Czarnecki: Opozycja będzie próbować grać narracją ideologiczną, albo wytwarzać obraz grozy

Czarnecki: Opozycja będzie próbować grać narracją ideologiczną, albo wytwarzać obraz grozy

Dodano: 
Ryszard Czarnecki (PiS)
Ryszard Czarnecki (PiS) Źródło: PAP / Radek Pietruszka
– Jeśli chodzi o kwestie gospodarki, społeczne, to opozycja po prostu przegrywa to starcie. PiS jest absolutnie górą, więc opozycja będzie próbować grać narracją ideologiczną, albo wytwarzać obraz grozy, która ma w Polsce rzekomo miejsce, co oczywiście nijak ma się do rzeczywistości – mówi portalowi DoRzeczy.pl europoseł PiS Ryszard Czarnecki.

DoRzeczy.pl: Wczoraj na Ukrainie odbyły się wybory parlamentarne, które wygrała partia prezydenta Wołodymyra Zełenskiego – Sługa Narodu. Był pan w Kijowie, gdzie obserwował pan przebieg wyborów. Jak wyglądały z pana perspektywy?

Ryszard Czarnecki, europoseł PiS: Wybory zarówno w Kijowie, jak i Białej Cerkwi, czyli największym mieście obwodu kijowskiego poza stolicą kraju, a także na wsiach, przebiegły spokojnie. Nie jest niespodzianką zwycięstwo formacji prezydenta, ale pewnym zaskoczeniem jest to, że jego kandydaci wygrywali w okręgach jednomandatowych, gdzie od lat dyżurnymi posłami byli miejscowi oligarchowie, petryfikując mało przejrzysty system. Pod tym względem przebito szklany sufit. Po raz pierwszy w historii niepodległej Ukrainie jedna partia polityczna zdobyła większość w parlamencie.

Wyniki Sługi Narodu pokazują potrzebę zmiany i chęć wymiany elit?

Zwracam uwagę, że czerwoną kartkę dostały wszystkie formacje dotychczas rządzące – zarówno Petro Poroszenko, jak i była premier Julia Tymoszenko, jak również opozycja, która wyrosła z Partii Regionów Janukowycza. Ukraińcy powiedzieli "dosyć". W wymiarze wewnętrznym chodzi o wyplenienie korupcji, a w zewnętrznym zawarcie pokoju z Rosją i wymiany jeńców. Przez lata Poroszenko mówił, że to niemożliwe. Ukraińcy wierzą w to, że będzie to jednak możliwe i takie wstępne decyzje już zapadły.

Dla mnie, jako polskiego polityka, istotniejsze jest jednak to, co dotyczy Polski. Sądzę, że możliwe jest nowe otwarcie – także jeśli chodzi o odwrót od nacjonalistycznej polityki historycznej, która była za czasów Poroszenki, co budziło napięcia z Polską. Teraz jest nadzieja, że to nie będzie w takim stopniu realizowane, a dodatkowo zwracam też uwagę na wyraźny gest, że Zełenski jeszcze jako prezydent-elekt spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą na terenie polskiej ambasady przy Unii Europejskiej. To był sygnał, że chce ocieplenia relacji tych dwóch państw. Myślę, że te wyniki wyborów dają nadzieję na normalizację kontaktów.

A z perspektywy Brukseli?

Formalny lider „Sługi Narodów" Dmytro Razumkow był w swoim czasie szefem młodzieżówki Partii Regionów i miał wypowiedzi sceptyczne o NATO i UE, ale jak widać się nawrócił. Zełenski szczerze chce utrzymać kurs prozachodni wiedząc, że tego chcą Ukraińcy. Zwracam też uwagę, że wyniki pokazały słabość opozycji prorosyjskiej. Nawet formacja opozycyjna finansowana przez Rinata Achmetowa wyraźnie odcięła się od bardzo prorosyjskich postaci na ukraińskiej scenie politycznej. Wydaje się, że nie grozi teraz to, że Rosja nagle zwiększy na Ukrainie swoje wpływy.

Zostańmy na chwilę w Brukseli. Ursula von der Leyen została nową szefową Komisji Europejskiej. Nie jest tajemnicą, że poparli ją europosłowie PiS, co w znacznym stopniu przyczyniło się do jej wyboru.

To była realizacja czarnego snu europejskiej lewicy i Zielonych. Przypomnę, że komuniści i Zieloni w całości głosowali przeciwko von der Leyen, a socjaliści najpierw zapowiedzieli, że będą głosować przeciwko, a potem, gdy premier Hiszpanii Pedro Sanchez "wykręcił ręce" europejskim socjalistom i nakazał zmianę tej decyzji nowej przewodniczącej frakcji socjalistów Garcii Perez, zbuntowało się przeciwko poparciu von der Leyen siedem delegacji narodowych, w tym niemiecka SPD. Po raz pierwszy nastąpiło pęknięcie u Niemców, którzy do tej pory popierali się wzajemnie. Tym razem lewica niemiecka zagłosowała przeciwko rodaczce.

