Pacjenci kardiologiczni, zwłaszcza z niewydolnością serca, to pacjenci najwyższego poziomu ryzyka przebiegu infekcji COVID-19. Dlaczego?
Pacjenci z niewydolnością serca są bardziej podatni na zakażenie koronawirusem i na ciężki przebieg infekcji. Wynika to z obecności chorób współistniejących: nadciśnienia tętniczego, miażdżycy, cukrzycy, obturacyjnej choroby płuc, chorób nerek oraz starszego wieku, kiedy obserwujemy pogorszenie pracy układu odpornościowego. U chorych z niewydolnością serca jest większa podatność na wnikanie samego wirusa SARS-CoV-2 do komórek układu sercowo-naczyniowego, a to w związku z większą ekspresją enzymu konwertującego angiotensynę 2 (ACE2) w porównaniu ze zdrowymi osobami. Sprzyja to szybszemu namnażaniu się wirusa w organizmie, co prowadzi do zwiększonego ryzyka uszkodzenia serca, mózgu i innych narządów. Poza tym sam przebieg infekcji koronawirusem jest dużo gorszy, ponieważ serce już przed infekcją było uszkodzone. Na szczególne ryzyko są narażeni pacjenci z niewydolnością serca i współistniejącą niedokrwienną serca chorobą w związku z możliwością pęknięcia płytki miażdżycowej, wtórnie do wywołanego przez infekcję wirusową zapalenia ogólnoustrojowego i zwiększonego ryzyka zakrzepowego.
Jeszcze przed epidemią koronawirusa niewydolność serca była główną przyczyną pobytu w szpitalu osób po 65. roku życia. Jeśli dodatkowo na stan serca nakłada się jakakolwiek infekcja, to jej przebieg może być bardzo powikłany.
Co dziś jest najważniejsze dla tych najbardziej zagrożonych pacjentów?
Bardzo ważne, żeby przyjmowali zalecone leki. W Internecie często pojawiają się informacje, że niektóre leki stosowane w niewydolności serca i w nadciśnieniu tętniczym, jak inhibitory ACE2 czy sartany mogą ułatwiać wnikanie koronawirusa do organizmu. Nie są to potwierdzone informacje. Zarówno Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne, jak Polskie Towarzystwo Kardiologiczne zalecają, by pacjenci nie odstawiali leków. Brak leczenia może powodować zaostrzenie niewydolności serca, konieczność pobytu w szpitalu, a w okresie epidemii każdy pobyt w szpitalu wiąże się z ryzykiem zakażenia.
Czyli zdecydowanie: nie odstawiać zaleconych leków, mimo sprzecznych informacji w Internecie?
Tak, w Internecie pojawia się wiele nieprawdziwych informacji. Bardzo ważne jest również to, żeby pacjenci potrafili dziś sami „nadzorować” przebieg swojej choroby. Samoopieka, zwracanie uwagi na objawy, jest szczególnie ważne w czasie epidemii, kiedy dostęp do lekarza jest ograniczony. Trzeba monitorować trzy podstawowe parametry: wagę, częstość pracy serca i ciśnienie tętnicze. Jeśli pacjent zauważy, że jego waga w ciągu 2-3 dni wzrosła o 2-3 kg, to nie oznacza, że przytył, tylko że doszło do zatrzymania wody w organizmie - to jeden z objawów zaostrzenia niewydolności serca.
Na jakie jeszcze niepokojące objawy należałoby zwrócić uwagę?
Niepokojące jest pojawienie się duszności, zwłaszcza przy niedużych wysiłkach, konieczność spania (z powodu duszności) na kilku poduszkach, pojawienie się obrzęków nóg. Poza systematyczną kontrolą wagi ciała bardzo ważna jest częstość akcji serca, czyli mierzenie tętna. Jeśli choroba zaostrza się, tętno rośnie. Pojawiają się też zmiany ciśnienia tętniczego: u niektórych osób spada ono, u niektórych rośnie. Jeśli pacjent będzie te parametry monitorować, będzie wiedzieć, kiedy powinien skontaktować się z lekarzem. Telefoniczna porada może wystarczyć i nie będzie musiał jechać do lekarza. Na stronie www.slabeserce.pl pacjenci mogą dowiedzieć się, jakie są niepokojące objawy, jak postępować. W zakładce „aktualności” pojawiła się też możliwość zadawania pytań - będziemy na nie odpowiadać.
Jeszcze przed rozpoczęciem epidemii wiele mówiło się, że brakuje niektórych nowoczesnych leków dla chorych z niewydolnością serca. Czy w tej sytuacji epidemii, gdy tak ważne jest optymalne leczenie, by nie trafić do szpitala z powodu zaostrzenia choroby, pacjenci powinni mieć do nich dostęp?
W niewydolności serca są potrzebne innowacyjne terapie, ponieważ pomimo postępu jaki dokonał się w leczeniu w tej choroby w ostatnich kilkunastu latach, rokowanie pacjentów nadal jest bardzo złe. Wyniki 5-letnich przeżyć są gorsze niż w przypadku większości nowotworów - wyjątkiem jest np. rak płuca. Nadzieją na przyszłość dla chorych z niewydolnością serca są dwie innowacyjne terapie. Pierwsza to lek sakubitryl/walsartan, druga to leki z grupy flozyn. Pacjenci powinni mieć do nich dostęp - o to środowisko medyczne zabiega od dłuższego czasu. Trudno jednak teraz, w czasie epidemii, inicjować terapie, które wymagają ścisłego monitorowania pacjenta.
