Już na początku 2022 roku, wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk informował, że pierwsze statki popłyną przez Mierzeję Wiślaną prawdopodobnie jesienią.
Szansa na rozwój dla obszaru w pobliżu Zalewu Wiślanego
W rozmowie z Polskim Radiem Gróbarczyk tłumaczył, że budowa jest dużą szansą rozwoju dla miejscowości znajdujących się w pobliżu Zalewu Wiślanego.
– Cały ten obszar działania będzie miał wpływ na uruchomienie Polski wschodniej – obszarów, które nie miały szans na rozwój, nie mówiąc o rozwoju portu Elbląg, który był już umartwiony – podkreślił wiceminister infrastruktury.
Polityk zaznaczył, że aby inwestycja działała prawidłowo należy znacząco rozwinąć lokalną infrastrukturę. Zauważył, że należy pogłębić tor wodny, zmodernizować port w Elblągu i zbudować kolejne mosty. Badania pokazują, że inwestycję popiera większość Polaków.
"Mówiono: kiedy ta Gdynia się zwróci?"
Jeszcze w lutym, wiceminister analizując budowę Mierzei Wiślanej nawiązał do przedwojennych polskich inwestycji, takich jak Gdynia i zwrócił uwagę, że był to jeden z elementów potężnych inwestycji dokonanych przez ówczesne władze na Wybrzeżu.
— Wtedy mieliśmy bardzo podobną retorykę jak obecnie przy budowie kanału przez Mierzeję Wiślaną. Mówiono: Kiedy ta Gdynia się zwróci? To był główny element krytyki – powiedział Gróbarczyk.
Kanał za 880 mln zł
Kanał żeglugowy przez Mierzeję Wiślaną ma mieć 1,3 km długości i 5 metrów głębokości. Ta inwestycja, która połączy Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską, ma kosztować ok. 880 mln złotych.
Formalnie budowa rozpoczęła się, kiedy Pod koniec października 2018 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński uczestniczył w uroczystym wbijaniu palików geodezyjnych w Kątach Rybackich
Czytaj też:
Orlen i Synthos chcą importować energię z Ukrainy. Oto szczegółyCzytaj też:
Znaczący wzrost cen mieszkań