuranci. Jednak dziś sytuacja na szczytach polskich władz jest taka, że Kopacz musi stanąć na własnych nogach – pisze publicysta „Do Rzeczy”. I dodaje, że nie ma sygnałów, aby rządem Ewy Kopacz w przyszłości kierował z tylnego siedzenia Donald Tusk. Petenci ponoć są przez niego odsyłani bezpośrednio do niej. Drzwi jej marszałkowskiego gabinetu w Sejmie rzadko się zamykają. (…) Na niedawnym spotkaniu koalicyjnym Tusk sprawiał wrażenie osoby, która ma „w nosie” – jak wyraził się nasz rozmówca – sprawy związane z nowym rządem i Platformą Obywatelską – pisze w „Do Rzeczy” Gursztyn. I dodaje, że nieobecność Donalda Tuska już objawiła się w swobodzie, z jaką konkurujący ze sobą politycy PO obrzucają się docinkami. Można przypuszczać, że Ewie Kopacz – teraz nie tylko przyszłemu premierowi, lecz także liderowi partii – specjalnie to nie przeszkadza. Nie ujmuje jej też autorytetu, gdy się pamięta oczywiście o tym, że ma go tylko ułamek w stosunku do tego, czym się cieszył Tusk. Było jasne, że wewnętrzna opozycja podniesie głowę. Czy nowa pani premier będzie zakładnikiem partyjnej koterii?  Więcej – w nowym „Do Rzeczy”.

W „Do Rzeczy” także głos Piotr Semki na temat tego, czy Zachód jest gotowy na wojnę. Czy w armii francuskiej, niemieckiej Bundeswehrze czy wojsku duńskim są jeszcze żołnierze, którzy potrafią zmierzyć się z wrogiem oko w oko? Czy my sami potrafilibyśmy obronić się przed brutalnymi rosyjskimi wojownikami? (…) Czy byliby w stanie znieść dwu–, trzy–, czterotygodniowe oblężenie? Ile by wytrzymali bez wody? A co z szeregowymi żołnierzami? Czy umieliby się posłużyć bagnetem? Zabić gołymi rękoma? Czy umieliby szukać chwały wojownika? Nie unieszkodliwiać, nie neutralizować, nie izolować, tylko zabijać – stawia pytania publicysta „Do Rzeczy”. I podkreśla, że Rosja pokazała na Ukrainie, że takich wojowników, którzy chcą zwyciężać i umieją zabijać, ma. Owszem, możemy używać różnych określeń, mówić, że to najemnicy, bojówkarze czy terroryści. W bezpośrednim starciu umieją oni jednak walczyć i nie ulegają lękowi. Takim agresorom stawiają opór jedynie ukraińskie bataliony, które wywodzą się z „prawego Majdanu” i organizacji patriotycznych z Lwowszczyzny. Nie zawsze są to mili ludzie, część z nich to skrajni nacjonaliści, a część – idealiści. Czy zachodnia Europa ma podobnych zabijaków? Próba odpowiedzi – w nowym „Do Rzeczy”.

Na łamach „Do Rzeczy” także o tym, że polscy sportowcy dołączają do światowej finansowej elity. Najlepsze zarobki przypadły w udziale Robertowi Lewandowskiemu – 42 mln zł rocznie. Lewandowski, Marcin Gortat, Agnieszka Radwańska czy Jerzy Janowicz nie muszą mieć kompleksów w stosunku do kolegów z zagranicy. O nich mówi się najwięcej i najgłośniej, bo trafili do świata, gdzie pieniądze spadają z nieba. Tylko niech nikt nie myśli, że tam się wpuszcza każdego. Chętnych są tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy na jedno miejsce. Żeby się tam dostać, najpierw potrzebne są lata wyrzeczeń i wysiłku. Za możliwość przejścia przez bramę płaci się potem również łzami. Ile zarabiają gwiazdy polskiego sportu i ile kosztuje ich sukces – w najnowszym „Do Rzeczy”.

Nowy numer „Do Rzeczy” w sprzedaży od poniedziałku, 15 września 2014. E–wydanie będzie dostępne u dystrybutorów prasy elektronicznej. Tygodnik „Do Rzeczy” to tytuł kierowany przez Pawła Lisickiego. Jest pismem konserwatywno–liberalnym. Na łamach tygodnika publikują m.in. Piotr Semka, Rafał A. Ziemkiewicz, Cezary Gmyz, Waldemar Łysiak, Bronisław Wildstein.

Całość recenzji dostępna jest w 38/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także