Przed pandemią przeciętnie jednego dnia zgłaszano w Belgii zaginięcie trzech osób. Restrykcje wprowadzone, by zmniejszyć transmisję koronawirusa sprawiły, że w biurach jednostek zajmujących się osobami zaginionymi zapanował spokój.
"Zaginięcia osób z grup ryzyka, cierpiących na demencję i przebywających w domach opieki ustały. Nie było też zgłoszeń po wieczorowych wyjściach. Puby i kluby były zamknięte. Było jasne, że zwykłe życie zamarło" – powiedział cytowany przez publicznego nadawcę VRT komisarz Alain Remue z policyjnej komórki zajmującej się poszukiwaniem zaginionych osób.
Po zniesieniu obostrzeń liczba osób, które znikają bez śladu znowu zaczęła rosnąć. Śledczy na razie nie przesądzają, czy obecny rok będzie rekordowy jeśli chodzi o niską liczbę zaginięć.
Jednostka belgijskiej policji federalnej ds. osób zaginionych została utworzona 25 lat temu po głośnej sprawie uprowadzeń przez pedofila i mordercę Marca Dutroux. Mężczyzna został skazany w czerwcu 2004 roku przez sąd w Arlon na karę dożywotniego więzienia za trzy morderstwa, dziewięć porwań i tortury, które spowodowały śmierć czterech dziewczynek.
Czytaj też:
Lockdown jednak możliwy? Fogiel: Epidemia nie informuje nas o swoich zamiarachCzytaj też:
"Będziemy przychodzić tutaj każdego 23. każdego miesiąca". Hołownia chce rozliczać rządzących