O ojcu Dariuszu Godawie OP pierwszy raz usłyszałem wiele lat temu od znajomych, a jego dzieło niesienia pomocy biednym dzieciom w Kamerunie sam śledziłem w sposób sporadyczny mniej więcej od 15 lat. Jego samego miałem okazję spotkać kilka razy w towarzystwie wolontariuszy i podopiecznych przy okazji akcji zbierania w Polsce pieniędzy na działalność domu dziecka w Kamerunie. Gdy 18 maja zobaczyłem w portalu „Wyborczej” jako główny tytuł dnia „Pan życia i śmierci. Koszmarny sierociniec zakonnika Dariusza Godawy” – przeżyłem szok i niedowierzanie. W miarę ukazywania się kolejnych części „międzynarodowego śledztwa”, jak je opisuje „GW”, szok malał, a niedowierzanie wzrastało. Postanowiłem zatem sprawdzić ich zawartość, tym bardziej że na Twitterze sam ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zdawał się podpierać własnym autorytetem oskarżenia „GW” wobec ks. Godawy, domagając się powołania specjalnej komisji do badania tego, co się do tej pory działo w Kamerunie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.