W czwartek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że aborcja eugeniczna jest niezgodna z ustawą zasadniczą. Orzeczenie zapadło większością głosów. Zdanie odrębne złożyli dwaj sędziowie – Leon Kieres i Piotr Pszczółkowski. Po decyzji TK w wielu miastach w Polsce wybuchły protesty.
Kaja Filaczyńska przekonywała w TVN24, że konsekwencją zaostrzenia prawa aborcyjnego będzie obniżenie szans na macierzyństwo u kobiet. Jak zauważyła, wraz z wiekiem nie tylko wzrasta ryzyko wad wrodzonych dziecka w trakcie ciąży, ale także spada płodność kobiety.
– Dlatego pacjentki, których ta przesłanka o przerwaniu ciąży często dotyczy, to kobiety, które miały trudności z zajściem w ciążę, miały poronienia w wywiadzie, mają obniżoną rezerwę jajnikową – mówiła.
Według niej "płody, które nie mają mózgu, nerek, głowy, nie mają najmniejszych szans na to, żeby przeżyć". – To pokazuje, jaka okrutna i nieprzemyślana jest zmiana tej ustawy i jak dużo niepotrzebnego cierpienia wywoła – dodała.
Zdaniem Filaczyńskiej "ta legislacja jest czymś bardzo barbarzyńskim i ekstremalnym na skalę światową", która pozbawia Polki czuć się bezpiecznie we własnym kraju.
– Kobiety na protestach mówią wprost, że boją się żyć w Polsce. W takiej sytuacji włącza się mechanizm ucieczki albo walki. (Kobiety – red.) deklarują, że pakują walizki i wyjeżdżają z kraju lub wychodzą na ulice – mówiła działaczka Razem.
Czytaj też:
Protest przeciwko wyrokowi TK. Tłum "szturmował" siedzibę Ordo Iuris