• Marek Jan ChodakiewiczAutor:Marek Jan Chodakiewicz

Znowu Foucault

Dodano: 
Prof. Marek Jan Chodakiewicz
Prof. Marek Jan Chodakiewicz Źródło: PAP / Rafał Guz
Michel Foucault to zły duch rewolucji naszych czasów, Marks rewolucji obyczajowej. Pisałem o nim w swojej książce „O cywilizacji śmierci”. Foucault w pewnym sensie budował na sukcesie swych marksistowskich atentatów: Wilhelma Reicha i Herberta Marcuse. Ci adepci tzw. „szkoły frankfurckiej” starali się pogodzić marksizm z freudyzmem, aby zniszczyć tradycyjny świat.

Dla Foucaulta marksizm już nie wystarczał. Było ku temu kilka powodów. Po pierwsze, po 1956 r. bankructwo komunizmu w praktyce było widoczne gołym okiem dla co bardziej inteligentnych lewaków na Zachodzie. Sposobem sowieckim nie udało się osiągnąć raju na ziemi, mimo że siłą inercji próbowano to osiągnąć z pieśnią marksizmu-leninizmu na ustach jeszcze kilkadziesiąt lat. Po drugie, centralizacyjny i odgórny paradygmat marksistowski jawił się lewackim intelektualistom zbyt sztywny, aby przeprowadzić skuteczną rewolucję w nowych warunkach, niszczącą anarchistycznie cywilizację Zachodnią. Aby to osiągnąć zdecydowali, że trzeba było zrewolucjonizować aktywistów oddolnie. Ale najpierw trzeba było cywilizację Zachodnią jak najbardziej zohydzić za pomocą post-modernistycznej dekonstrukcji.

I tutaj wykazał się najbardziej Michel Foucault. Uważał, że język, a ściślej dyskurs (discourse) jest źródłem władzy. To, w jaki sposób mówimy o przedmiotach, ludziach i zjawiskach odzwiercdla relacje potęgi w społeczeństwie (power relationships). W pewnym sensie była to nowa manifestacja średniowiecznej herezji nominalizmu Williama of Ockham. Ten twierdził, że nie możemy wiedzieć czy, na przykład, przedmiot nazwany przez nas stołem jest faktycznie stołem, a zwierzę zwane krową jest rzeczywiście krową. Tylko Bóg wie to na pewno. My nie. Prawdy nie możemy poznać. W ten sposób William of Ockham wprowadził w zachodnią narrację moralny relatywizm.

Foucault wywalił z tej przeintelektualizowanej konstrukcji Boga i stał się arbitrem wiedzy o wszystkim. Bo wiedza to władza, potęga – znów nic nowego. Stąd Foucault skoncentrował się na poznaniu związków między wiedzą a potęgą. Odwrócił Marksa do góry nogami.

U marksistów władza pochodzi z góry i dominuje doły. U Foucaulta władza objawiała się w formie wszechobejmującego poziomego i pionowego systemu sieci. Wzmacniały jej potęgę stale powtarzane i ogólnie przyjęte pewniki. Tyle że dla Foucaulta one nie były ani pewnikami, ani prawdami. Były one wynikiem dyskursu, który kontrolował wszystko i był odruchowo powielany na każdym szczeblu społeczeństwa przez każdą jednostkę indoktrynowaną, aby to robić. Systemu nie trzeba nawet było pilnować, powielał się sam.

Ludziom wydawało się, że mówią prawdę, a oni jedynie powielali dyskurs. Na przykład, co szczególnie interesowało Foucaulta, powtarzali dyskurs nauk biologicznych, które opisywały empirycznie różnice między płciami, a odejście od normy traktowali jako patologię (albo i grzech), choćby homoseksualizm. I w taki sposób wszystkie zjawiska (a w tym i przypadłość homoseksualna Foucaulta) nie są prawdziwe, a po prostu są sztucznie „społecznie skonstruowane” (socially constructed).

A ponieważ „społecznie skonstruować” można wszystko, to Foucault i jego wyznawcy zaraz wzięli się do roboty. Najpierw należy naturalnie wszystko co święte i dobre zdekonstruować, czyli zohydzić. I nie ma znaczenia, że kampania opluwania urąga logice. Im bardziej chaotycznie i niespójnie, tym lepiej.

Nikt – oprócz wtajemniczonych w anarchistyczny żargon i „Teorię” – nie zrozumie o co chodzi. Nikt w związku z tym nie powinien potrafić rzucić tym fanaberiom wyzwania logicznego. W ten sposób można zdekonstruować wszystko i stworzyć na nowo, nie martwiąc się brakiem spójności. Przynajmniej utopiści socjalistyczni z Marksem na czele udawali, że ich system jest „naukowy”.

Foucalt i towarzysze uznali, że prawdy poznać nie można, wszystko jest relatywne, a nauka zachodnia oparta o logocentrykę jest w rzeczywistości „logofalizmem” (czyli opartą o penisa męską szowinistyczną wykładnią wybiórczej rzeczywistości, koncepcja wydumana przez Jacques Derida). Normy są wrogiem Foucault, są wręcz instrumentem prześladowań.

Co chciał Foucault? Wziął sobie na cel przywrócenie cywilizacji antycznej. Szczególnie podobała mu się instytucja pater familias, który miał absolutną władzę życia i śmierci nad wszelkimi aspektami rytmu rzymskiego domu, a w tym w sprawach seksualnych. Mógł się zaspokoić z każdym, a w tym z własnymi dziećmi. Aż przyszła ta straszna cywilizacja chrześcijańska i takie praktyki ukróciła.

Aby osiągnąć swój cel, Foucault z wielkim powodzeniem fechtował moralnym relatywizmem, który jest obecnie jedną z najpotężniejszych broni w arsenale cywilizacji śmierci. Radykalizm seksualny nie tylko rozwala wytworzone przez tysiąclecia normy rodzinne, ale również pomaga bardzo w relatywizacji percepcji naszej rzeczywistości. A najpotężniejszą siłą napędzającą siły destrukcji jest naturalnie Lewica. To w jej objęciach schowały się przede wszystkim feministki, a większość z ich wiodących teoretyczek czerpie całymi garściami z Foucaulta.

W tym sensie zdekonstruowany patriarchat im nie przeszkadza.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także