Kryzysy przechodzą wszystkie polityczne formacje, partie czy ruchy społeczne. Kompromitacja lidera, wizerunkowe katastrofy – to się zdarza i nie musi oznaczać końca. Kwestią decydującą jest sposób reagowania na kryzys. I to właśnie nie tyle obecne problemy „opozycji totalnej”, ile reakcje jej działaczy oraz sympatyków pokazują, że nie ma ona przyszłości. Dobrym ich przykładem była emocjonalna tyrada Sławomira Sierakowskiego w Radiu TOK FM, której zapis stał się hitem politycznego Internetu. Sierakowski mówi o opozycji, że się „sfajdała”, w mocnych słowach potępia Kijowskiego i Petru, a najmocniej Schetynę, oskarżając go o to, że bez sensu zakończył protest, zamiast trwać w Sejmie, aż Kaczyński musiałby użyć siły. (...)
Trwałe przeniesienie się obozu Okrągłego Stołu w „rajską dziedzinę ułudy” to tylko część szerszego schorzenia elit III RP, u którego podstaw leży to, co psychiatria nazywa „urojeniem wyższościowym”. Wierząc, że są pod każdym względem lepsze, nie są owe elity zdolne widzieć swoich przeciwników inaczej niż w sposób pogardliwy. To uniemożliwia dostrzeganie rzeczywistości. Jarosław Kaczyński udzielił wielu wywiadów, napisał książkę, bardzo szczerze mówi tam o swych zamiarach, a jeszcze więcej da się wyczytać o nim między wierszami. Jego wrogów to nie interesuje – wystarczy im tyle rozumu, ile ma go Daniel Olbrychski. Kaczyński jest po prostu wstrętny, podły, zakompleksiony i chce władzy, a wszyscy nasi wrogowie to nikczemne, służalcze kanalie – i już. Wystarczy mówić to głośno, a dobro – czyli my – musi zwyciężyć.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.