DoRzeczy.pl: W sobotę w stolicy Hiszpanii odbył się międzynarodowy szczyt europejskich partii konserwatywnych i prawicowych. Jak pan skomentuje zarzuty, że było to wydarzenia proputinowskie i antyunijne?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: Myślę, że najlepszą recenzją jest artykuł w ''Sueddeutsche Zeitung'', bardzo liberalnej gazecie i nieprzyjaznej Polsce, gdzie korespondentka z Madrytu pisze, że w końcowej deklaracji tych partii znalazło się jednoznaczne potępienie rosyjskiej agresji i działań na Ukrainie. To oczywiście jest propaganda pewnego polityka, który działa na użytek krajowy. Wszyscy doskonale wiedzą, jaką politykę prowadzi polski rząd. Nasze F-16 pilnują wschodniej flanki, jasno wspieramy Ukrainę oraz państwa bałtyckie, które są zagrożone rosyjską agresją, dlatego wtłaczanie takich pokrętnych wypowiedzi do debaty publicznej, czy nadawaniu odwrotnych znaczeń faktom jest domeną Donalda Tuska. Jednak tak jak wspomniałem, to jest działanie na użytek wewnętrzny. Jak widać, nawet niechętni obserwatorzy tego szczytu, nie wierzą w to.
Jak ważne są takie szczyty?
Tego typu spotkania sprawiają, że partie konserwatywne zaczynają się lepiej rozumieć. To było naturalne, że partie konserwatywne, czy prawicowe koncentrują się na sprawach suwerenności narodowych, kompetencji państw narodowych, czy konstytucji, więc to dobrze, że tacy politycy się spotykają, budują wspólnotę i porozumienie. Dla hiszpańskiego VOX-u, to co się dzieje na naszej granicy wschodniej, to jest sprawa bardzo odległa. Oni nigdy historycznie nie przeżywali zagrożenia rosyjskiego, a jednak są gotowi podpisać deklaracje końcową, rozumiejąc polski punkt widzenia. To bardzo ważne. Z drugiej strony, my lepiej rozumiemy problemy hiszpańskie lub włoskie.
Czy to również wzmacnianie się przed kolejnymi wyborami do Parlamentu Europejskiego?
Oczywiście, że w pewnym sensie tak. Nie może być tak, że w Europie monopol mają partie socjaldemokratyczne, socjalistyczne, lub była chadecja, która dziś jest w skrajnym centrum, całkowicie relatywistycznym i permisywnym. Musimy tworzyć na poziomie europejskim tego rodzaju sojusz i przygotowywać się do wyborów oraz wspierać się w polityce krajowej, o ile jest to zgodne z interesami podstawowymi danych krajów.
Czy naprawdę tak łatwo można zmanipulować opinię publiczną, że szczyt w Madrycie stworzyli zwolennicy Putina, kiedy wiemy i widzimy, kto robi interesy z Rosją i wiemy, w jaki sposób działa Europejska Partia Ludowa, czy Niemcy?
Co więcej, przecież pamiętamy, że Donald Tusk jako premier dokonywał resetu z Moskwą i to po katastrofie smoleńskiej. Wizyta prezydenta Miedwiediewa, spotkania z Putinem, Ławrowem, przed i po katastrofie. Można manipulować społeczeństwem słabo poinformowanym, słabo wykształconym politycznie i mającym bardzo krótką pamięć. Wielokrotnie to obserwowaliśmy, w różnych przypadkach. Myślę, że to jest właśnie próba odwrócenia znaczeń. Sam Donald Tusk nie jest tutaj wiarygodny jako przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej. Przecież nie protestował i nie zwalczał tendencji rosyjskich u siebie. ''Gazeta Wyborcza'' kiedyś bardzo chwaliła kanclerza Schrödera, gdy jego pro-rosyjskość nie ulegała żadnej wątpliwości. Jak długo budowano mit SPD i polityki wschodniej jako coś pozytywnego, kiedy wiemy, że polityka samego Willego Brandta, nie miała aspektu porozumiewania się? Jako socjolog jestem zwolennikiem edukacji politycznej i chciałbym, żeby Polacy byli bardziej świadomi jej mechanizmów i tego, jak są podejmowane decyzje w UE.
Czytaj też:
Wiceszef Komisji Europejskiej: Nie dopuścimy do wykorzystania Nord Stream 2 jako broniCzytaj też:
Niemiecka gazeta: Połowa świata naśmiewa się z Scholza
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.