Francuski antysemityzm na ekranie. Ten proces wstrząsnął Paryżem

Francuski antysemityzm na ekranie. Ten proces wstrząsnął Paryżem

Dodano: 

Horoszewicz ukazuje też nastroje społeczne ówczesnej Francji. Niechęć do Żydów zagnieździła się po każdej stronie sceny politycznej. „W nurcie antysemityzmu ekonomicznego mieściły się hasła »śmierć pasożytnictwu, wojna Żydom« (fourierysta Alphonse Toussnel, 1845) i poglądy Proudhona głoszącego, że »Żyd jest wrogiem rodzaju ludzkiego«, a »nienawiść do Żyda podobnie jak do Anglika należy ustanowić kanonem politycznej wiary Francuzów«”. Antysemityzm przybierał nieraz formy groteskowe: „nastąpiło tam przerzucanie na Żyda różnych lęków związanych z płciowością. Ujawniły się na przykład obawy przed rzekomym zamiarem obrzezania (niekiedy pojmowanym jako kastracja…) wszystkich Francuzów”. Barrès dostrzegał „nos etniczny” i oblicze „pocące się zdradą”, o której wnioskował po prostu „z jego rasy”.

Horoszewicz, na podstawie liczby prenumeratorów skrajnie antyżydowskich pism wśród księży, wyliczył też, na ile owe postawy podzielał francuski kościół: „Można wysnuć domniemanie, że bardziej aktywny i uzewnętrzniony antysemityzm cechował znikomy procent duchowieństwa (1–2%). Przykładowo brak przekazów, by duchowieństwo […] w jakiejkolwiek formie szerzyło antysemityzm w szkołach. Oczywiście antysemityzm »wyciszony« był rozleglejszy, ale jego rozmiarów nie da się określić”.

Przedstawione w filmie ruchawki i awantury po publikacji artykułu Zoli nie były wcale najbardziej brutalne. „Pogromy w kilku miastach Algierii […] były dotkliwsze. Doliczono się kilkudziesięciu zabitych i wielu rannych, całe ulice ze sklepami w dzielnicy żydowskiej obrabowano, synagogi zbezczeszczono. I to właśnie tam powstała piosenka przewidująca wysłanie Żydów na Madagaskar”. Horoszewicz na końcu jednego z rozdziałów swojej książki przytacza dość znamienną opinię reżysera Jeana Cherasse’a: „My, Francuzi, którzy wywołaliśmy »sprawę Dreyfusa«, jesteśmy równie odpowiedzialni za rozwój trendu antysemickiego jak naziści, którzy przemoc słowną przeobrazili w ludobójstwo”. Film Polańskiego traci nieco z powodu braku ukazania owego klimatu ostatnich dekad XIX w.

Fałszywy przyjaciel

„W trudnych czasach jeden człowiek może zmienić bieg historii”. To hasło promujące film. Chodzi w nim oczywiście o ppłk. Picquarta, który staje się liderem całego ruchu walczącego z bezdusznym i niesprawiedliwym wojskowym wymiarem sprawiedliwości. Philipe Oriol, francuski historyk specjalizujący się w aferze Dreyfusa, nie zgadza się z takim postawieniem sprawy. Historyk nie ukrywa, że przyspieszył pracę nad swoją kolejną książką „Le Faux ami du capitaine Dreyfus. Picquart, l'Affaire et ses mythes” („Fałszywy przyjaciel kapitana Dreyfusa. Picquart. Sprawa i jej mity”), wiedząc, że Polański pracuje nad filmem o słynnej aferze i że głównym pozytywnym bohaterem będzie tam właśnie Picquart. Według Oriola Picquart był zwykłym oportunistą, a antysemitą pozostał do końca całej sprawy.

Oriol nie odmawia oczywiście podpułkownikowi zdolności śledczych i poczucia sprawiedliwości. W wywiadzie dla portalu „Retronews” historyk mówił tak na temat roli Picquarta w wyjaśnieniu afery: „Aby podnieść alarm, trzeba wołać do ludzi. Leblois (adwokat – przyp. J.O.) był takim alarmistą, Scheurer-Kesner (przewodniczący Senatu – przyp. J.O.) nim był. Ale nie Picquart. Dokonał wielkiego odkrycia, starał się, aby sprawiedliwości stało się zadość, ale pogodził się ze swoją porażką. […] W niepublikowanych wspomnieniach podaje on wyjaśnienie swojej postawy. Faktycznie powiedział wówczas, iż nie zamierzał zabrać wiedzy o aferze do grobu, ale zapewnił jednocześnie generała Gonsa, że nie będzie działałzdecydowanie i szybko. […] Dziś wiemy, że nie miał nic wspólnego z wcześniejszymi przeciekami do prasy, za które był oskarżony. Prowadził nawet śledztwo w tej sprawie i zapobiegł publikacji artykułu napisanego w obronie Dreyfusa”.

