Pamiętam dobrze, jak rok i trochę temu mówiono jak to wspaniale Japonia – w przeciwieństwie do innych azjatyckich państw – radzi sobie z zarazą. Byłem w tym roku, ba, przed miesiącem z okazji Igrzysk Olimpijskich w Tokio i wiem jakie są statystyki, jaki jest wzrost zachorowań – wiedząc to wszystko jakże się cieszę, że mieszkam w Polsce, a nie w „Kraju Kwitnącej Wiśni”. To takie uwagi na marginesie przed spodziewaną czwartą falą pandemii.
A tak swoją drogą, to porównuję – w dniu, w którym piszę te słowa – statystyki. One raczej nie kłamią, choć oczywiście można je różnie interpretować. I oto w Polsce wykryto właśnie 183 nowe przypadki COVID-19 (nikt nie umarł). Natomiast w Indiach 39,5 tysiąca, w Wielkiej Brytanii 37 tysięcy, a w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej 35,5 tysięca. Te różnice robią wrażenie. Przynajmniej dla mnie – kolosalne. Trudno się może porównywać demograficznie z wielkim subkontynentem – Indiami i gigantycznymi USA, ale na pewno z Wielką Brytanią możemy. Owszem, ludnościowo to ponad półtorej Polski, ale liczbę zachorowań mają prawie 20 razy (sic!) większą niż w naszym kraju.
A teraz o innej zarazie. O talibach. Właśnie czytam, że nasza Unia Europejska ma już „mapę drogową”, po zrealizowaniu której można zaprzyjaźnić się z talibami. Bruksela postawiła pięć zasadniczych warunków i liczy, że taliban je spełni. A jak spełni, to pomoc, na przykład humanitarna, będzie hulać jak kiedyś. Można się domyśleć, że narkobiznes i narkoeksport też będzie rozwijał się dynamicznie, bo surowe zasady moralne radykalnych muzułmanów jakoś wcale nie przeszkadzały tymże radykalnym muzułmanom czyli talibom czerpać spore zyski z upraw, chronić je i zapewniać płynność, że tak powiem, produkcji.
Cóż, i jak to skomentować? Dokładnie przedwczoraj ukazał się w „New Delhi Times” mój artykuł, którego tytuł może być chyba najlepszym, a jednocześnie najbardziej lapidarnym komentarzem: „Nie ma »złych« i »dobrych« talibów”…
Czytaj też:
Opozycja na Węgrzech: Podobieństwa do polskiej i różnice...Czytaj też:
Czarnecki: My potrzebujemy prezydenta Andrzeja Dudy, a on potrzebuje nas
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.