First thing’s first: Ukraińcy walczą już dwa tygodnie. A zatem "Westerplatte [świata Zachodu] jeszcze się broni".
Ważne, że to wciąż nie afgańska Guerrilla, tylko broniący się, scalony i świadomy Naród, który ma państwo (!) – władze i wojsko. I do obrony potrzebuje broni. Bo bez broni byłby… bezbronny. A przecież wobec zbrodniarza nie możemy być bezbronni. Nie tylko Ukraińcy. „We, the people”.
Ukraina broni się mądrze także dzięki Ameryce. Wspólnie, każdy na miarę swoich możliwości, uruchomiliśmy Lend-lease Act 2.0. Poprzedni uchronił Wielką Brytanię przed przegraną. Teraz nie ma, co czekać, aż wojna stanie się światowa i sięgnie Pearl Harbor.
Ukraina wciąż ma jeszcze szansę się obronić – pokonać „drugą armię świata” (jak spec-propaganda pokazywała, rzekomo nową, rosyjską amię). To będzie bardzo, bardzo trudne, ale wciąż jest jeszcze możliwe. Dopóki walczą – są zwycięzcami także w tej bitwie.
Jest o co walczyć. Gdy Putin przegra wojnę z Ukraińcami – ZSRS upadnie. Po raz drugi – to powinno być celem. Bo Związek ten de facto wskrzesił Putin z Łukaszenką. I atakując Czarnobyl, czy szpital dziecięcy w Mariupolu, przypomina jego prawdziwe oblicze.
Tylko takie postawienie sprawy jest właściwe. Tylko takie jest w interesie USA. Wszak dopiero zwycięstwo w Zimnej Wojnie, pokonanie Imperium Czerwonych Carów uczyniło z Ameryki niedoścignione przez lata „supermocarstwo”. Dopóki istniał oryginalny Kraj Rad – z własnego wyboru, czy pod krwawym przymusem (jak Polska) – ośrodków globalnego ciążenia było co najmniej dwa. Przypomnijmy: to USA rzucił wyzwanie Władimir Władimirowicz. Mówił o tym wprost, przed laty, nomen omen, podczas konferencji w Monachium: wrogiem jest Ameryka.
To za narzeczeństwo z cowboyem i snucie „american dream” morduje dziś Ukrainę. Bo wedle Rosjan „krasawica” może być jedyne w związku z „ruskim mirem”. 8 lutego – a zatem przed wojną – Putin swój stosunek do niej obrazowo – obrazoburczą piosenką o… gwałcie i nekrofilii: „Podoba się czy nie – cierp, krasawico”.
Ale z nami, Zachodem, walczył już wcześniej – punktowo, ale równie bez jakichkolwiek zahamowań. Pars pro toto użył broni chemicznej na Zachodzie. Pierwszy raz od zakończenia II wojny światowej. Atak w Wielkiej Brytanii udowodniono, choć ewidentnie nie ta para obywateli Wielkiej Brytanii miała zginąć. Faktem jest, że państwo NATO zostało zaatakowane bronią chemiczną.
Prawdziwe oblicze Rosji znają doświadczeni historią Polacy. Wie to Ameryka. Wiedza musi rodzić konsekwencje.
Rosja jak ISIS, a Putin bin Laden
Ukraina, jak sama wskazuje, potrzebuje prawdziwego wsparcia, a nie rysowania kredkami na ulicy, jak to w zachodniej Europie zbyt często robiono. Prezydent Załęski ma prawo żądać totalnych sankcji na Rosję, której żołnierze prowadzą totalną wojnę z bezbronnymi blokowiskami, strzelają do konwojów uchodźców – choć wcześniej obiecali korytarz humanitarny. Pędzenie matek i dzieci na miny to terroryzm, który ujawnia w praktyce rosyjski plan czystki etnicznej na Ukraińcach. Rosja działa jak ISIS. Ukraińcy pokazują pojmanego pilota, którego miała bombardować osiedla. Dlatego chcą walczyć, jak Polacy i Czesi walczyli z takimi samymi zbrodniarzami, którzy prezentowali się jako „podniebni rycerze” na brytyjskich maszynach w Dywizjonie 303.
