MAREK MIGALSKI: PiS-owcy trzymają się mocno?
JAROSŁAW FLIS: Tak sobie. Jeśli ktoś myślał, że się posypią, to jest zawiedziony. Jeśli jednak ktoś się spodziewał, że będą wymiatać jak PO w 2008 r., to...
… czyli rok po wyborach.
… to też może być rozczarowany. Dzisiaj PiS jest słabszy niż przed rokiem i wisi na Kukizie.
Wisi?
Jedyną szansą na rządzenie, gdyby wybory odbyły się dziś, jest to, że Kukiz’15 przeżywa i można go wziąć do koalicji. To wszystko, co PiS zdobył dzięki Dudzie i Szydło, obecnie jest oddawane konkurencji przez Kaczyńskiego i Macierewicza.
Chce pan powiedzieć, że Duda i Szydło pompowali poparcie dla PiS, a prezes i wiceprezes je obniżają?
Tak. To jest oczywiste. To nie jest oczywiste tylko dla dworu Kaczyńskiego.
A sam Kaczyński chyba to rozumie, prawda?
Po części, bo przecież trudna jest sytuacja, gdy wszyscy wokół szepczą coś innego.
Innego – czyli że on powinien zostać premierem i że jest najukochańszym przywódcą?
Tak. Trudno oprzeć się takim pochlebstwom. Oraz bojowym okrzykom najbardziej zagorzałych fighterów z obozu medialnego wspierających rząd, którzy chcieliby jeszcze większej rozróby.
Czyli jeśli Kaczyński słuchałby Suskiego oraz dziennikarzy „GPC”, to notowania PiS poleciałyby na łeb?
Samej partii niekoniecznie – co miała stracić, to już straciła. Gdy jednak porówna się oceny rządu po zmianie premiera z Marcinkiewicza na Kaczyńskiego dekadę temu, to widać przepaść. Język Kaczyńskiego od tamtego czasu się nie zmienił. Efekt zatem byłby ten sam. Ten „gorszy sort”…
CAŁY ARTYKUŁ DOSTĘPNY W NAJNOWSZYM NUMERZE "DO RZECZY"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.