W piątek białoruska stacja Biełsat przekazała, że co najmniej pięciu obywateli Białorusi z ochotniczego batalionu im. Kastusia Kalinowskiego wciąż walczy u boku ukraińskich żołnierzy w atakowanej przez rosyjskie wojska fabryce Azowstal w Mariupolu.
Ochotnicy przekazali, że ostatni kontakt z bojownikami mieli 4 dni temu. Ocenili też przygotowanie pułku Gwardii Narodowej Azow i 36. Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej. – Walczą dobrze i nie tylko utrzymują obronę, ale także robią najazdy na spotkanie z wrogiem. To nie tylko wojna pozycyjna, ale wojna taktyczna, której celem jest nawet zniszczenie wrogów na ulicach miasta – wskazał przedstawiciel batalionu Jan Melnikau.
Brak broni, żywności i wody
Białoruscy żołnierze podkreślili jednak, że sytuacja w Mariupolu wciąż jest trudna, a obrońcom zakładów metalurgicznych kończy się broń, żywność i woda pitna. – Oficjalnie w zakładzie jest ponad 500 rannych, z których większość broni Azovstalu. Nawet gdy cywilom zabrakło lekarstw, wojsko dawało im swoje. To samo można powiedzieć o trudnej sytuacji z wodą i jedzeniem. Problem jest duży, a zasoby są prawie wyczerpane. Zostało tylko kilka dni – opowiadał Jan Melnikau.
Według doniesień medialnych, w Azowstalu nawet 80 proc. żołnierzy jest rannych.
Zdaniem białoruskich ochotników nie można mówić o odblokowaniu Mariupola, ponieważ Ukraina nie ma niezbędnej artylerii i obrony przeciwlotniczej. – Trudność polega również na tym, że miasto leży blisko granicy z Rosją, dodatkowo Morze Czarne pozostaje zablokowane z powodu konserwacji – przekazali żołnierze.
Czytaj też:
Rosyjska propaganda wymierzona w Polskę. "Agresywne plany wobec Ukrainy"Czytaj też:
"Uwielbiam się nad nimi znęcać". Rosjanin opowiada o torturowaniu Ukraińców