Lek sakubitryl/ walsartan jest wspaniałym lekiem, który można zastosować u prawie wszystkich pacjentów z niewydolnością serca, jeśli mają wydolne nerki i ustabilizowane ciśnienie tętnicze. Decyzję musi jednak podjąć lekarz. Ten lek nie może być podawany z innymi lekami z grupy inhibitorów ACE i sartanów - trzeba je najpierw odstawić. Konieczne jest jednak bardzo dokładne monitorowanie w tym okresie ciśnienia tętniczego, pracy nerek. Czas epidemii nie jest dobrym okresem, by inicjować nowe terapie, jednak należy robić wszystko, by po ustąpieniu epidemii chorzy mieli do nich dostęp, gdyż wtedy ich stan bardziej ustabilizowany.
A flozyny, które stały się przełomem dla chorych na cukrzycę?
To bardzo obiecująca grupa leków, które zapewne będą wkrótce zarejestrowane dla pacjentów z niewydolnością serca. Na razie są zarejestrowane u pacjentów z niewydolnością serca i cukrzycą: bardzo dobrze się sprawdzają. Wiele osób z niewydolnością serca ma cukrzycę - flozyny byłyby dla nich bardzo dobrą terapią. To bardzo wartościowe leki, a ich dodatkowym atutem jest to, że są bardzo bezpieczne, nie trzeba tak dokładnie monitorować stanu pacjenta, można je zacząć podawać nawet w takiej sytuacji, jaką mamy dziś.
Obecna sytuacja to trudny czas dla pacjentów z niewydolnością serca?
Niestety, tak. Ryzyko pogorszenia stanu ich zdrowia jest bardzo duże. Dlatego powinny one unikać kontaktów z innymi osobami, także ze swoimi dziećmi, wnukami. U osób młodych infekcja koronawirusem może przebiegać łagodnie lub bezobjawowo, dlatego tak ważna jest izolacja chorego na niewydolność serca w domu, rezygnacja ze spotykania się z rodziną, z wizyt w przychodni, jeśli to nie jest konieczne. Jeśli konieczna jest wizyta u lekarza, to zawsze najpierw trzeba zatelefonować. Lekarz zaleci dalsze postępowanie.
Ważne jest dbanie o higienę, restrykcyjne przestrzeganie tego, żeby nie dotykać przedmiotów w miejscach ogólnie dostępnych. Pacjent z niewydolnością serca nie powinien wychodzić z domu w okresie epidemii, a jeśli wychodzi, to powinien mieć założoną maseczkę i rękawiczki. Jeśli musi wyjść po zakupy, to wtedy, gdy w sklepie jest najmniej osób, pilnując, by była zachowana odległość co najmniej 2 metrów. Ważne jest stosowanie dotychczasowego leczenia, dobre odżywianie: dieta powinna być dobrze zbilansowana. Konieczne jest też wypijanie odpowiedniej ilości płynów - jeśli lekarz nie zaleci inaczej, powinno być to ok. 1,5-2 litry dziennie. Codziennie trzeba się ważyć się, sprawdzać, tętno, ciśnienie. Ważne jest też codzienne wykonywanie ćwiczeń, gdyż wysiłek fizyczny jest bardzo potrzebny. Wiele możemy zrobić w domu, jeśli tylko lekarz podpowie, jak to zrobić i co wolno robić.
Prof. Jadwiga Nessler jest kardiologiem, specjalistą chorób wewnętrznych, kierownikiem Kliniki Choroby Wieńcowej i Niewydolności Serca Collegium Medicum UJ, Krakowski Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II.
Agnieszka Wołczenko, prezes stowarzyszenia EcoSerce:
COVID-19 najbardziej zagraża seniorom, osobom o obniżonej odporności, z chorobami współistniejącymi, jak: choroby serca i układu krążenia. Ta grupa osób nie ma siły na walkę z kolejną chorobą. Od wielu lat czekamy na zmiany w organizacji systemu opieki nad chorymi z niewydolnością serca, który w naszym kraju niestety znacząco odbiega od europejskich standardów. Z powodu niewydolności serca rocznie odnotowuje się w Polsce ok. 279 tys. hospitalizacji - zajmujemy pod tym względem niechlubne pierwsze miejsce w OECD. Każda hospitalizacja z powodu niewydolności serca, to gorsze rokowanie dla chorego i coraz większe obciążenie opieką ze strony bliskich. Doskonałym rozwiązaniem dla pacjentów kardiologicznych, m.in. po ostrych incydentach wieńcowych, zawałach itd., byłoby możliwość korzystania ze zdalnego monitoringu – tzw. telemedycyny. Pacjenci czuliby się bezpiecznie, mając możliwość wysłania swojego EKG lekarzowi w przypadku pogorszenia samopoczucia i uzyskania natychmiastowej konsultacji specjalisty czuwającego w całodobowym centrum monitorowania. To szczególnie ważne dziś, kiedy z powodu epidemii może nastąpić problem braku dostępności zespołu ratunkowego,który musi dotrzeć do pacjenta i dopiero na miejscu wykonać i ocenić jego EKG.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.