"To mogło się skończyć tragedią". Ogórek złożyła zeznania

"To mogło się skończyć tragedią". Ogórek złożyła zeznania

Dodano: 
Magdalena Ogórek
Magdalena Ogórek Źródło: PAP / Jacek Turczyk
Dziennikarka TVP Magdalena Ogórek złożyła zeznania w procesie w sprawie wydarzeń z 2 lutego 2019 r. Wtedy to przed siedzibą TVP Info przy placu Powstańców w Warszawie grupa przeciwników mediów publicznych blokowała Ogórek wyjazd z parkingu.

Oprócz utrudniania odjazdu z parkingu i obraźliwych haseł, demonstrujący oblepili auto Ogórek naklejkami z hasłami uderzającymi w media publiczne. Demonstracje przed siedzibą TVP Info nasiliły się po tragicznej śmierci Pawła Adamowicza. Demonstrujący krzyczeli do dziennikarki: „Wstyd i hańba!”, „Sprzedajna kłamczucha!”, „Zatrudnijcie dziennikarzy!”. Okleili samochód Ogórek naklejkami z napisem „TVoja Wina”. Policjanci odciągnęli demonstrantów na bok, umożliwiając wyjazd auta z parkingu.

W sprawie zarzuty usłyszało 5 osób. Joanna Gzyra-Iskandar, Szymon Kaczanowski, Gabriela Lazarek mają zarzuty "utrudniania ruchu na drodze publicznej w ten sposób, że stali na jezdni, uniemożliwiając przejazd pojazdu BMW". To artykuł 90 Kodeksu wykroczeń, za który grozi kara grzywny lub nagany. Z kolei Elżbieta Podleśna i Elżbieta Rosłońska mają dodatkowo zarzut "umieszczenia nalepki na pojeździe BMW bez zgody zarządzającego tym pojazdem". To z kolei art. 63a Kodeksu wykroczeń. Z tego paragrafu można skazać na karę ograniczenia wolności. Żadna z tych osób nie przyznaje się do zarzucanych czynów.

W czwartek zeznania złożyła prezenterka TVP Magdalena Ogórek. – Gdyby wówczas, podczas ataku na mnie, ktoś miał nóż, to mogło się skończyć tragedią. Tłum, który mnie otoczył, prezentował zachowania absolutnie odbiegające od normy. Jakbym miała do czynienia z osobami niepoczytalnymi – mówiła Ogórek.

– Ludzie byli wszędzie, stali dookoła samochodu. Bałam się, że kogoś potrącę. Spieszyłam się, bo 25 minut później miałam kolejny program na żywo, ale w siedzibie telewizji na Woronicza – opisywała zdarzenia z 2 lutego. – Miałam wrażenie, że ktoś niszczy mój samochód. Ze środka słyszałam walenie w szyby. Nie wiedziałam wtedy, że to było naklejanie. Brałam pod uwagę, że ktoś może wybić szybę, że mogę być zaatakowana fizycznie. Poziom zaszczucia był wtedy potworny – mówiła. Wskazywała, że jej 13-letnie dziecko tego wieczora "dostało absolutnych spazmów", gdy "najpewniej zobaczyło filmik z tych wydarzeń".

– Wiedziałam, że jak kogoś musnę, to będą w internecie tytuły: „Dziennikarka TVP potrąciła protestujących” – zeznawała.

Czytaj też:
WP: Brat Jakiego zatrzymany. Oprócz marihuany policja znalazła coś jeszcze
Czytaj też:
"Ma pani doświadczenie seksualne?". Za ten wywiad dziennikarz stracił pracę

Źródło: warszawa.wyborcza.pl
Czytaj także