"Prokuratura Regionalna w Poznaniu informuje, że obrońcy Romana G. w podpisanym przez nich protokole przesłuchania podejrzanego potwierdzili, jego status jako podejrzanego. Co świadczy o przedstawieniu zarzutów Romanowi G." – przekazała na Twitterze Prokuratura Krajowa. Jak podkreślono, jeśli podejrzany chce złożyć wyjaśnienia, prokuratura może ponownie go przesłuchać.
"Możliwość przesłuchania Romana G. w dniu 16.10.2020 r została stwierdzona wstępną opinią biegłych – specjalistów w dziedzinie kardiologii, neurologii i medycyny sądowej" – wskazano. Prokuratura zwraca uwagę, że adwokat wcześniej wielokrotnie rozmawiał ze swoimi dwoma pełnomocnikami, a także lekarzami i funkcjonariuszami CBA, nie wykazując żadnych problemów w tym zakresie.
"Prokurator opierając się na opinii biegłych skutecznie postawił Romanowi G. zarzuty a następnie przesłuchał go w charakterze podejrzanego w obecności zespołu lekarzy. Po zakończeniu czynności prokuratorskiej problemy Romana G. ze świadomością się zakończyły. Jeszcze w dniu ogłoszenia zarzutów podejrzany rozmawiał m.in. z Zastępcą Rzecznika Praw Obywatelskich, która następnie cytowała fragmenty tej rozmowy. Rzekomo zły stan zdrowia, uniemożliwiający kontakt z prokuratorem nie przeszkadzał podejrzanemu na aktywność w mediach społecznościowych" – przekazała Prokuratura Regionalna w Poznaniu.
Ustalenia "Wyborczej"
"Mamy dowód na to, że wbrew twierdzeniom prokuratury i polityków PiS Giertych nie nadawał się do przeprowadzenia przesłuchania i przedstawienia mu zarzutów" – ogłosiła we wtorek "Gazety Wyborczej". Dziennik twierdzi, że dotarł do trzystronicowego protokołu z przesłuchania mecenasa.
Czytaj też:
"Mamy dowód". "Wyborcza" ujawnia protokół z przesłuchania Giertycha
Z dokumentu wynika, że w przesłuchaniu udział wzięli pełnomocnicy Giertycha Błażej Bieduski i Jakub Wende, prokurator Anna Kijek-Głęboczyk z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu i zastępca naczelnika wydziału operacyjno-śledczego CBA we Wrocławiu. Wszyscy oni - według "Wyborczej" - mieli mieć świadomość, że adwokat jest nieprzytomny. Jako dowód dziennik przywołuje zapis z rubryki dot. danych osobowych. Prokurator miała w nim napisać, że Giertych ich nie podał "z uwagi na jakikolwiek brak kontaktu".
"Prokurator stwierdza, iż podejrzany śpi i nie ma z nim żadnego kontaktu. Okoliczności te w całości potwierdza funkcjonariusz CBA. Obrońcy oświadczają, że klient jest bez kontaktu, nieprzytomny na łóżku szpitalnym, podłączony do pompy podającej lek" – czytamy.
Na tym jednak nie koniec. Prok. Kijek-Głęboczyk miała także odnotować, że "podejrzany z uwagi na stan zdrowia nie jest w stanie oświadczyć się w żaden sposób, co do treści ogłoszono mu zarzutu, ani tym bardziej złożyć wyjaśnienia w sprawie realizując swoje prawo m.in. do obrony". "W ocenie obrońców ogłoszenie postanowienia o postawieniu zarzutów w obecnej sytuacji pozoruje legalne przeprowadzenie tej czynności, albowiem trudno mówić o tym, iż podejrzany ma jakąkolwiek świadomość, co do treści prowadzonej czynności, nie można zatem mówić, że zarzut został skutecznie ogłoszony” – stwierdziła.
Pod protokołem miały podpisać się wszystkie cztery osoby biorące udział w przesłuchaniu.
CBA w domu Giertycha
W czwartek w godzinach popołudniowych CBA weszło do domu Romana Giertycha. O zdarzeniu poinformowała córka mecenasa, Maria Giertych. Zatrzymano też biznesmena, Ryszarda Krauzego. Niedługo później rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn przekazał, że zatrzymania mają związek ze śledztwem dotyczącym działalności na szkodę spółki giełdowej.
W czasie przeszykania Giertych miał zemdleć. Na miejsce wezwano karetkę, która przetransportowała go do szpitala.
Czytaj też:
"Jak muszą teraz kląć!". Korwin-Mikke: W Sejmie skandalCzytaj też:
Ogromne emocje w Sejmie. PiS przegrało głosowanie, obrady przerwane