– Mamy wiedzę z wydarzeń z Zachodu, gdzie ten ruch się rozwinął. Widać, że to nie ma końca. Roszczenia nie mają końca (...) chodzi nie tylko o to, że doprowadzi się do akceptacji. Akceptacja musi znaleźć swój faktyczny wyraz. Będą podejmowane kolejne działania, aż wszyscy nie pokażą, że są fanami ruchu LGBT. (...) Na Zachodzie w wielu miejsach obok flag państwowych wiszą flagi ruchu LGBT, są tęczowe przejścia dla pieszych – wskazał Paweł Lisicki.
Redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" podkreślił: – W ideologii LGBT zawarty jest element ekshibicjonizmu. Chodzi o ciągłe pokazywanie się. Kiedy wszyscy zaakceptują to, co jest nienormalne, stanie się to normalne.
Paweł Lisicki został także zapytany przez Michała Rachonia o ocenę wprowadzenia przez bramę Stoczni Gdańskiej flagi ruchu LGBT podczas uroczystości upamiętniających 40. rocznicę powstania "Solidarności". – Powinniśmy na to patrzeć w kategoriach historycznych – czy ci, którzy tworzyli "Solidarność" od roku '80 mieli na myśli lub świadomość tego, że walczą o rzekomo zagrożone prawa osób LGBT. Stawiając takie pytanie doszlibyśmy do oczywistego stwierdzenia, że nikt o tym nie myślał. Jestem pewien, że większość, jak nie wszyscy przywódcy ruchu "S", gdyby o tym usłyszeli, ogarnęłoby ich obrzydzenie (...) byli w większości ludźmi wierzącymi. Dla nich prawo naturalne, oparte na tradycji chrześcijańskiej, było prawem najwyższym – powiedział naczelny "Do Rzeczy".
I dodał: – Dzisiaj próbuje się w sposób całkowicie moralnie perwersyjny nadać całkiem inne znaczenie i treść temu, co zdarzyło się w przeszłości. Ci ludzi próbują uprowadzić nam przeszłość, nadać jej inne znaczenie i zrobić z niej coś, czym nie była.
Czytaj też:
Bliscy współpracownicy prezydenta na kwarantannieCzytaj też:
Prof. Dudek: Awaria Czajki i upadek Nowej Solidarności paradoksalnie korzystne dla Trzaskowskiego