"Financial Times" piórem niemieckiego publicysty przestrzegał przed taką wizją, że Ursula von der Leyen wygrywa niewielką większością głosami prawicy, bo będzie od niej uzależniona przez pięć lat. To się właśnie stało. Wygrała 9 głosami, delegacja PiS liczy 26 osób, a więc tą wygraną zawdzięcza europosłom właśnie nam. W związku z tym zapewne i wypowiedzi i działania von der Leyen będą spłatą długów wobec nas,ale tez czymś więcej. To oznacza, że przy tak mocnej opozycji będzie wisieć na naszych głosach, co stwarza dobre pole do polskiej gry.

Jednak, czy po wyborze na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej ten element nacisku nie będzie mniejszy?

W polityce warto mieć wątpliwości. Nie boję się cudzych obaw, bo lepiej dmuchać na zimne. Mówi się "ufaj i sprawdzaj". Jestem umiarkowanym optymistą, ale zwracam uwagę na jej wywiad dla niemieckiej prasy, która mówiła inaczej o sprawie praworządności i karach finansowych w kontekście nieprzyjmowania imigrantów, niż np. Frans Timmermans czy inni komisarze. Na razie von der Leyen pamięta, kto ją wybrał.

Nie jest tajemnicą, że o wsparcie premiera Morawieckiego prosiła kanclerz Angela Merkel i Ursula von der Leyen. Wiadomo też, że odbyły się już wstępne rozmowy ws. teki komisarza. Na co może liczyć polski rząd?

Przede wszystkim upomniałbym się o rolę prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który rozmawiał ze specjalnym wysłannikiem CDU. W kuluarach mówi się, że był to urodzony w Szczecinie Paul Ziemniak,sekretarz generalny tej partii. Jak widać, polska strona grała na wielu fortepianach – partyjnym i rządowym. Formalna decyzje w sprawie komisarzy zapadną na wrześniowej sesji PE w Strasburgu,około 17-18 września. Już wcześniej będą przesłuchania kandydatów z krajów członkowskich. Jeszcze żaden kraj nie przedstawił swojego kandydata, więc nie musimy się spieszyć.

Dodajmy,ze jest taka zasada, o której mało się mówi i która nie jest zapisana w traktatach, że jak jakiś kraj miał komisarza- mężczyznę w danej kadencji, to potem wymaga się, by miał kobietę. Polska na trzy kadencje miała dwie kobiety. Mamy więc szersze pole manewru. Sądzę, że prezes PiS będzie się poruszał w obrębie kilku nazwisk i będzie brał pod uwagę przede wszystkich krąg ministrów i europosłów PiS.

A jeśli chodzi o obszary?

Dla nas ciekawa byłaby kwestia rynku wewnętrznego, energetyki, gospodarki, przedsiębiorstw, czyli wszelkie teki gospodarcze. Przestrzegałbym przed teką rozszerzenia, bo ono nastąpi dopiero za około 10-11 lat, a więc nie w tej kadencji.

Donald Tusk napisał na Twitterze, że rząd PiS jest patronem kiboli, antysemitów i homofobów. To oczywiście nawiązanie do wydarzeń z Białegostoku. W podobnym tonie wypowiadają się politycy opozycji. Jak pan to skomentuje?

Opozycja od dawna opowiada niestworzone historie, więc nas do tego przyzwyczaiła. Nie budzi to mojego zdziwienia, choć źle, że tak czyni. Siła opozycja w Polsce się zmniejszyła. Gorzej jest, jak bardzo znacząca – w sensie formalnym – postać w UE, jaką jest Donald Tusk, wypowiada takie słowa, bo one są wtedy bardziej nośne. Niestety uderzają w polski wizerunek. Tusk może jest leniwy i mało kreatywny, jeśli chodzi o wizję UE, ale jest na tyle inteligentny, żeby wiedzieć, że taka retoryka uderza nie tylko w polskie władze, ale i w image naszego państwa. Bardzo źle, że to robi.

Czy pana zdaniem kwestie światopoglądowe mogą być tematem kampanii parlamentarnej, czy opozycja wyciągnie wnioski z wyniku wyborów do PE?

Na miejscu opozycji bym tych wątków nie grzał, ale mam wrażenie, że opozycja nie zawsze jest racjonalna, więc nie mogę wykluczyć, że tak będą czynić. Oczywiście będzie pokusa, żeby do tych tematów uciekać i to z bardzo prostego powodu. Jeśli chodzi o kwestie gospodarcze i społeczne, to opozycja po prostu przegrywa to starcie. PiS jest w tych obszarach absolutnie górą, więc opozycja będzie próbować grać narracją ideologiczną, albo wytwarzać obraz grozy, która ma w Polsce rzekomo miejsce, co oczywiście nijak ma się do rzeczywistości.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także