W rozmowie z „Franceculture.fr” Oriol dodaje: „Picquartowi zależało przede wszystkim na wizerunku armii. Widział, że kiedyś błędy wymiaru sprawiedliwości wyjdą na jaw i chciał mieć nad tym procesem kontrolę. […] Robił wszystko, aby przestano mówić o aferze Dreyfusa lub powiedzieć jak najmniej, gdy nie miał już możliwości milczeć”. O jego roli po wydaleniu z wojska w lutym 1898 r. mówi zaś tak: „Picquartowi chodziło przede wszystkim o powrót do służby i możliwość kontynuowania kariery. Nie obchodził go w tym momencie Dreyfus”.

Dużo większą rolę w upublicznieniu afery oraz napiętnowaniu prawdziwego zdrajcy – Esterhazy’ego – Oriol przypisuje cywilom: rodzinie Dreyfusa oraz poszczególnym politykom i prawnikom. Pisze: „Prawdziwe odkrycie roli Esterhazy’ego zostało poczynione przez Mathieu Dreyfusa. Dzięki informacjom dostarczonym mu przez brokera Jacques’a de Castro stwierdził on, kto jest prawdziwym zdrajcą, i zawiadomił o tym Ministra Wojny. Odkrył to niezależnie od Picquarta, który wiedział o sprawie od 5 miesięcy. Picquart powiedział o odkryciu swojemu przyjacielowi i prawnikowi Leblois, zabraniając mu jednocześnie rozmawiać z rodziną Dreyfusa”.

Francuski historyk ma też bardzo poważne zastrzeżenia co do postawy Picquarta wobec Dreyfusa w ostatnim akcie całej sprawy: „Przez te siedem lat od ułaskawienia do rehabilitacji w 1906 r. Picquart był nieustępliwy w sprawie Dreyfusa. Atakował go w prasie. Mówił, że ów był niewdzięczny i że unikał z nim kontaktu. W jego listach pojawiają się oskarżenia wobec rodziny Dreyfusa i jej postawy wobec adwokata o to, że nie zapłacili honorarium, lub kłócili się o uprzednio już wynegocjowaną kwotę”.

Polański, chcąc być wierny faktom, nie mógł ukryć antysemityzmu Picquarta. Wygładził i ugrzecznił jednak ów rys osobowości podpułkownika. W kuluarach szkoły wojskowej Picquart w kulturalny sposób stwierdza, że jego niechętna postawa wobec Żydów jako instytucjonalnej zbiorowości w żaden sposób nie przekłada się na stosunek do samego Dreyfusa jako człowieka. Oriol punktuje i to: „W liście do generała de Gallifeta w 1891 r. wyraził się na temat Josepha Reinacha, później jednego ze słynniejszych dreyfusistów i pierwszego historyka opisującego ową aferę, w następujący sposób: »Ten brudny Żyd mnie przeraża«”. Oriol przytacza również inną wypowiedź Picquarta o Dreyfusie już po jego ułaskawieniu i rehabilitacji: „»Proszę sobie wyobrazić, że to zwierzę chce zostać podpułkownikiem« – powiedział do generała Mileta […]”. W 1901 r. napisał list: „Wiem, że pewnego dnia stanę się celem ataku Żydów, w szczególności Dreyfusa”.

Oriol odnosi się również do wcale nieoczywistych linii podziału we francuskim społeczeństwie: „Można było być zwolennikiem Dreyfusa i jednocześnie antysemitą. Najlepszymi przykładami są Urban Cohier i Jean Ajalbert. Ten drugi stanie się po latach współpracownikiem propagandy podczas okupacji niemieckiej”. Warto jeszcze dodać za Horoszewiczem, że późniejszy premier Clemenceau, zanim przystąpił do grona obrońców niesłusznie skazanego kapitana, wyrażał się o nim tak: „Nic poza plugawą duszą, sercem nikczemnym!”. Kino rządzi się jednak swoimi prawami. Picquart – oficer śledczy, samotny sprawiedliwy walczący z systemem – trafia do zbiorowej wyobraźni lepiej niż grupa prawników, pisarzy i polityków pisząca artykuły, polemiki i pozwy.

Artykuł został opublikowany w 3/2020 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.

Czytaj także