Kiedy przed rokiem wspomniałem, że wybór na prezydenta USA Joe Bidena oznacza zwycięstwo neomarksistowskiego ideologa, wielu czytelników było zaskoczonych.
Jak to, pytali, możliwe, żeby w Stanach Zjednoczonych w demokratyczny sposób doszedł do władzy lewicowy radykał i to jeszcze na dodatek, jakby nie było, katolik? Otóż jest to jak najbardziej możliwe. Bowiem obecne Stany Zjednoczone mają coraz mniej wspólnego z dawnym państwem wolności, z krainą swobód i niezależnych jednostek. Przeciwnie. Z każdym dniem widać wyraźniej, jak przekształcają się one – mimo wciąż na szczęście silnego oporu – w jeden wielki sowiecki kołchoz, którego znakiem rozpoznawczym musi być walka z religią i z chrześcijaństwem.
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.