Warzecha: Projekt ustawy 1981 został napisany jak manifest komunistyczny

Warzecha: Projekt ustawy 1981 został napisany jak manifest komunistyczny

Dodano: 
Łukasz Warzecha zapowiada nowe "Do Rzeczy"
Łukasz Warzecha zapowiada nowe "Do Rzeczy" Źródło: YouTube
– Sam pomysł, żeby z automatu przyznawać wysokie odszkodowanie od kogoś, kto się akurat nie przetestował, jest rzeczywiście bolszewicki. To tak naprawdę odpowiedzialność zbiorowa – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl publicysta "Do Rzeczy" Łukasz Warzecha.

DoRzeczy.pl: Sejm odrzucił projekt ustawy covidowej przygotowanej przez posłów PiS. Jak skomentuje Pan te decyzję?

Łukasz Warzecha: Z pewnością jest to porażka projektodawców, których nadal nie możemy ustalić. Wiadomo przecież, że ten projekt został tylko przedstawiony przez grupę posłów pod przewodnictwem posła Rychlika, ale przecież to nie jest projekt jego autorstwa. Właściwie można było przewidzieć, że zostanie odrzucony w Komisji Zdrowia, bo opozycja dawała wyraźne sygnały, że opowiada się przeciwko niemu. Pewnie trochę z innych powodów, ale wtórowała skrzydłu sceptycznemu wobec segregacji sanitarnej wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Chciałbym się natomiast dowiedzieć i myślę, że wiele osób sobie zadaje to pytanie, kto tego gniota zaprojektował. Fakt odrzucenia w komisji to jedno, ale inną rzeczą jest to, że ktoś był w stanie wymyślić takie rozwiązania i całkiem na serio zaproponować karanie ludzi. Wypłacenie odszkodowania od kogoś jest przecież rodzajem kary, w tym przypadku za samo podejrzenie, że się kogoś zaraziło. Tę sprawę należałoby jednak dobrze zbadać.

Co Pańskim zdaniem czeka nas w zamian?

Jeżeli spojrzymy na to w szerszym kontekście, to zobaczymy, że kolejne państwa Zachodu widzą, że wyczerpała się formuła i zamierzają odchodzić od sanitarnych restrykcji. Mamy przykład Danii, gdzie rozpoczęto traktować COVID-19 jak każdą chorobę zakaźną. oczywiście potencjalnie groźną dla jakiejś części ludzi. Gdybyśmy spojrzeli na ramy czasowe, w których teraz jesteśmy, a także na przewidywania ekspertów, to dowiemy się, że najprawdopodobniej mamy do czynienia z ostatnią poważną falą pandemii. Oczywiście nie mówię tutaj o covidowych celebrytach, ale o prawdziwych ekspertach specjalistach. W podobnym tonie wypowiada się również Bill Gates.

Po co w takim razie posłowie PiS forsowali ten projekt?

Nie wiem. Jakakolwiek ustawa, która w tej chwili trafiłaby do Sejmu, nie ma żadnych szans, żeby cokolwiek zmienić. Zakończy swój proces legislacyjny w momencie, kiedy najprawdopodobniej będziemy już dawno po szczycie zachorowań w Polsce. Szósta fala prawdopodobnie już nie nadejdzie, albo będzie porównywalną z grypą. Może więc się okazać, że to paradoksalnie jest koniec paradoksalnie sanitaryzmu. Podchodząc do tego projektu czysto politycznie do tego projektu, to jest jakaś próba pokazania, że coś robimy, celowo wykonana w taki sposób, żeby nikt jej nie poparł.

Co Pańskim zdaniem budzi największe zastrzeżenia?

Największym absurdem tej ustawy jest mechanizm, który pozwala wystąpić pracownikowi o odszkodowanie od innego pracownika, który nie miał aktualnego testu na obecność COVID-19. Warto przy tym zaznaczyć, że ustawa tak naprawdę nie określa, kto ma te testy finansować. Mówi o pewnej puli testów finansowanych z funduszu zwalczania COVID-19 przez państwo, czyli tak naprawdę przez nas wszystkich. W projekcie jest powiedziane o „uzasadnionym podejrzeniu” zakażenia ze strony jakiegoś nieprzetestowanego pracownika. W takiej sytuacji pracodawca może wystąpić z wnioskiem o odszkodowanie do pracodawcy, który ma przeprowadzić własne śledztwo, czy rzeczywiście ci pracownicy mieli ze sobą kontakt. Następnie występuje z tym wnioskiem do wojewody, a ten podejmuje decyzję administracyjną o przyznaniu odszkodowania, które może sięgnąć nawet kilkunastu tysięcy złotych. Oznacza to kompletne odejście od jakiegokolwiek procesu dowodzenia. Nie trzeba być specjalnie przenikliwym, żeby zobaczyć, że to jest prosta droga do nadużyć, prób wyłudzenia pieniędzy i mobbingu. Ustawa nie mówi o tym, że pracodawca musi wymagać tych testów. Jeżeli jednak nie będzie tego robił, a ktoś się zaraził i ma podejrzenia, że doszło do tego z winy kogoś nieprzetestowanego, to może wtedy wystąpić o odszkodowanie do pracodawcy. Ma ono być przyznawane również w drodze decyzji administracyjnej. Oznacza to, że tak naprawdę szantażuje się pracodawcę, żeby na siłę wprowadził te testy.

Rozwiązania zawarte w ustawie nazwał Pan „bolszewickim pomysłem”. Dlaczego?

Sam pomysł, żeby z automatu przyznawać wysokie odszkodowanie od kogoś, kto się akurat nie przetestował, jest rzeczywiście bolszewicki. To tak naprawdę odpowiedzialność zbiorowa. Kolejnym segmentem bolszewickich regulacji jest nieprzestrzeganie regulacji covidowych. Otóż w projekcie mamy sążnisty artykuł, który mówi o tym, że służby mają wzmóc czujność i pilnować porządku. Ustawa została napisana jak manifest komunistyczny. To samo w sobie wiele mówi.

Projekt nawet czterokrotne podniesienie mandatów za brak maseczki w miejscach, gdzie jej noszenie jest obowiązkowe. Maksymalna kara może wynieść 6 tys. zł.

To już jest absolutny skandal. Funkcjonariusz nakłada grzywnę i określa jej wysokość we wniosku mandatowym, ale następnie sąd nie może tej grzywny obniżyć. Oznacza to, że de facto daje się policjantowi kompetencje sądu, który ma orzec, jakie rzeczywiście zagrożenie dana osoba stworzyła i orzec odpowiednio o wysokości grzywny. Tak by to wyglądało w kraju cywilizowanym i praworządnym a tutaj mamy sytuację, w której sąd może jedynie umorzyć sprawę i myślę że tak by w większości sytuacji by to wyglądało, gdyby przepisy weszły w życie. Nie przesadzałem mówiąc o bolszewizmie, bo to jest taki właśnie tego typu myślenie. Naprawdę zastanawiam się, kto te pomysły skonstruował i na co to jest potrzebne Prawu i Sprawiedliwości.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także