Rada, oprócz tego, że mierzyłem się wraz z narodem codziennie z jej decyzjami, nawinęła mi się na celownik dwa razy: raz jak wyszło, głównie dzięki panu Pawlickiemu, że tam lobbysta na lobbyście siedzi i strzykawką pogania. Drugi raz (co symptomatyczne dla dzisiejszych zdarzeń) poświęciłem jej wpis, gdy Rada wyraźnie zaczęła flirtować z opozycją, potwierdzając jej tezę, że rząd nic nie robi a ludzie umierają.
Rada odchodzi
A więc Rada zrezygnowała. Ustąpiło 13 z 17 jej członków, mniej więcej tylu, ilu naliczył lobbystów w jej łonie redaktor Pawlicki. W uzasadnieniu tego kroku głównie żalono się na to, że rząd przestał słuchać zaleceń i rekomendacji, a więc współpraca nie ma sensu. Każe to przyjrzeć się ciałom doradczym co do ich funkcji – te, jako się rzekło – doradzały a decyzje podejmował premier. Należy o tej formule pamiętać, bo zapomnieliśmy o dwóch rzeczach. Rada jest do rady, a decydent od decydowania. Nasza Rada przyzwyczaiła się do tego, że jej słowo droższe kowida, komunikowała swe opinie jak decyzje, które bardzo szybko stawały się pandemicznym ciałem w wykonaniu ministra Niedzielskiego. I tak się Rada przyzwyczaiła. Członkowie Rady nie wychodzili z mediów, puszyli się straszyli, śmieszyli i przestraszali. A tu przestało wychodzić.
Po drugie – to był niekonstytucyjny super rząd. Na nieprotokołowanych zebraniach Rady podejmowano decyzje kluczowe dla całych grup społecznych, branż, szkolnictwa, relacji społecznych i (okazało się, nielegalnych) całych paczek rozporządzeń. Na zewnątrz, ale i chyba w rzeczywistości wychodziło, że „rada rządzi, rada radzi”, ale właśnie… czy nie zdradzi?
Rada zagrywa
Na początku myślałem, że to taki szantażyk, że zgłosili gremialnie rezygnację, by dać sobie wspólnie z rządem weekend na dogadanie się. Nawet zadeklarowano w mediach, że się odchodzący powstrzymają od komentarzy do poniedziałku. W weekend myślano, że przyjdzie rządowa koza do eksperckiego woza. Ale KPRM sprawdził bluff i oświadczył już w dniu „owym”, że bardzo dziękuje za wkład, i że, rzeczywiście, jak uważa Rada, formuła współpracy wyczerpała się. Minister Niedzielski dostał zadanie opracowania nowej formuły, choć był podobno wściekły (Niedzielski? emocje?) z powodu tego ruchu Rady. Wielu uważa, że ta „nowa formuła” to będzie tak, że i tak większość z byłych ekspertów znowu ujrzymy, tylko, że w innych ciałach, o czym nie omieszkał napomknąć sam minister w deklaracji (nadziei?), że „się jeszcze zobaczymy”.
A więc Rada zagrała va banque, bo postawiła się w sytuacji zero-jedynkowej. A gdyby rząd przyszedł do Rady jak do eksperckiej Canossy, to już wtedy gralibyśmy na nową, jeszcze bardziej kowidową nutę. To znaczy rząd by musiał przycisnąć obostrzeniowo, bo na brak takich ruchów żaliła się w liście pożegnalnym ustępująca Rada. Bo ta ma podobno sprawdzone, acz nie stosowane przez rząd środki zbawienne dla czasów pandemii. Tak, wiemy. Widzimy te sprawdzanie się strategii szczepiennych w innych krajach, których zażądałaby Rada, gdyby wróciła. Mamy największą od początków pandemii fale zakażeń, wyraźnie zwyżkującej w krajach o zaszczepieniu po kokardę. Chcemy powtórzyć tę ścieżkę? Tak, wiemy, u nich tam umierają rzadziej, ale u nas liczymy tak śmierci kowidowe, że w innych krajach podobne przypadki stanowiłyby ledwie 1/3 zgonów klasyfikowanych jako kowidowe. U nas manipulowano przy statystykach, tak by wykazać skuteczność szczepionek, zaś winę, że nie idzie zrzucić na wciąż dużą grupę niezaszczepionych, która będzie rosła, bo będą z niej odpadać z definicji ci, którym się zaraz skończy ważność drugiej dawki. Ciekawe jaki model nam tu groził? Australijski zamordyzm? Francuski sanitaryzm? Czy od razu hop do Austrii z maseczkami noszonymi w mieszkaniach?
