Angielskie powiedzenie opisujące chęć skorzystania z dwóch wykluczających się możliwości jak ulał pasuje do opisu tego, co dzieje się teraz we Włoszech wokół styczniowych wyborów prezydenckich.
Co gorsza, naród w tych wyborach nie ma nic do gadania. Prezydenta wybierają parlament i elektorzy regionów. Kłania się stary żart sylwestrowy Polaków: „Naród pije szampana ustami swoich przedstawicieli”.
Odchodzący prezydent Sergio Mattarella, gdy parlament obalił premiera Contego i nie zdołał go nikim zastąpić, wyczarował Włochom z kapelusza superbankiera Maria Draghiego. Powstała nieprawdopodobna lewicowo-prawicowa koalicja, która istnieje tylko dlatego, że jej polityków za twarz trzyma premier Draghi, powściągliwy, wyrafinowany człowiek niewielu słów, na „ty” z niemal wszystkimi możnymi tego świata.
Źródło: DoRzeczy.pl