Nazywanie firm, które z powodu nierównych przepisów nie mogą liczyć na pomoc z tarczy – firmami widmo – jest niedopuszczalne.
Ponad 30 mld zł. Tyle, zgodnie z licznikiem lockdownowym, od marca 2020 r. polska gospodarka straciła przez różne formy jej zamrażania. Kwotę wskazuje licznik strat uruchomiony przez Warsaw Enterprise Institute (WEI) i Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP).
Firmy, które są w bardzo trudnej sytuacji, nie wiedzą, co robić dalej – czy mają zawieszać działalność, czy zwalniać pracowników. Koszty cały czas rosną. Są np. restauracje czy hotele, których długi powinny być już wyznacznikiem podjęcia postępowania upadłościowego. Jeśli strategia rządu pozostanie bez zmian – nie będą w stanie przetrwać. To właśnie małe firmy są w tej chwili w najgorszej sytuacji. Niezależnie od branży, wszystkich dotyka zamrażanie gospodarki. Gospodarka to naczynia połączone i musi funkcjonować jako całość, jako jeden ekonomiczny organizm. Ludzie przyparci do ściany nie widzą wyjścia, zwłaszcza że wielu z nich ryzykuje majątkiem prywatnym. W Polsce bardzo popularna jest jednoosobowa działalność gospodarcza, która pociąga za sobą odpowiedzialność nie tylko majątkiem firmowym, lecz także osobistym, w tym majątkiem całej rodziny. W przypadku trwania dotychczasowego modelu walki z pandemią polskiego, prywatnego kapitału zaraz nie będzie. Grozi nam sytuacja, w której być może będziemy mieli tylko wielkie państwowe spółki i wielkie zagraniczne koncerny.
Małe i średnie firmy nie będą miały po prostu kapitału i sił na dalsze funkcjonowanie. Ponadto obecna sytuacja powoduje strach przed podejmowaniem ryzyka i ogranicza powstawanie nowych inicjatyw gospodarczych.
Sposobem na walkę z pandemią nie może być całkowite zamknięcie firm bez pełnego wsparcia dla wszystkich branż. A takich przypadków – pomimo niedawnego częściowego poluzowania obostrzeń – jest nadal dużo. Szczególnie niefortunny okazał się pomysł przyznawania dofinansowania według kodów PKD. Z tarczą branżową 6.0 przedsiębiorcy mają więc dwa poważne problemy. Po pierwsze, nie obejmuje ona wszystkich, którzy odnotowali duże straty przez pandemię. Po drugie, nawet ci, którzy mają odpowiedni kod PKD we wpisie do ewidencji działalności gospodarczej, pomocy nie dostaną, jeśli nie jest on zaznaczony jako przeważający.
A to nie jest jedyny problem z tarczą branżową. Wiele kodów PKD nie trafiło bowiem do ustawy. Według Adama Abramowicza, Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców, aż 36! Wykluczeni byli też ci, którzy działalność założyli dopiero w 2020 r. – na szczęcie tu apele pomogły i od 1 lutego z tarczy branżowej mogą korzystać także firmy założone w ubiegłym roku. Innym przykładem absurdu mogą być sklepiki szkolne czy uczelniane, które teoretycznie mogą działać, tylko nie mają komu sprzedawać, bo większość szkół i uczelni naucza zdalnie. To właśnie pokazuje jak w soczewce, że cierpią wszyscy, nieważne, czy dzisiaj akurat ich branża jest otwarta, czy podlega zamknięciu. Większość przedsiębiorców bardzo dobrze przygotowała swoje biznesy na restrykcje sanitarne. „Zachowaliśmy dystans, ograniczyliśmy liczbę gości, zainwestowaliśmy w środki konieczne do dezynfekcji” – mówi właścicielka stołecznego pubu. Dotyczy to barów, restauracji, siłowni, całego sektora, którego straty idą w setki milionów złotych, a który niestety nadal jest objęty całkowitym lockdownem. Od dawna słyszymy, że jeszcze chwila cierpliwości i wszystko wróci do normy. Tymczasem nadal mamy pozamykane większość biznesów, co doprowadza do absurdalnych sytuacji – restauracje zmieniają się w muzea, siłownie w wypożyczalnie sprzętu, a hotele w uzdrowiska. Przedsiębiorcy nie mają już siły i cierpliwości i to samo dotyczy konsumentów.
Wiemy, że za liczbami stoją ludzie z krwi i kości. Codziennie słyszymy o ludzkich dramatach, o straconych milionach. Poznajemy historie depresji, lęku o każdy dzień z powodu utraty miejsc pracy, niezapłaconych rachunków, niespłaconych kredytów, widma utraty dorobku życia. Jesteśmy odpowiedzialnym narodem, który potrafi stawić czoła wielu problemom. Należy spojrzeć na aktualną, jakże wyjątkową i trudną sytuację, zarówno z punktu widzenia gospodarki, która jest niezbędna do funkcjonowania kraju, jak i z punktu tworzących ją ludzi. Tego niestety ostatnimi czasy brakuje. Jeśli mówimy o solidarności społecznej i odpowiedzialnym zachowaniu, to pamiętajmy, że teraz jest okazja, aby to pokazać – ratując polski mały biznes, który tego ratunku potrzebuje. Dzisiaj jest również szansa na nowe otwarcie, właśnie taki „Nowy Polski Ład”, który może dać impuls rozwojowy na kolejne pokolenia. To zadanie dla liderów, aby trudności przekuć w sukces i postawić na budowę silnej, nowoczesnej, narodowej gospodarki, w oparciu o własny kapitał i polskich przedsiębiorców.