Damian Cygan: Szef NIK Marian Banaś powiedział przed senacką komisją ds. Pegasusa, że padł ofiarą nielegalnej inwigilacji. Po wystąpieniu Banasia napisał pan na Twitterze, że "czeka nas ciekawy czas". Co pan miał na myśli?
Jan Strzeżek: Marian Banaś wezwał na przesłuchanie do NIK marszałek Sejmu Elżbietę Witek, szefa KPRM Michała Dworczyka, a także wicepremiera i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Nie ma co ukrywać, że to Marian Banaś jest tym, kto z punktu widzenia państwowego może w tej chwili najbardziej kontrolować Prawo i Sprawiedliwość. W związku z tym, jestem przekonany, że w kolejnych tygodniach będziemy widzieli zmasowany atak na Najwyższą Izbę Kontroli i na jej prezesa, a może nawet i na jego rodzinę, tak jak to miało miejsce jeszcze niedawno. W tej sytuacji, a także na przyszłość NIK powinna mieć uprawnienia oskarżycielskie, żeby móc z pominięciem prokuratury składać akty oskarżenia bezpośrednio do sądu.
Czy uważa pan, że w momencie, w którym Polacy muszą coraz mocniej trzymać się za portfele, sprawa Pegasusa w ogóle ich obchodzi?
Oczywiście, że ceny w sklepach są najistotniejsze i my jako Porozumienie od samego początku, kiedy ten chaos z Polskim Ładem się rozpoczął, mówimy: zawieśmy rozwiązania podatkowe Polskiego Ładu - poza wyższą kwotą wolną od podatku i podwyższeniem drugiego progu podatkowego. Ale sprawa Pegasusa też jest istotna, bo podsłuchiwanie polityków kończyło się w historii tym, że osoby za to odpowiedzialne wypadały raz na zawsze z życia publicznego. W tym przypadku mamy do czynienia z narracją, że właściwie nic się nie stało, że to taka konsola do gry. Jeżeli system, który miał być wykorzystywany do walki z terrorystami, jest używany wobec adwokatów, prokuratorów i polityków opozycji, to mamy do czynienia z patologią, którą trzeba tępić.
Czy ma pan jakiekolwiek podejrzenia, że inwigilowani mogli być politycy Porozumienia, w tym sam Jarosław Gowin?
Jeżeli uzyskamy konkretne dowody, one zostaną przedstawione opinii publicznej. Nie ma co ukrywać, że sposób, w jaki PiS budował większość, absolutnie nie miał wiele wspólnego z debatą programową. Ba, mając do wyborów prośbę albo drugi wariant, raczej werbowano posłów tym drugim wariantem.
Michał Wypij powiedział, że Porozumienie czeka na powrót Gowina, bo są "pewne rachunki do wyrównania". Jak to rozumieć?
Niektórzy myśleli, że to już koniec Jarosława Gowina i koniec Porozumienia. Kilka rzeczy trzeba zdecydowanie naprostować. Są pewne rachunki do wyrównania i wyrównamy je do końca.
Czy ma pan gorzką satysfakcję, że Polski Ład wystartował z problemami? Porozumienie jeszcze będąc w koalicji przekonywało, że Polacy na nim stracą.
Ta sytuacja w żadnym wypadku nas nie cieszy. To jest przykre, dlatego że dotyka bardzo wielu Polaków. My ostrzegaliśmy premiera Morawieckiego i prezesa Kaczyńskiego, że to się tak musi skończyć, że złych projektów podatkowych nie da się upudrować nawet najmocniejszą propagandą w TVP i finalnie to sprawi, że Polacy w kieszeniach będą mieli po prostu mniej. Teraz okazało się, że nauczyciele i służby mundurowe są poszkodowani, ale każdy z nas, miesiąc po miesiącu idąc do sklepu będzie płacił za zakupy więcej. W lipcu na spotkaniu z politykami Porozumienia premier Morawiecki zapewniał wraz z kierownictwem resortu finansów, że wysokiej inflacji nie będzie, że nie musimy się niczym przejmować, że to fake news. I co? Inflacja sięga już prawie 10 proc., a Polski Ład to katastrofa.
Czytaj też:
Dr Anusz: PiS chciał zrobić blitzkrieg. Zapłaci za to polityczną cenę
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.