Jeśli historia ma nas czegoś nauczyć – to czas odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nie lepiej było w 1939 nie zdradzać Polski w Abbeville? Czy nie lepiej było oszczędzić Paryżowi parady zwycięstwa Adolfa Hitlera, Londynowi – Blitz-u, światu – Holocaustu?
Jeśli popełniło się błąd appeasementu, to trzeba było pokonać Hitlera w Polsce, gdy nie był jeszcze taki mocny. Wówczas jego tankom pod Warszawą też brakowało paliwa, stąd Luftwaffe urządzała na polskie miasteczka i miasta naloty dywanowe. Przez te 17 dni, gdy Stalin faktycznie stanął po stronie Hitlera? Jakże szybko się okazało, że Linia Maginota, Kanał La Manche, Ocean Spokojny Zachodu jednak nie obronią przez atakiem duchowych antenatów Putina. I to koniec końców ich pokonanie jak westernie była misją Ameryki.
I jest nią dzisiaj. Tak samo „Putlera” trzeba dziś pokonać na Ukrainie. Putin już niczym się nie różni od Hitlera, Stalina, czy ibn Ladena.
Zagrożona Statua Wolności
Lider wolnego świata nie może więc dawać „zielonego światła”, by zrobili to za niego inni. Z nim – tak. Ale Gary Cooper nie może wystawiać dublera w obawie o make-up. A zrobił to publicznie szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken wobec Polaków. Błąd, który nie powinien się zdarzyć. Zwłaszcza, jeśli prezydent Biden swoje pierwsze State of the Union kończy tonącym w owacjach wręcz reaganowskim „Let’s go get him”. To nie może być pustosłowie.
Zwłaszcza, że to USA a nie Polska – w zamian za oddanie broni atomowej – gwarantowały nienaruszalność granicy Ukrainy, a de facto tolerują od 2014 r., gdy Rosja przeprowadziła swą pierwszą „minior invasion”. Skutki przejścia do „business as usual” wobec tamtego Anschlussu widzimy dziś – niczym złowrogie historyczne déjà vu.
I dlatego to odpowiedzialność Ameryki, by Ukraina przetrwała jako niepodległe państwo. Inaczej to Ameryka straci swoją pozycję supermocarstwa. O to walczy dziś Putin. Dokładnie o to. Wiedząc, że nie zbuduje Statuy Wolności, chce ją Ameryce zburzyć – w sercach i umysłach ludzi na całym świecie. Tylko tak się z Ameryką zrówna – skoro gospodarczo i technologicznie nie ma szans.
Imperium Zła potrzebuje dziś niewiele – kolejnych obrazków pokonanego Zachodu pod amerykańskim przywództwem. Wystarczy mu przetrwanie, czas i kolejne helikoptery z Wietnamu czy Afganistanu są jego celem. Putin zwycięży, jeśli pokaże, że Ameryka nie jest już „policjantem świata”, który przyjaciół chroni przed gwałtem. Chce wygrać strachem. Dlatego grozi broniom atomową i atakuje elektrownie jądrowe. To oczywiste.
Wietnam – Afganistan 2, Afganistan 1 – Ukraina?
Lecz w ciągu dwóch tygodni na Ukrainie stracił już więcej czynnych żołnierzy, niż ZSRR w ciągu dekady ich najazdu na Afganistan (i więcej niż US Army w Wietnamie).
