Mochoń: Polsce grozi utrata pozycji lidera targów w Europie Środkowej

Mochoń: Polsce grozi utrata pozycji lidera targów w Europie Środkowej

Dodano: 
Andrzej Mochoń, MSPO 2020
Andrzej Mochoń, MSPO 2020 Źródło: Targi Kielce
Jeśli polskie firmy z branży targowej będą padać, to albo przejmie je konkurencja zachodnia, albo polscy przedsiębiorcy będą jeździć na targi za granicę, co będzie dla naszej gospodarki olbrzymią stratą – mówi Andrzej Mochoń, prezes Targów Kielce.

Za nami Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego w Kielcach, jedne z największych targów branży zbrojeniowej w Europie. Impreza odbyła się w cieniu pandemii. Jak pan ją podsumuje?

Tegoroczny MSPO był kilkakrotnie mniejszy niż zazwyczaj, do Kielc przyjechało 185 wystawców z 15 krajów. Odwiedziło go też znacznie mniej niż zazwyczaj osób. Według naszych obliczeń był taki jak w roku 2002. Cofnęliśmy się więc o prawie 20 lat. Mimo to, uważam że pod pewnymi względami był to najlepszy Salon, jaki w tych warunkach można było zorganizować. Targi odbyły się, mimo że rzucano nam pod nogi kłody, chociaż były trudności z dojazdem zagranicznych gości, a w Europie odwołano wszystkie tego typu imprezy.

Mieliście jednocześnie i szczęście, i pecha. Szczęście, że w ogóle udało się tę imprezę zorganizować. Pecha, bo w sierpniu padały rekordy, jeśli chodzi o dzienną liczbę zakażeń, co zniechęciło do przyjazdu wielu gości.

Na dwa tygodnie przez targami odwołano wiele lotów, m.in z Australii. Wybierali się do nas stamtąd goście, którzy w poprzednich latach byli bardzo zadowoleni z wizyty na MSPO. Podobnie było z Ukrainą. Z kolei podróżnych z wielu innych krajów, które znalazły się na liście, dotyczył wymóg dwutygodniowej kwarantanny. A więc dla osób, które chciały uczestniczyć w naszym Salonie, przyjazd w tych warunkach oznaczał wykreślenie miesiąca z życia. Była też trzecia grupa krajów, w tym USA, z których nie można przylecieć do Unii, no chyba że ma się tutaj lokalne przedstawicielstwo. Stąd sam fakt, że tegoroczny MSPO w ogóle się odbył, jest sukcesem. A udało się, bo wykazaliśmy wystarczającą determinację. Przy takiej okazji poznaje się prawdziwych przyjaciół, niektórym z nich dziękowałem podczas uroczystości otwarcia. Myślę, że to był owocny Salon. Rozmawiałem z wieloma wystawcami. Byli zadowoleni, bo nie było przypadkowych osób, za to nie brakowało specjalistów. Przybyło do nas aż 40 generałów, kilkadziesiąt delegacji, w tym Ministerstwa Obrony Wielkiej Brytanii, gdzie, jak wiadomo, sytuacja pandemiczna jest o wiele trudniejsza niż w Polsce. Była to też okazja, żeby pokazać, jak bardzo serio traktujemy wymogi związane z zapewnieniem bezpieczeństwa.

No właśnie, czy targi w czasach pandemii są bezpieczne?

Są bezpieczne. Terenów zewnętrznych mamy sporo, a nasze hale targowe są wielkie, największa ma 14 m wysokości. Średnia powierzchnia hal to około 5 tysięcy metrów kwadratowych. To bardzo duża kubatura, dzięki czemu nie ma problemu z zachowaniem dystansu czy rozdzieleniem korytarzy. Poza tym wszyscy, którzy wchodzili na targi, podlegali odkażaniu na specjalnych bramkach, a wszędzie stały środki dezynfekcyjne. Przez te bramki musieli przejść i poddać się mierzeniu temperatury nawet VIP-owie. Wszyscy musieli nosić maseczki. Nikomu to nie przeszkadzało, wszyscy to rozumieli i szybko się przyzwyczaili. Gdyby nawet doszło do zakażenia, to dzięki ankietom epidemiologicznym potrafilibyśmy precyzyjnie wskazać wszystkich uczestników. Takich środków bezpieczeństwa nie ma na żadnym targowisku czy w żadnym markecie.