Rada polityczna
Od razu wdał się aspekt polityczny, bo kowid stał się sprawą plemienną, w sensie podziałów wojny polsko-polskiej, również. Ja mam taką koncepcję: do tej pory było porozumienie ponad podziałami w sprawach kowidowych. Głosowali równo, tylko Konfederacja kasandryczyła. Teraz, tak jakoś w okolicach zamiany Delty na Omikrona doszło do pęknięcia. Po pierwsze w łonie władzy, bo ta się już gotowała na pakiety a la Zachód, a tu wyhamowano gotowe „sposoby” w ostatniej chwili i paru ekspertów (tu się wyrywni z Rady musieli wnerwić) musiało zjeść swój język, wystawiony nieledwie dzień wcześniej. I tu zaobserwowaliśmy zerwanie niepisanego paktu kowidowego. Zaatakowała opozycja, że Morawiecki z Kaczyńskim mordują wszystkich Polaków, jako ostatni na globie nie chcą wprowadzić przymusu szczepień (a które państwo go już wprowadziło?), tylko dlatego, że ciemnogrodzki elektorat PiSu szczepić się nie chce bo jest durny. PiS wedle tej narracji miał więc ratować swój twardy elektorat, tańcząc na trumnach, tym razem – kowidowych.
Ja myślę, że jest tak: PiS ma badania, że jak by zrobił taki obowiązek to by oberwał srogo nie tylko od swego elektoratu (tu też), ale od wszystkich, bo akurat foliarze rozkładają się równo w preferencjach partyjnych. A więc mamy w Polsce, tak-tak marudzący antysanitaryści, do czynienia z jednym z bardziej liberalnych rządów pandemicznych. To znaczy, jak na garbatego to przystojny. Ja naprawdę widziałem tysiące Czechów czy Niemców, którzy przyjechali na jarmark świąteczny do takiego Wrocławia tylko po to by zdjąć z twarzy ten poniżający kaganiec i usiąść bez QR kodu w knajpie. Były ich tysiące. Uśmiechniętych. Wiem, teraz umierają tam tych swoich Nahodach czy Dreznach pod respiratorami. Wiem.
A teraz opozycja – ona po pierwsze nawołuje do swoich jaki to ten PiS morderczy, przecież my jesteśmy światli i wiemy jak działa nauka, nie to co tamci z Podlaskiego. To było jasne, skoro pakt został zerwany, to trzeba było się (nieładnie) różnić, a więc nie przecież w stronę liberalizacji, tylko podostrzeń, jak ci tam na Zachodzie, a już w Brukseli to szczególnie. Ale ta narracja ma popychać PiS do obostrzeń w celu oczywistym. PiS wprowadza obostrzenia, mamy protesty, poparcie spada i TVN wyjeżdża z wozami transmisyjnymi, by zdać relacje, że PiS za mało bije foliarzy. Coś jak w przypadku Marszu Niepodległości, tyle, że na większą skalę.
