Kilka organizacji wystosowało list do premiera Mateusza Morawieckiego. W piśmie apelują m.in. o podjęcie działań przeciw deprawacji dzieci oraz o dymisję ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego. W jaki sposób minister "deprawuje dzieci i młodzież" oraz lekceważy zagrożenie ze strony środowiska LGBT?
Magdalena Czarnik (Stowarzyszenie Rodzice Chronią Dzieci): Minister Piontkowski kontynuuje linię bagatelizowania i niepodejmowania tematu przestępczej aktywności organizacji LGBT w polskich szkołach, przyjętą jeszcze przez jego poprzedniczkę. Wiele organizacji prorodzinnych, skupionych wokół Zespołu ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji Rodzin przy Kancelarii Premiera RP od 2016 roku zwracało wielokrotnie uwagę MEN na wykorzystywanie polskich szkół dla realizacji celów radykalnych mniejszości seksualnych. Początkiem lutego minister Piontkowski otrzymał na ten temat list podpisany przez 50 organizacji z opisanymi metodami działania postępowych seksedukatorów, (na podstawie zgłoszeń od rodziców i nauczycieli), które sprowadzają się do nakłaniania uczniów do podejmowania różnych czynności seksualnych.
Jaka była reakcja ministra na ten list?
List został całkowicie zignorowany, z odpowiedzi wynikało, że nie ma czym sobie zawracać głowy. Pisaliśmy powtórnie i znowu kolejna odpowiedź z 30 czerwca nic nie wniosła do sprawy. Ponadto, na początku roku szkolnego 2019/20 Sekcja Edukacji, Młodego Pokolenia i Sportu przy Radzie Rozwoju przy Prezydencie RP, z inicjatywy jej koordynatora prof. A. Waśko zorganizowała ponad 3-godzinne spotkanie poświęcone wyłącznie działaniom aktywistów LGBT na terenie placówek edukacyjnych. Oddelegowany na nie został przedstawiciel MEN, była też dyrektor Ośrodka Rozwoju Edukacji. Głos zabierały osoby z nami współpracujące, w tym prezes Ordo Iuris i wiemy, jak szczegółowo ten temat został wówczas omówiony i przedstawione zostały propozycje uściślenia prawodawstwa w tym zakresie. Podobnych spotkań od 2016 r. odbyło się znacznie więcej. Wielokrotnie zabierała głos w tej kwestii alarmowana przez rodziców i nauczycieli małopolska kurator oświaty Barbra Nowak, która jedyna skutecznie chroni dzieci w szkołach. Wypracowała już dawno rozwiązania jak oddalać podejrzane organizacje ze szkół i gdyby minister Piontkowski tylko zechciał, mógłby z tego skorzystać. On jednak, jak widać, wykazuje się patologiczną indolencją, a w ten sposób dopuszcza do deprawowania dzieci i młodzieży.
To mocne zarzuty.
Jego zaniedbania są skandaliczne i godzą w polską rację stanu. Działają na szkodę naszego państwa i społeczeństwa.
Wiele osób uważa, że borykamy się obecnie z innymi problemami i temat podejmowany w liście jest tematem zastępczym. Wieszczony kryzys gospodarczy, będący skutkiem koronawirusa zdaje się być pilniejszą sprawą.
Absolutnie nie. To raczej koronawirusowa psychoza jest tematem zastępczym. Od blisko ośmiu lat ostrzegamy rodziców przed manipulacyjnymi metodami działania organizacji LGBT, których aktywność bardzo się wzmogła w ostatnich latach. Widzimy ich coraz bardziej brutalne akcje na ulicach, przestępstwa dokonywane na drodze do tolerancji, przeciwdziałania homofobii i miłości, która ponoć nikogo nie wyklucza. Kto chce w to wierzyć, niech wierzy. Jednak czy nie lepiej zajrzeć na ich strony, do perwersyjnych materiałów pseudo – edukacyjnych, zobaczyć jak bardzo powiązani są z aktywistami tzw. pozytywnej pedofilii i jakie cele im przyświecają? Patrząc na błędy Zachodu bądźmy mądrzejsi.
Lewicowe środowiska zgodnie twierdzą, że nauczanie seksualne powinno być podstawą programową w edukacji dzieci. Państwo reprezentują inny pogląd.
We wszechobecnej przeseksualizowanej kulturze młody człowiek potrzebuje wskazówek, jak postępować z własną seksualnością. Najlepiej jest, kiedy dzieje się to w rodzinie. Jednak inteligentny pedagog, dobrze przygotowany, też może dobrze spełnić rolę drogowskazu. Od ponad 20 lat mamy w Polsce, nieustannie atakowany przez aktywistów LGBT, przedmiot szkolny wychowanie do życia w rodzinie, który zgodnie z jego podstawą programową wskazuje na racjonalne argumenty zdrowotne i psychologiczne za zachowaniem abstynencji seksualnej w okresie dorastania. Korzyści jest bardzo wiele, lecz ani słowa o nich nie usłyszą uczniowie wysłani na zajęciach z aktywistami LGBT. Wielu rodziców, również na Zachodzie, życzyłoby sobie takiego przedmiotu w szkole. Na podstawie reprezentatywnych badań wiemy, że przedmiot się sprawdza i wpływa na postawy młodych ludzi.
W liście możemy przeczytać apel dotyczący wypowiedzenia „Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet”.
Pojawiło się wiele analiz tej kwestii, zwłaszcza polecamy opracowania Instytutu Ordo Iuris. Konwencja tylko pozornie poświęcona jest kobietom w sensie, który znamy, pojęcie biologicznej płci występuje tam tylko dwa razy. 25 razy pojęcie gender. Po raz pierwszy w tym akcie prawnym przemycono pojęcie tzw. „tożsamości płciowej”, co świętowały środowiska LGBT. Tak więc rzeczywistym celem konwencji bynajmniej nie jest pomoc biologicznej kobiecie, ale stworzenia narzędzia forsowania zmian społecznych, które mają przebudować jego strukturę, osłabić czy a nawet zlikwidować rodzinę jako taką (jeśli już studiujemy politykę gender i wypowiedzi jej przedstawicieli, cele te nie są ukrywane), – rodzina jest prezentowana jako środowisko przemocy - w dodatku z wykorzystaniem bardzo niebezpiecznych rozwiązań karnych. Permisywny model edukacji seksualnej dla dzieci w szkołach jest zobowiązaniem jakiego podejmuje się państwo realizując Konwencję.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.