Premier Mateusz Morawiecki ogłosił program szczepień. Czy to faktycznie światełko w tunelu i początek wychodzenia z pandemii, czy przeciwnie – nie należy popadać w hurraoptymizm?
Bolesław Piecha: Światełko w tunelu na pewno jest, jednak jak usłyszeliśmy dziś na konferencji, ten tunel będzie dość długi. Jednak jesteśmy o krok dalej. Lada dzień Europejska Agencja Leków zatwierdzi te szczepionki. Dopiero wtedy w ramach Unii Europejskiej będą one mogły być stosowane. Wielka Brytania mogła zrobić to wcześniej, ponieważ jej nie obowiązują te wymogi.
Drugą sprawą są kwestie logistyczne, a to wcale nie będzie takie łatwe. Szczepionki kupowane są od kilku podmiotów. Niektóre muszą być przechowywane w specjalnych warunkach, przy odpowiednich temperaturach, jest kwestia przechowywania i transportu tych preparatów. Nie są to warunki nie do spełnienia, ale niewątpliwie specyficznych i trudnych. No i oczywiście kwestia tego kto ma być zaszczepiony i kto ma tych szczepień dokonać. Bo wiemy, że akcja ma mieć charakter masowy, ma objąć kilkanaście, może ponad 20 milionów Polaków. A nie można przecież ludzi zmuszać do dalekich podróży.
Ma być osiem tysięcy punktów szczepień.
To dużo, jednak otwarte pozostaje pytanie, czy wystarczająco, czy te punkty nie powinny być jeszcze gdzieś uzupełnione. Te punkty mają przecież różną wydajność. Pamiętajmy, że są dwie szczepionki dla jednego pacjenta, w odstępie miesięcznym, więc za miesiąc po pierwszych szczepionkach będzie już ich dwa razy więcej – bo będą się zgłaszać nowi pacjenci i do tego będą ci do doszczepienia.
Następną sprawą jest przygotowanie na tej mapie drogowej kogo szczepić. Opinie epidemiologów i lekarzy są jednoznaczne – w pierwszej kolejności oprócz lekarzy i pracowników ochrony zdrowia powinni być zaszczepieni seniorzy, bo to oni najciężej przechodzą zakażenie COVID-19 i niestety najczęściej też umierają. Część tych seniorów ma kłopoty z poruszaniem się, i tu też trzeba to jakoś logistycznie rozwiązać. Po rozwiązaniu tych problemów będzie już można spokojnie przeprowadzać szczepienia. Ale też chciałbym trochę ostudzić ten optymizm – do wyszczepienia jest ponad 20 milionów Polaków. Wiemy, że część się nie będzie szczepiła. Wiemy też, że u niektórych wystąpią efekty uboczne. Trzeba to będzie bardzo dokładnie śledzić.
Przecież są zapewnienia, że szczepionka jest bezpieczna?
Pamiętajmy jednak, że nie została ona dopuszczona normalnym trybem, ale trybem ekstraordynaryjnym. W procedurze przyśpieszonej. Mamy owszem wyniki badań firm farmaceutycznych, że te preparaty zostały przebadane i działań niepożądanych nie będzie wiele. Nie znaczy to, że nie będzie ich wcale. Trzeba to monitorować i bardzo szczegółowo opisywać jeśli takie nieprawidłowości wystąpią, ale pomimo tych zastrzeżeń optymizm, tak nam wszystkim potrzebny, jest, mapa drogowa też jest, wiemy kto ma być zaszczepiony.
Wracając do tego światełka w tunelu – możemy określić kiedy wróci taka normalność, jak sprzed pandemii?
Być może początek lata przyniesie nam mocny oddech.
Są osoby niebędące seniorami, które np. mają zawód wymagający kontaktu z ludźmi, a do tego choroby współistniejące i obniżoną odporność, więc są bardziej zagrożone. Wiemy, że w pierwszej kolejności szczepiona ma być służba zdrowia i seniorzy. Czy w takim razie ktoś, kto chciałby zaszczepić się wcześniej, na przykład prywatnie, będzie mieć taką możliwość?
Zakazu zapewne nie będzie. Ja mam tu pewne wątpliwości. Przede wszystkim jak powiedziałem, to jest szczepionka zupełnie nowa. I tych skutków ubocznych zapewne nie będzie wiele, ale wystąpią. I bardzo ważne jest, aby je monitorować. Dlatego lepiej, by wszyscy zaszczepili się w ramach systemu ochrony zdrowia. Ale zakazu raczej nie będzie. No, chyba, że wszystkie szczepionki trafią wyłącznie do punktów szczepień, a w ogóle nie do aptek. Wtedy tematu prywatnych szczepionek nie będzie w ogóle. Ale zakazu jako takiego się nie spodziewam.
Głośno w ostatnich dniach jest o leku Amantadyna. Ma on podobno bardzo pomagać w leczeniu zakażenia COVID-19.
Tak i jakiś polityk nawet ogłosił, że cudownie wyzdrowiał. Przepraszam, ale on nie ma pojęcia na czym działanie takiego leku polega. Takich leków było już wiele. I się nie sprawdzały. Aktualna wiedza jest taka, że nie ma skutecznego leku na koronawirusa.
Jednak tu pomogło to wiceministrowi sprawiedliwości Marcinowi Warchołowi.
Przepraszam, ale w sprawach medycznych to jest dokładnie tak, jakbyśmy zaufali „babci Frani”. Pan Warchoł nie ma wystarczającej wiedzy medycznej. To, że po amantadynie poczuł się lepiej nie znaczy, że to ten lek mu pomógł. Być może, gdyby nie brał amantadyny, to też przebieg choroby byłby taki, że ona odpuściła. Nie wiemy tego. Oczywiście jeśli ktoś uważa, że amantadyna faktycznie pomaga na koronawirusa, zawsze można zgłosić lek do odpowiedniego testowania. Ale to, że amantadyna ma mało skutków ubocznych nie znaczy, że nie ma ich wcale. Jej przetestowanie, czy rzeczywiście jest skuteczna, może być dużo bardziej czasochłonną procedurą niż wdrożenie szczepionki, a może nie przynieść żadnych efektów. Obawiam się, że gdyby przetestowano amantadynę okazałoby się, że nie jest ona skutecznym lekiem w leczeniu COVID-19. Na razie wszystko wskazuje na to, że najskuteczniejszym sposobem zwalczenia pandemii będą szczepienia.
Czytaj też:
Preparat wciąż jest w fazie badań. Zaszczepiono już ponad 28 tys. Rosjan