– W tej ustawie zawarto szerego rozwiązań groźnych i niesłusznych. Projekt jest zły z kilku powodów. Wprowadza m. in. kategorię, która sugeruje, jakoby zwierzęta same w sobie były podmiotami moralnymi, cieszyły się prawami i obowiązkami. Jeżeli w ustawie pojawia się kategoria taka jak "samowola psa" to oznacza, że zdaniem ustawodawców psy mają własną wolę – wskazał Paweł Lisicki.
Zdaniem publicysty to prowadzi do zatarcia różnic między człowiekiem, a zwierzęciem: – Posługiwanie się kategorią taką jak "bestialstwo" jest wątpliwe. Ja nie widzę różnicy między tym, a zabijaniem zwierząt na żywność, co dzieje się cały czas. Wystarczy zrobić reportaż z ubojni, tam też leje się krew.
Redaktor naczelny "Do Rzeczy" stwierdził, że mówienie, iż fermy można zamknąć, bo futra nie są potrzebne do życia, to argument nietrafiony. – To co jest potrzebne do przeżycia to kategoria subiektywna. Osobiście nie gustuję w futrach, nigdy nie nosiłem, ale są ludzie, którzy mają takie potrzeby i mają prawo je realizować – wskazał.
– Można mówić, że ustawa PiS to mocne uderzenie w rolnictwo. Nie chodzi przecież tylko o fermy futerkowe, ale ustawa dotyczy też eksportu zwierząt z uboju rytualnego. Dwa dni temu premier Mateusz Morawiecki mówił, że będziemy walczyć o każdą firmę, każdą złotówkę. Teraz słyszę z kolei, że ta walka będzie pociągać za sobą rezygnację z kilkuset miejsc pracy, bo to mało czy kilku milionów złotych, bo to też mało.
– Jeśli jest tak, że te firmy sobie nie radzą, bo upadają, to po prostu pozwólnm im upaść. To nie jest debata o dofinansowaniu firm, ale wolności gospodarczej – podsumował redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy".
Czytaj też:
Oni się wyłamali. Którzy posłowie klubu PiS głosowali przeciw "Piątce dla zwierząt"?Czytaj też:
Jaki do TVN: Jak chcecie mnie atakować, zaproście do studia