Jak przyznał w rozmowie z Interią ks. Kobyliński, stracił nadzieję na oczyszczenie polskiego Kościoła po "sposobie rozwiązania przez władze kościelne sprawy arcybiskupa Wiktora Skworca".
– Nie ma szansy na oczyszczenie Kościoła. Kryzys będzie się pogłębiał. Jeszcze bardziej opustoszeją seminaria duchowne i klasztory. Będzie u nas Irlandia, ale nie od razu. Stopniowo, powoli – ocenił.
Jak podkreślał duchowny, "słabnięcie pozycji Kościoła katolickiego będzie u nas trwało dłużej niż na przykład w Holandii czy Belgii", ponieważ większość społeczeństwa to katolicy, a środowiska, które dążą do całkowitej laicyzacji są w skrajnej mniejszości.
– W Polsce nawet jeśli ktoś źle życzy Kościołowi, pluje na niego i nie zostawia suchej nitki na biskupach, to najczęściej wciąż pozostaje obrzędowym katolikiem – pójdzie ze święconką w Wielką Sobotę, ochrzci dziecko w kościele i chce mieć pogrzeb katolicki. Dlatego wielu Polaków nie widzi dziś Polski całkowicie bez Kościoła i religii. Kaczyński, Michnik i Tusk dobrze odczytali aktualny stan świadomości naszego społeczeństwa. Dziś w Polsce nie ma zgody większości mieszkańców na szybką i radykalną laicyzację całego kraju – stwierdził.
W kręgach kościelnych wiedzieli o tym już w latach 90.
Duchowny odniósł się do nagłośnionej ostatnio przez Paulinę Guzik w "Więziach" sprawy dominikanina Pawła M. "Tłukł mnie do nieprzytomności, a potem gwałcił. Pamiętam, jak raz uciekłam. Dogonił mnie swoim busem i zaciągnął za włosy do środka. Tłumaczył, że jeśli nie wypełnię we wspólnocie woli Bożej, diabeł zdobędzie cały świat" – opisywała jedna z jego ofiar.
– Myślę, że tak brutalnych przykładów w Polsce będzie stosunkowo niewiele. Niestety, o działaniu tego dominikanina już w latach 90. było powszechnie wiadomo w kręgach kościelnych. Pies z kulawą nogą nie chciał się tym zainteresować. Nie reagowały władze kościelne w Poznaniu czy we Wrocławiu – mówił ks. Kobyliński w rozmowie z Interią.
– Z moich wiarygodnych informacji wynika, że osoby pokrzywdzone były potraktowane z niezwykłą brutalnością przez ówczesnego prowincjała o. Macieja Ziębę. Sposób, w jaki wyrażał się on o zgwałconych kobietach, jest absolutnie przerażający. W tej sprawie przez ponad 20 lat mieliśmy zmowę milczenia na najwyższych poziomach władzy w zakonie dominikanów oraz w archidiecezji wrocławskiej. Takich makabrycznych sytuacji w skali kraju będzie niewiele, ale znajdziemy bardzo dużo łagodniejszych form manipulacji religijnej, także groźnych – ocenił.
Niechęć do szczepień. Ks. Kobyliński: Owoc bardzo niskiego stanu intelektualnego naszej polskiej religijności
Jak przyznał ks. prof. Andrzej Kobyliński, "w Polsce kwitną magia i zabobon", a w momencie wybuchu pandemii doszło do zmian religijnych w naszym kraju.
– Od marca 2020 r. obserwujemy wysyp postaw zupełne irracjonalnych, niezgodnych z obecnym stanem wiedzy naukowej. W pewnym sensie te wszystkie trupy, które w szafach naszego Kościoła gdzieś były poukrywane, nagle wypadły i można przywołać setki wypowiedzi z ostatnich miesięcy teologów, księży, zakonników, biskupów czy arcybiskupów, które są kompletnie zdumiewające, szkodliwe i ośmieszające religię – ocenił.
– Im więcej zabobonu i magii, tym mniej zdrowego rozsądku w obliczu pandemii. Obecna niechęć do szczepień przeciw COVID-19 jest w dużym stopniu owocem bardzo niskiego stanu intelektualnego naszej polskiej religijności. A mapa szczepień jest odwrotnie proporcjonalna do mapy religijności, tzn. im bardziej religijne regiony w naszym kraju, jak Podhale, Podkarpacie i Podlasie, tym niższy poziom osób zaszczepionych albo tych, które chcą się zaszczepić – zauważył.
Dopytywany, czy apel abp. Gądeckiego coś zmieni, stwierdził, że "obecnie nikt nie słucha takich apeli". – Mamy 16 miesięcy od wybuchu pandemii – gdzie wszyscy byli przez ten czas? – dodał.
Czytaj też:
Niemcy: Co roku Kościół traci ponad 200 tys. wiernychCzytaj też:
Winnickiemu puściły nerwy: To istota rządów Franciszka. Diabli nadaliCzytaj też:
Od polityki do schizmy. Konflikt, którego skutki odczuwamy do dziś