W czwartek premier Mateusz Morawiecki przedstawił szczegóły tzw. tarczy antyinflacyjnej. Rozwiązania mają obniżyć ceny paliw, energii i żywności. To odpowiedź na rekordowo wysoką inflację.
Robert Biedroń zapytany na antenie Polsat News o to, czy może pochwalić premiera za przygotowane propozycje, powiedział: – Chciałbym, ale nie mogę, to musztarda po obiedzie. Lewica wiele tygodni temu zwracała uwagę, że trzeba podjąć pewne działania, mieliśmy konkretne propozycje, to nie zostało zrobione.
Biedroń: Ratowałem Słupsk
– Ratowałem Słupsk, więc wiem, jak prowadzić finanse publiczne, mógłbym w tej sprawie wiele powiedzieć – zaznaczył współprzewodniczący Nowej Lewicy.
– Trzeba rozmawiać z opozycją, szukać dobrych rozwiązań. My jako lewica walczymy o zwykłego człowieka. Morawiecki się wyżywi, to jest milioner, bankier; klasa polityczna się wyżywi, ale pytanie brzmi: jakie będą święta zwykłego człowieka? – dopytywał polityk.
Wedle założeń tzw. tarczy antyinflacyjnej, najbiedniejsze rodziny otrzymają od 400 do 1150 zł dodatku na rok. Według Biedronia "inflacja im to zje". – Ludzie nie będą zadowoleni z tych decyzji, bo zobaczą, że tracą na tym – stwierdził gość Polsat News.
– Państwo powinno stworzyć takie ramy, gdzie ludzie będą czuli się bezpiecznie jeśli chodzi o przyszłość finansową – dodał Biedroń. – To jest gwóźdź do trumny wielu ludzi, którym nie starcza do pierwszego i szalupa ratunkowa dla rządzących, którzy widzą, że ich notowania spadają, a ceny rosną – powiedział europoseł.