Horban na antenie TVP Info przyznał, że wirus, z którym w tej chwili mamy do czynienia, jest "trochę inny niż wiosną". Zwrócił uwagę, że obecnie koronawirus rozprzestrzenia się bardzo szybko i łatwo, jednak nie jest on tak zabójczy jak wiosną".
– Tam śmiertelność była rzędu 3 proc. W tej chwili to jest około 1 proc. – wskazał. Profesor podkreślił jednocześnie, że obecna liczba zgonów zaczyna być bardzo niepokojąca i "skłania nas do bardzo uważnego myślenia, czy jeszcze nie wprowadzić większych środków ostrożności".
– Sytuacja jest obserwowana bardzo dokładnie. Tego typu decyzje powinny zapaść w środku tygodnia, czyli to jest jutro, pojutrze, w sobotę. Jeżeli tak jak dzisiaj, liczba zakażeń zatrzyma się w granicach 20 tys. to jest nieźle i chyba nie trzeba będzie wprowadzać nowych metod – powiedział Horban.
Dodał zarazem, że jeśli liczba ta wzrośnie, to "trzeba będzie na to zareagować zwiększeniem ograniczeń dla ludzi". – Bardzo byśmy chcieli uniknąć tego, co się nazywa +pełny lockdown+ i posadzenia wszystkich do domu – podkreślił.
Zaapelował o przestrzeganie zasad epidemicznych - dezynfekcja, dystans i noszenie maseczek oraz unikanie zgromadzeń.
Profesor stwierdził, że system ochrony zdrowia "funkcjonuje jeszcze prawidłowo, ale na granicy wydolności". Zwrócił uwagę, że w październiku przekroczyliśmy liczbę 250 tys. zdiagnozowanych chorych. – To jest olbrzymia liczba, właściwie zdublowanie liczby przypadków w stosunku do wszystkich rozpoznanych od początku epidemii. Zmiana gwałtowna systemu ochrony zdrowia, która musiała być dokonana właściwie w biegu, musi powodować zakłócenia jego funkcjonowania, to nie do uniknięcia. Olbrzymi wysiłek wszystkich pracowników ochrony zdrowia spowodował, że ten system nadal idzie – zaznaczył.
Zdaniem Horbana górna granica wydolności systemu to 25-30 tys. zajętych łóżek przez pacjentów z COVID-19. – Jeżeli będziemy trzymali liczbę zakażeń na poziomie 20 tys. to nasz system prawidłowo funkcjonujący powinien wytrzymać – ocenił.
Pytany czy podtrzymuje swoją decyzję o rekomendacji pełnego lockdownu w przypadku przekroczenia 30 tys. przypadków dziennie, odparł, że "jeżeli trend w kierunku 30 tys. będzie się utrzymywał to oczywiście tak".
Komentując wahania liczby dziennych przypadków stwierdził, że "to falowanie w ciągu tygodnia to rzecz nieunikniona". – Inaczej się testuje w weekend, inna jest dostępność do POZ – zauważył. – Główny problem polega na tym, że jeśli chorują ludzie młodzi, to chorują relatywnie łagodnie, w związku tym mogą nie zgłaszać się do lekarza. To jest nasz apel. Jeżeli ktoś młody zacznie chorować w sposób, który może sugerować zakażanie COVID, to bardzo proszę, żeby jednak się zgłosił do lekarza – powiedział profesor.
Ministerstwo Zdrowia podało we wtorek, że badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 19364 osób. Bilans przypadków wykrytych od początku epidemii wzrósł do 414 tys. 844. Zmarło 227 chorych, w sumie 6102.
Czytaj też:
Poseł PiS: Ludzie nie protestują przeciwko wyrokowi TrybunałuCzytaj też:
Rabiej wyjechał za granicę. "Trzaskowski jest wściekły"