Łukasz Warzecha: Od jak dawna było wiadomo, że Polska nie poprze Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: Polskie zastrzeżenia w stosunku do Donalda Tuska były znane od dawna. Prawo i Sprawiedliwość krytycznie oceniało jego działalność jako polskiego premiera, a także jako przewodniczącego Rady Europejskiej. Polityka jest natomiast sztuką kompromisu i można sobie było wyobrazić, że przy spełnieniu pewnych warunków, mimo licznych zastrzeżeń, byłaby jednak z naszej strony niechętna zgoda na dalsze sprawowanie przez niego funkcji. Przecież poparliśmy ostatecznie tę kandydaturę w 2014 r.
Dlaczego teraz nie mogliście zrobić tego samego?
Wtedy byliśmy w opozycji, dziś jesteśmy partią rządzącą. Obserwowaliśmy poczynania Tuska w Radzie Europejskiej i wyciągaliśmy wnioski. Sam Donald Tusk nie wystąpił o poparcie polskiego rządu. Ponadto w europejskich instytucjach trwają działania przeciwko Polsce, którym były premier się nie przeciwstawiał, a nawet można mieć uzasadnione przekonanie, że je wspierał. Tego wszystkiego nie było dwa i pół roku temu. Mimo to – podkreślam ponownie – istniała możliwość dogadania się ze zwolennikami jego kandydatury, a więc przede wszystkim z Niemcami.
Pytam o moment, w którym zapadła polityczna decyzja o niepopieraniu Tuska. Jeśli było to dość dawno – a tak wynika z pana słów – to powstaje pytanie, czy nie mogliśmy lepiej przygotować swojej dyplomatycznej ofensywy.
Od dawna było wiadomo, że to nie nasz kandydat i chętnie widzielibyśmy na tym miejscu kogoś innego, najlepiej oczywiście innego Polaka. Zgoda na dalsze pełnienie przez Donalda Tuska funkcji w Radzie Europejskiej byłaby dla nas bardzo trudna, ale byliśmy gotowi do kompromisu w zamian za ustępstwa w ważnych dla Polski sprawach. Nie można zatem mówić, że ostateczna decyzja o sposobie naszego działania w tej sprawie zapadła dawno. Przeciwnie – decyzja, że kompromisu nie będzie, zapadła późno.
Czego mogłyby dotyczyć te ustępstwa?
Chociażby budowy gazociągu Nord Stream 2. Nasz niemiecki partner – który wciąż twierdzi, że to projekt czysto biznesowy, w co nikt oczywiście nie wierzy nawet w Parlamencie Europejskim – mógł na przykład powiedzieć: „Bardzo nam zależy, żeby nasz kandydat Donald Tusk sprawował nadal swoją funkcję, więc jesteśmy gotowi ustąpić w sprawie gazociągu”. Mając na szali bardzo ważny interes Polski i Donalda Tuska, wybralibyśmy na pewno to pierwsze.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.