Donald Tusk nie może, ale musi. To znaczy, nie może sobie poradzić z rządzeniem, ale rządzić musi, bo gdyby nie rządził, Kaczyński zniszczyłby demokrację.
Rafał A. Ziemkiewicz
Ta prosta prawda znana jest od czasów pamiętnej okładki „Polityki”, poprzedzonej dziesiątkami wywiadów, jakich lokalne autorytety, na czele z Geremkiem, Mazowieckim, Edelmanem, Bartoszewskim i Wałęsą, udzielały w latach 2005–2007 zachodnioeuropejskim mediom, rozdzierając szaty, że w Polsce ginie demokracja. W tle owych jeremiad znajdowały się setki informacji dziś zajadle prorządowych gazet o kolejnych przejawach autorytaryzmu PiS, o naciskach, nadużyciach i represjach, z których ani jedna (słownie: ani jedna) nie znalazła potem potwierdzenia mimo powołania w tym celu specjalnych zespołów prokuratorskich i aż dwóch komisji sejmowych.
Zostawmy na kiedy indziej kwestię, czy kiedykolwiek w kraju mającym formalnie wolne media doszło w czasach pokoju do porównywalnego propagandowego zmanipulowania społeczeństwa, i skupmy się na tym jednym aspekcie sprawy: Tusk i PO gwarantem demokracji. Platforma może zdaniem jej medialnych szalikowców knocić każdą sprawę, jakiej tknie, demolować finanse, służbę zdrowia, politykę zagraniczną i wszystko inne, kraść, kupczyć stanowiskami − na wszystko trzeba się godzić, bo PO to „normalna demokratyczna partia”, a PiS to zagrożenie autorytaryzmem. Rola gwaranta demokracji daje też Tuskowi immunitet gwarantujący bezkarne dopuszczanie się wszelkiego rodzaju nacisków (zmiana szefa CBA), nadużyć (masowe podsłuchiwanie obywateli) czy represji (Antykomor), które ze zgrozą insynuowano poprzedniemu premierowi.
Ostatnie tygodnie minionego roku dopisały do tej symfonii na cześć „normalnej demokratycznej partii” wspaniały akord. Oto, nie umiejąc dorżnąć konkurencyjnej „watahy”, dorżnął oberdemokrata Tusk opozycję w PO, likwidując Schetynę i zapowiadając odstrzelenie Grupińskiego – w imię zasady, że „partia musi być jak jedna pięść”. Demokratyczna pięść, oczywiście. I aby podkreślić, jak bardzo podniósł na wyższy poziom demokrację w III RP, zaproponował opozycji „okrągły stół”, jasno wskazując, że po siedmiu latach rządów tego − Piotr Gociek chyba zgodzi się na pożyczenie słowa − demokratora - demokratura III RP znalazła się na etapie PRL późnego Jaruzelskiego i Kiszczaka.
foto: Andrzej Barabasz/wiki