Posłowie Gowin, Żalek i Godson znów rzucili wyzwanie partyjnej hierarchii. Tym razem nie poparli zawieszenia tzw. pierwszego progu ostrożnościowego, pozwalającego na trzymanie budżetu państwa w ryzach. Ich przełożeni, a także koledzy z poselskich ław, mają już najwyraźniej dość tej chronicznej niesubordynacji. Jeden z nich, Andrzej Biernat, zapowiedział, że złoży wniosek o ich wyrzucenie z partii.
Skostniałe struktury PO, uwięzione na własne życzenie w umysłowym zaścianku, nie mogą znieść, iż niektórzy członkowie partii mówią własnym głosem, że postulują reformy, że widzą zagrożenia, których nie dostrzegają ich szefowie. Trzymają się kurczowo wyświechtanych dogmatów, zupełnie nieprzystających do wymogów nowoczesnego społeczeństwa.
Nic dziwnego, skoro baronowie Platformy są od tego społeczeństwa oderwani, nie rozumieją go, pławią się w luksusach, jeżdzą luksusowymi limuzynami, noszą na rękach drogie zegarki, wywołując zdumienie i irytację trzódki własnych wyborców. Chcą pozbyć się buntowników, mimo iż cała trójka jest lubiana przez swoich parafian, cenione są ich wysiłki na rzecz pojednania z innymi partiami, ponad historycznymi podziałami, na przekór wieloletnim waśniom. Jednak dla liderów PO nie ma to żadnego znaczenia. Powtarzają do znudzenia mocno zużyte frazesy o "obowiązku dyscypliny", "konieczności podporządkowania się przełożonym" czy "nadrzędności prawa kanonicznego".
Donald Tusk i jego najbliżsi współpracownicy nie potrafią zrozumieć, że Gowin, Żalek i Godson podążają śladami Galileusza i Giordana Bruna, że ich poglądy - dziś odtrącane, lekceważone, wyśmiewane - za pięćdziesiąt, sto lat zostaną zrehabilitowane i wejdą do kanonu partyjnej ideologii. Że trzej posłowie prędzej czy później zmienią tę instytucję od środka.
Trzech odważnych proboszczów, walczących w słusznej sprawie. Apelują o rozsądek, zamierzają się odwoływać od decyzji kurii. Mają na szczęście ogromne wsparcie ze strony większości mediów. Dziennikarze im kibicują, wyrażają solidarność, jednocześnie potępiając surowe działania arcybiskupa Tuska. Wiedzą bowiem, że stoją po tej samej stronie barykady, co ks. Gowin, ks. Żalek i ks. Godson. Po stronie dobra, miłosierdzia i ekumenizmu. Przeciwko arogancji, zacofaniu i przedsoborowej mentalności platformerskich purpuratów. Przeciwko ludobójstwu.
Arcybiskup Tusk, niestety, nie reaguje na coraz bardziej dobitne głosy wiernych, dochodzące z Krakowa, Krakowa, Krakowa oraz wielu innych polskich miast. Albowiem arcybiskup Tusk nie jest zdolny do dialogu. Jedyne, na co go stać, to pytanie zadane księdzu Gowinowi: "Czy jest ksiądz obrzezany? Proszę powiedzieć, czy ksiądz należy do PiS?"