Dla wielu symbolem słabości Ameryki było zakończenie misji w Afganistanie. Dziś Ameryka na Ukrainie ma szansę jednak pokazać siłę taką, jaką pokazała w tym samym Afganistanie – tyle, że nie teraz, tylko podczas sowieckiego najazdu – dostarczając walczącym z najeźdźcami FIM-92 Stinger, które pozwoliły im wyeliminować z nieba naprawdę wybitne sowieckie śmigłowce Mi-24. I jeśli zrobi to dziś nie tylko Javelinami, ale i post-sowieckimi MIG-ami. Będzie to miało dodatkowe znaczenie dla upadku mitu ZSRS. Ich brak wobec rzezi, którą rozpoczynają Rosjanie, zapadnie w pamięć wielu nie tylko Ukraińców – w szufladce Ameryka też się pojawi „zdradza o świcie”.
Jedynie zwycięska, demokratyczna Ukraina, która nie da się Rosji, daje USA i światu cień szansy na Rosję bliższą Nowogrodowi, niż Iwanowi Groźnemu. O ile tylko taka Rosja jest w ogóle możliwa – to musi patrzeć na Kijów. I tylko taka Rosja umożliwi „odwróconego Kissingera”.
Stany Zjednoczone nie mogą wystawiać
Dlatego Stany Zjednoczone nie mogą wystawić Ukraińców, o których heroizmie tak pięknie mówił wczoraj z promptera prezydent Biden. Bo w ich DNA zapiszą się słowa Polaka ze Lwowa: „A potem tak jak zawsze – łuny i wybuchy / malowani chłopcy bezsenni dowódcy / plecaki pełne klęski rude pola chwały / krzepiąca wiedza że jesteśmy – sami”. Nie są sami. Ale umierają sami. Oryginalny lend-lease wspierał nawet Stalina – dawnego sojusznika od sierpnia 1939 do czerwca 1941.
Panie Ambasadorze, pisze to Polak, a zatem członek Narodu, którego każda rodzina wie, co to znaczy „Poland First to fight”. Pamiętam, jak szybko o tych plakatach w Londynie zapomniano na rzecz fatalnego zauroczenia w „szczerym demokracie”, jakim miał być przedwczoraj był Stalin, a już za naszego życia – Putin. Dla nas wciąż żywe jest zetknięcie naszych ojców i dziadków z pełno-skalowym Europejskim Teatrem Wojennym, które nie rozpoczęło się na plaży w Normandii, tylko długie pięć lat wcześniej. I co gorsze nie zakończyło się dla nas „Victory in Europe Day”.
Dlatego Stany Zjednoczone nie mogą też wystawiać Polaków – jeśli boją się gniewnej reakcji propagandy Kremla. Na razie staliśmy się „moralnym supermocarstwem”, nie zaś potęgą zdolną znowu militarnie pokonać Moskwę. Chcemy działać wspólnie. Polska potrzebuje US dla swego bezpieczeństwa, ale i Ameryka nie ma w Unii Europejskiej większego sojusznika, ani we władzach, ani w Narodzie, niż Polska i Polacy.
Zaledwie parę dni temu deklarował Pan wśród żołnierzy Wojska Polskiego i US Army, mówił Pan w Polsce i po polsku – by podkreślić wagę przesłania – że „Polska jest bezpieczna”. Takie oświadczenia, jak to nocne rzecznika Departamentu Stanu,chwieją u części Polaków wiarę w szczerość Pańskich zapewnień. Zostaną na długo. Nie ma bowiem żadnego logicznego powodu, dlaczego zdaniem Departamentu Stanu Migi-29 mogły zostać przekazane Ukraińcom z polskiego lotniska Mińsku Mazowieckim, a nie mogę być z amerykańskiej bazy w niemieckim Ramstein.
To jest dokładnie to, na czym zależy Putinowi. Nie możemy więcej sobie na to pozwolić.
Nie wolno też więcej popełniać błędu antagonizowania Polaków i Ukraińców. Bo niezabliźnione rany są – i te próbuje rozgrywać je Putin i jego trolle. Co oczywiście nie oznacza, że nie opatrujemy ich rannych. Wedle badań 2/3 Polaków deklaruje, że osobiście zaangażowało się w pomoc. Trzeba nie znać duszy Polaków, by być tym zaskoczonym.