Opozycja wróży upadek i tsunami pandemii. Jesteśmy bowiem bez Rady bezbronni. Nawet pani Wielowiejska z Wyborczej się tym zamartwia – kto weźmie teraz odpowiedzialność za pandemię? Aha! To znaczy, że Rada do tej pory tę odpowiedzialność brała na siebie? To bardzo interesujące. A więc, wzorem premiera-ikony opozycji, bierzemy i robimy grubą kreskę i patrzymy się wstecz, od początku pandemii do dziś (patrzymy na licznik – 683. dzień pandemii). I jaki mamy bilans tej, jak się okazało – odpowiedzialności? Nie chcę się wywnętrzać nad subtelnościami, ale jeden wynik działań Rady świeci się na czerwono. Mistrzowie świata w ponadnormatywnych, niekowidowych zgonach. Mimo statystycznej ekwilibrystyki. A ta kategoria, panowie, to jest wynik WYŁĄCZNIE działań administracyjnych. Nie zjadliwego szczególnie w Polsce wirusa, tylko wcielonych w życie WASZYCH decyzji (przepraszam – sugestii).
I teraz w bieżącą politykę wchodzi Rada, cała na biało. Jak się gibnęło z jej rekomendacjami to od razu zaludniła TVNy, czy TOKi, że rząd morduje Polaków. Wpisując się w narracje opozycji. Nie jest to tylko zbieg okoliczności, bo ja tam tych głównych ultrasów przebadałem wstecz na okoliczność poglądów politycznych. To opozycja totalna w postaci czystej. Nie wiem z jakiego klucza wybierał ich do Rady premier, bo tam albo lobbysta Big Farmy, albo zadeklarowany kodziarz, a czasami zbieg obu tych chorób współistniejących. I teraz Rada schodzi z boiska (myślę, że wrócą, bo jak inaczej Big Farma będzie dawała swoje „zdanie”) w glorii opozycyjnego męczennictwa w dziele ratowania substancji narodowej i może się przenieść na stałe do opozycyjnych mediów. Ruszą już w sobotę, skoro negocjacji nie będzie i nie trzeba już czekać do poniedziałku.
Rada ucieka
Wiemy co na to rządzący i co na to opozycja. Ale co na to lud kowidowy? Te rosnące (z powodu przeterminowania się paszportów) grono nieszczepionych? Ci uważają, że Rada uciekła z tonącego okrętu, jak szczury. Po prostu narozrabiali, mleko się rozlało a więc trzeba spadać i ahoj, panie premierze. Wydaje się, że jest to jednak myślenie życzeniowe. Takie podejście zakładałoby po stronie Rady jakąkolwiek obawę przed poniesieniem odpowiedzialności, a III RP ma w swych genach, że odpowiedzialność za rządzenie, a właściwie za jej brak, jest kwestią ustrojowo odpuszczoną, ponad podziałami. Jednak to myślenie życzeniowe ma pełne podstawy faktyczne, bo ściana kowidowego betonu się sypie. I wielu uważa, że ci z Rady to widzą, więc spadają. Co się sypie? Sypią się filary kowidowej konstrukcji. Proszę bardzo, zaczniemy wyliczać same podstawowe rzeczy z ostatnich 30 dni.
CDC wycofuje testy jako standard stwierdzania kowida, bo te nie są w stanie rozróżnić koronawirusa od grypy. Pisałem o tym od dawna i wszyscy na mnie pluli, żem nieuk, a tu – proszę bardzo. A więc całe te fale zakażeń możecie sobie teraz wsadzić… patyczkiem do nosa. Okazało się, że w wielu przypadkach to była grypa. Potwierdziła to na dniach Wielka Brytania, która ogłosiła, ze będzie traktować kowida jak grypę, dołączyła zaraz Hiszpania, dodając, że przestaje testować testami PCR, bo to (fałszywie pozytywna) loteria. Kiedy EMA, ta sama, która dała zezwolenie na masowe szczepienie nieprzebadanym preparatem milionów ludzi stwierdziła, że dalsze zaszczepianie, powyżej dwóch dawek, prowadzi do obniżenia naturalnej odporności (piszę o tym od miesięcy, dane pokazują wysyp zakażeń wśród zaszczepionych krajów) to ultrasi mogli się poczuć nie tyle zaniepokojeni, ale… zdradzeni. A więc wyskoczyli z sań, zamiast czekać aż ich premier zrzuci na pożarcie płaskoziemskim wilkom.
