Mariusz Muszyński I Projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym zakłada następujący scenariusz: jeśli wybory prezydenckie wygra kandydat opozycji, to SN je unieważni, a rządzący ogłoszą ponowne. Jednak te przeprowadzą już na własnych warunkach. Ich wynik jest łatwy do przewidzenia
Przed świętami Bożego Narodzenia marszałek Szymon Hołownia znów dał popis. Najpierw zasugerował, że ogłosi termin wyborów prezydenckich szybciej, niż pozwala mu konstytucja. Następnie bez skrępowania zapowiedział zamach stanu w swoim wykonaniu. Otóż według Hołowni w obecnym stanie prawnym nie będzie możliwości zaprzysiężenia zwycięzcy wyborów prezydenckich w 2025 r. Przeszkodą ma być Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, której sędziowie orzekają o ważności wyborów prezydenckich. Takie orzeczenie jest konstytutywną przesłanką umożliwiającą prezydentowi elektowi złożenie przysięgi wobec Zgromadzenia Narodowego, a ta jest konieczna do rozpoczęcia prezydenckiego urzędowania.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.