Prezydent Andrzej Duda wziął wczoraj udział w ceremonii z okazji 100. rocznicy zaślubin Polski z morzem. Podczas jego przemówienia w Pucku doszło do incydentu. Grupka osób gwizdała i wykrzykiwała w kierunku głowy państwa niecenzuralne wyrazy. Jak pan to ocenia?
Łukasz Warzecha: Zacznę od tego, że muszę być konsekwentny w swoich poglądach.
To znaczy?
Kiedy dochodziło do podobnych incydentów z udziałem polityków PO, w czasach rządów PO, to zawsze twierdziłem, że nic tego nie usprawiedliwia. Nie powinno dochodzić do sytuacji, w których głowa państwa, jak niegdyś Bronisław Komorowski, jest wygwizdywana i ktoś kieruje pod jej adresem obelżywe sformułowania. Wielu zwolenników obecnej władzy twierdził, że ludzie mają prawo wyrazić swoją dezaprobatę wobec władzy. Zatem, mam nadzieję, że teraz będą mówili to samo.
Jednak wieść o tym, że "mieszkańcy", którzy wygwizdali Andrzeja Dudę są związani z KOD i PO chyba zmienia trochę pierwotną relację z wydarzenia? Wydarzenia, które jest istotne, jeśli chodzi o historię Polski.
Owszem. Rocznica, o której pani wspomniała jest niezwykle ważna. Dlatego wykorzystywanie tak istotnej rocznicy do pokazania dezaprobaty wobec prezydenta jest niegodne i nie powinno mieć miejsca. Prezydenta trzeba taktować jako przedstawiciela Polski i należy mu się szacunek. Wszystko wskazuje na to, że grupa, o której pani nadmieniła to objazdowa ekipa aktywistów. Przy okazji Marszów Równości mieliśmy do czynienia z podobnym zjawiskiem. Wówczas także pewna grupa jeździła po Polsce, aby stawiać opór i robić zamieszanie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.