No i jeszcze wyszedł Pfizer i powiedział, że właściwie nie ma żadnej ochrony po dwóch szczepionkach. Wiadomo, oni to robią, by sprzedać następne dawki, ale gdzie są ci, którzy potwierdzali skuteczność (wieczną?) po dwóch zaszczepieniach, którzy dawali za to głowę a wątpiących wyśmiewali? I kiedy CDC potwierdziło znikomą zjadliwość najnowszego modnisia, Omikrona, to już nie było się czego złapać. Dobił wszystko Gates, który stwierdził, że szczepionki (czyje, czyje, panie Gejtsu?) mają poważne wady, wirus w odwrocie, będzie grypa, a więc trzeba być szczepiennie ostrożnym.
W końcu profesor Horban, szef Rady (ten zostaje na opuszczonym okręcie, któremu machają z szalupy ratunkowej koledzy) stwierdził w święta, że w styczniu będziemy mieli milion ludzi w szpitalach (czyli, żeby się wyrobić na koniec stycznie, to, łącznie z Sylwestrem powinniśmy przyjmować dziennie 32.258 pacjentów, dziennie, powtarzam. W kraju z 213.000 łóżek, czyli powyżej 4 pacjentów na jedno łóżko, jakoś to będzie). Wywalił się właśnie ostatni bastion, że w szpitalach to sami niezaszczepieni – właśnie w Polsce obie krzywe się minęły i w szpitalach mamy więcej zaszczepionych. Co nie powinno dziwić – mówiłem, że nie możemy odstawać od reszty świata. Oni tam mają taki trend od dawna, szybszy, bo się tam więcej zaszczepiło niż u nas.
Jaka na to rada?
Ale, powtarzam, te argumenty nie mogły być czymś, co uświadomiło członkom Rady, że się jednak mylili, po czym zbiegli przed odpowiedzialnością. To jest poza dyskusją, bo tam był sanitaryzm w formie czystej, a więc podejście, które wyklucza jakiekolwiek wątpliwości. Z komunikatu KPRM dowiedzieliśmy się, że Rada to nie było wszystko, że premier konsultował się z wieloma środowiskami i były to często rozbieżne (również z Radą) opinie. I to, że Rada uważa, iż tylko jej rekomendacje miałyby być brane pod uwagę dowodzi sanitarystycznego podejścia. Liczy się tylko epidemia i trzeba ją zwalczyć za wszelką cenę. My tylko mówimy jak, a tę cenę ma zapłacić polityk, bo my tylko eksperci jesteśmy. A więc polityka wybiera, czyli waży racje pomiędzy religią Covid-Zero, a realiami zmęczonego już społeczeństwa. Horbanów nikt nie rozliczy, bo nie ma mechanizmów ustrojowych na takie ciało, zaś odpowiedzialność karna, to bajki dla rozgrzanych chwilowo foliarzy.
I nie ma co tu dziękować naszym politykom, że się do końca nie słuchali kowidowych zamordystów. Wszystko w tej kwestii jeszcze przed nami. Politycy by nas oddali w ramiona sanitaryzmu bez mrugnięcia okiem, ale oni wciąż kalkulują. I chroni nas przed tym radykalizmem jedynie stan świadomości społecznej, po którym władza wie, że nie ma co z nim się drażnić. I do tego, jak zwykle przy takich harcach, kończą się pieniądze i przychodzą rachunki za zasypywanie, okazało się że nieskutecznych, lockdownów pieniędzmi wydawanymi na kowidowe tarcze.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Czytaj też:
Większość członków Rady Medycznej złożyła rezygnacjęCzytaj też:
Niedzielski skomentował masowe rezygnacje w Radzie Medycznej