W sierpniu odbyło się spotkanie największych graczy polskiej branży targowej. W informacji, która się po nim ukazała, piszecie, że „planowane jesienne wydarzenia nie rokują wyjścia z zapaści". Skąd ten pesymizm?

Aby to zrozumieć, trzeba wiedzieć, jak działa branża. Mamy dwa sezony targowe w roku – wiosenny, który trwa od końca lutego do końca czerwca, i jesienny, czyli wrzesień, październik i ewentualnie listopad. Targów nie organizuje się w grudniu, w sezonie przedświątecznym, ani w styczniu ze względu na niepewną pogodę. Nie planuje się ich też w wakacje z powodu urlopów. Wracając do epidemii – ustawowy zakaz organizowania imprez zaczął obowiązywać u progu sezonu wiosennego. W odróżnieniu od sklepów nie mogliśmy przejść do internetu, aby choć trochę zrekompensować sobie straty. I gdy w czerwcu przyszło poluzowanie, akurat było po sezonie. Poza tym decyzje o organizacji targów podejmuje się z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, to nie jest tak jak z otwarciem salonów fryzjerskich. Bardzo liczyliśmy na to, że we wrześniu w końcu ruszymy, tymczasem w sierpniu przyszła nowa fala zachorowań. Zaczęły padać rekordy dziennych zakażeń w Polsce, które poskutkowały masową rezygnacją z targów. Większość ośrodków targowych w Polsce musiało podjąć dramatyczne decyzje o przełożeniu wielu imprez na wiosnę przyszłego roku. A to oznacza, że mamy rok w plecy i gigantyczne straty. Bo nawet jeśli udało się zorganizować jakąś imprezę, jak wspomniany MSPO, to pozyskane w ten sposób przychody nie pokryły kosztów stałych funkcjonowania targów. I o ile polska turystyka odrobiła latem straty, czasem z nawiązką, bo prawie wszyscy zostali w kraju, a dodatkowo bardzo wzrosły ceny, to my jako branża będziemy jedną z najpoważniejszych ofiar pandemii. Dlatego zorganizowaliśmy to spotkanie przedstawicieli największych ośrodków targowych w Polsce i z wypracowanym tam stanowiskiem chcemy udać się do rządu.

Nie dostaliście pomocy z tarczy antykryzysowej?

Dostaliśmy wsparcie tylko ze środków wojewódzkiego urzędu pracy, a ponieśliśmy straty rzędu kilkunastu milionów złotych. Oprócz tego dostaliśmy 3,5 mln zł z PFR, ale wkrótce potem dowiedzieliśmy się, że zmienił się regulamin, co oznaczało, że przekwalifikowano nas ze średniej firmy do dużej. Czekamy więc na decyzję, czy w związku z tym mamy oddać te pieniądze. Do tego czasu nie możemy ich wydać. Dlatego w rozmowach z przedstawicielami rządu będziemy proponować, oprócz pomocy doraźnej, konkretne rozwiązania na następne dwa, trzy lata. Na przykład, żeby przekierować środki dotychczas przeznaczone na misje gospodarcze na wsparcie udziału w targach w Polsce. Chodzi o to, aby kontrahent miał okazję tu przyjechać, miał zapewniony hotel, przelot LOT-em. To może być bardziej efektywne niż misje gospodarcze. Pamiętajmy, że najważniejszą rzeczą w biznesie jest zdobycie zaufania, a nie da się tego osiągnąć przez internet. Wiele osób ma już dość wideokonferencji, webinariów itp. Oczywiście narzędzia do komunikacji zdalnej będą nadal wykorzystywane, nie są jednak w stanie zastąpić targów czy konferencji. Rozmawialiśmy już o tym na otwarciu targów MSPO z wiceministrem ds. rozwoju. Zobaczymy, jakie decyzje zapadną.

Co wam grozi, jeśli nie dostaniecie wsparcia?

Utracimy pozycję lidera targów w Europie Środkowej. Według oficjalnych statystyk numerem jeden jest dziś Poznań, zaraz po nim plasują się Kielce, potem jest Brno i Budapeszt. W Polsce mamy relatywnie dużo ośrodków targowych, działa też cały przemysł okołotargowy, np. projektowanie stoisk itp. Jeśli więc polskie firmy z tej z branży będą padać, to albo przejmie je konkurencja zachodnia, albo nie zostaną odbudowane. Wówczas polscy przedsiębiorcy będą jeździć na targi za granicę, co będzie dla naszej gospodarki olbrzymią stratą.

Rozmawiała Magdalena Gryn

Czytaj także