Jak ocenia Pan wstępne wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego?
Rafał Ziemkiewicz: Jeśli coś może dziwić to fakt, że wciąż poparcie dla Koalicji Europejskiej jest tak duże. Bo cała kampania tej formacji była podręcznikowym przykładem tego, jak kampanii prowadzić nie należy. Bo jeżeli główne formacje tworzące Koalicję, w poprzednich wyborach razem wywalczyły 50 proc. głosów, a teraz nie przekroczyły 40, to pokazuje to, że cały projekt jest klęską. Robienie kampanii tylko pod radykalną lewicę, tak, jakby chciano walczyć wyłącznie o elektorat Roberta Biedronia, musiało się tak skończyć.
Właśnie. Gdy na początku rządów PiS opozycja organizowała protesty, robiła to pod hasłem „walki w obronie demokracji ponad podziałami”. Potem nastąpił radykalny skręt w lewo?
Tak badania pokazywały, że 30 proc. wyborców Platformy Obywatelskiej jest przywiązane do tradycyjnych wartości. Grzegorz Schetyna sam mówił, że Platforma nie wygra, jeżeli nie pójdzie w kierunku centrum, nie będzie mieć konserwatywnej kotwicy, nie odbuduje dobrych relacji z Kościołem. Pytanie, co się stało, że liderzy opozycji zapomnieli o tych deklaracjach. Ale to pójście w stronę LGBT zamiast w stronę centrum przyniosło klęskę. Do tego nie mieli żadnego pomysłu. Liczyli na „Kler” Smarzowskiego, Tuska, TSUE. Że ktoś za nich coś załatwi. Strategia „kupą mości panowie” doprowadziła do porażki.
Ideologiczny skręt w lewo najbardziej chyba szkodzi Polskiemu Stronnictwu Ludowemu. Czy PSL można ocenić jako największego przegranego tegorocznych wyborów i czy w partii tej będzie sądny czas?
Dopóki dokładnie nie dowiemy się, kto z PSL wszedł do Parlamentu Europejskiego, za wcześnie by to przesądzać. Ale nie jest wykluczone, że będziemy mieli przewrót antykosiniakowy w PSL. I przejście całego stronnictwa do obozu PiS-owskiego. Taka wolta dałaby PSL możliwość rządzenia we wszystkich, poza jednym województwem. A to może się bardzo liczyć.
Czy nie jest też zaskoczeniem słabszy niż oczekiwano wynik Konfederacji, która ledwie przekroczyła próg wyborczy i Kukiz’15, który progu nie przekroczył?
Przy tak dużej frekwencji wynik nie dziwi. Emocje przy dużej frekwencji działały na rzecz dużych ugrupowań. Również wynik Konfederacji jest lepszy niż dawały to sondaże. Natomiast Konfederacja powinna podziękować PiS-owi. Bo gdyby partia rządząca nie popełniła kilku błędów, to Konfederacja nie miałaby szans. I Kukizowi, który miał dużo większe możliwości na to, by pewne błędy PiS wykorzystać. Niestety przez ostatnie lata o tej formacji dowiadywaliśmy się głównie w kontekście kolejnych odejść z klubu i co z tego nie wynika. A w demokracji już tak jest, że jak ktoś nie wykorzystuje swojej szansy, to wykorzystuje ją ktoś inny. A naprawdę Kukiz’15 miał większe narzędzia od Konfederacji. Oczywiście, że konfederacja pokazała chamówę w postaci akcji z jarmułką, ale jak widać to okazało się skuteczne. Kukiz miał swoją szansę. Drugiej może nie być.
Pytanie, czy szansę wykorzysta Konfederacja. Kukiz ma rozpoznawalnego lidera. W konfederacji tych liderów jest wielu…
Oczywiście, że eklektyzm ideowy jest problemem Konfederacji. Trudno znaleźć między Markiem Jakubiakiem, Jackiem Bartylem, Kają Godek, Grzegorzem Braunem trwałe porozumienie programowe. Ale ja tu widzę inny problem. Oni wygrali na pewnych emocjach. PiS ma teraz kilka miesięcy, by pewne rzeczy naprawić. Partia Nigela Farage’a w Wielkiej Brytanii przestala się liczyć, gdy konserwatyści Camerona zorganizowali referendum w sprawie Breitu. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość trafnie zanalizuje przyczyny sukcesu Konfederacji, przejmie temat 447 będzie mogło jako partia większa skutecznie odebrać Konfederacji głosy. Ale za wcześnie by to rozstrzygać.
Czytaj też:
Zjednoczona Prawica wygrywa wybory do PE przy rekordowej frekwencji. Kto zdobył mandat?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.