Za odrzuceniem "lex Kaczyński" głosowało 253 posłów, przeciw było 152, a od głosu wstrzymało się 37. Wcześniej odrzucenie projektu zarekomendowała sejmowa komisja zdrowia. Wniosek w tej sprawie przedstawiły KO oraz Konfederacja. Propozycja wywołała duże kontrowersje i doprowadziła do podziałów w klubie PiS.
Co zakładała propozycja?
Projekt złożyła w Sejmie 27 stycznia grupa posłów PiS, a do reprezentowania wnioskodawców upoważniono posła Pawła Rychlika. Projekt to następca "lex Hoc".
W myśl propozycji pracodawcy mogli żądać od pracowników oraz osób wykonujących na ich rzecz pracę na podstawie umów cywilnoprawnych, bez względu na to, czy przeszli oni chorobę i są zaszczepieni, podawania informacji o posiadaniu negatywnego wyniku testu diagnostycznego. Pracownik mógłby wykonać nieodpłatnie taki test zasadniczo raz w tygodniu, choć możliwa będzie zmiana częstotliwości jego przeprowadzania. Badania finansowane miały być ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Pracownicy, którzy wykonali test, a zachorują na COVID-19 i będzie uzasadnione podejrzenie, że mogło do tego dojść w miejscu pracy, mogliby domagać się odszkodowania od pracownika, który nie poddał się diagnozowaniu.
Według projektu wysokość takiego świadczenia miała wynosić równowartość pięciokrotności minimalnego wynagrodzenia za pracę. W przypadku większej liczby pracowników nieprzetestowanych mieliby oni partycypować w zapłacie tego odszkodowania w równych częściach.
Jednocześnie projekt wprowadzał obowiązek, aby lekarz podstawowej opieki zdrowotnej ocenił w czasie porady bezpośredniej stan zdrowia pacjenta skierowanego do izolacji w warunkach domowych.
Czytaj też:
Warzecha: Projekt ustawy 1981 został napisany jak manifest komunistyczny