To podstawowy błąd z wczoraj. Ale niestety nie jedyny.
Niemiecki romans trwa?
Prezydent Biden ma rację mówiąc wczoraj o jedności wobec krwiożerczej maszyna Putina. Trzeba odizolować ją Żelazną Kurtyną. Wznowienie COCON – odcięcia od zaawansowanych technologii – o który postulował u mnie w Polskim Radio24 przed miesiącami minister obrony narodowej w pierwszym w pełni demokratycznym rządzie III RP Jan Parys – staje się faktem, dzięki wczorajszej decyzji prezydenta USA i dzisiejszej Komisji UE. Czasem widzimy wcześniej.
Rację mają kolejni prezydencji USA, że rurami wraz z gazem i ropą płynie krew niewinnych. NS2 udało się zatrzymać. Tak, jak od 2016 r. postulował to polski rząd. (Przy okazji okazało się, że to nie Putinowi na tym zależało, tylko Niemcom & co). Czy nie warto posłuchać nas i teraz, gdy polski premier mówi, że z zysków z NS1 nie finansuje się dramatu ukraińskich matek i dzieci?
Nie rozumiem, dlaczego Waszyngton zamiast wesprzeć w tej sprawie Mateusza Morawieckiego postulującego jedność i jednoznaczność, udziela ustami swego prezydenta rozgrzeszenia Niemcom, którzy inaczej niż w 1948 r. sam się wpuścił w sowieckie oblężenie, tym razem energetyczne. Za amerykańską zgodą pół Europy pociągnęli do tańca w takt obłędnej energetycznej Katiuszy granej przez Chór Aleksandrowa. W 1948 r. Ameryka zadziwiła świat swoim mostem powietrznym – dziś mogłaby mostem energetycznym. Supermocarstwo nie może wybierać półśrodków. Łańcuch jest tak silny jak jego najsłabszy element. Zero-jeden. To nie kwestia przyznawania rabatu brytyjskiego w składce do UE, bo to nie kwestia kasy. To kwestia finansowania mordercy, jakim jest Putin. A zatem życia i śmierci.
Lust but not least: przewodniczący XI
Przewodniczący Xi robi Putinowi dokładnie to, co Putin zrobił Łukaszence. Zapalił zielone światło dla ostatecznego rozwiązania kwestii ukraińskiej. Teraz zapala krwawemu diabłu na Kremlu świeczkę nie tylko propagandowego wsparcia. Jest też ogarek rzekomej neutralności, czy pomocy humanitarnej. Przede wszystkim – odizolowuje go od świata, zamyka w wyłącznie swoim systemie (znamienne przejście na chińskie systemy teleinformatyczne czy płatnicze w miejsce Visa czy MasterCard). Wreszcie, to Xi zdecydował o dacie inwazji i… pokazał to publicznie.
To Xi teraz po raz pierwszy w ciągu tych dwóch tygodni tak jasno odrzucił grę pozorów, po której stronie stoi. To chińska tv obok RT towarzyszy „wyzwolicielom”. I to Chiny i Rosja jasno wskazują, że NATO jest przeżytkiem.
A więc jest dokładnie odwrotnie. Ma siłę, która trwale łączy m.in. Warszawę i Waszyngton. I to obowiązkiem nas wszystkich jest je wzmacniać i w Kijowie stanąć po stronie dobra przeciwko wcielonemu złu.
I to właśnie Pekin jest najważniejszym powodem dla którego Ameryka nie może sobie pozwolić na przegraną z Putinem. Niemcy mogą się z nim ułożyć, Ameryka nie. Wojny światowe kończyły się aktem bezwarunkowej kapitulacji dyktatora wobec Aliantów, którym Polacy byli od pierwszego dnia. Bo to Victory in Europe poprzedziło pełne zwycięstwo i Pax Americana.Teraz też nie ma innego wyjścia.