Gettysburg. Największa bitwa wojny secesyjnej
  • Grzegorz GrzymowiczAutor:Grzegorz Grzymowicz

Gettysburg. Największa bitwa wojny secesyjnej

Dodano: 

Pozycje Armii Potomaku

Rankiem 2 lipca Armia Potomaku ustawiona była w długą na 2 mile zwartą pozycję pokrywającą wspomniany "haczyk na ryby". Patrząc od północy, czyli od jej prawego skrzydła: korpus Slocuma zajmował Wzgórze Culpa, korpusy Howarda i Doubledaya obsadzały Wzgórze Cmentarne i teren między tymi wzgórzami. Dalej, w środkowej części – na grzbiecie Cmentarnym stacjonował korpus Hancocka. Niżej korpus Sicklesa zajmował długą linię aż po stanowiące zakończenie "haczyka" Okrągłe Szczyty, na których unioniści na razie umieścili jedynie posterunek obserwacyjny i sygnalizacyjny. Ze względu na warunki terenowe Sickles wysunął swój korpus nieco do przodu względem reszty armii, co stworzyło potencjalne zagrożenie. Na tyłach w rezerwie ustawił się przybyły rano korpus Sykesa, (którego część została niebawem skierowana, by zająć Okrągłe Szczyty), a najliczniejszy, 16-tysięczny korpus Sedgwicka szedł od strony Waszyngtonu w miejsce koncentracji.

Armia Północnej Wirginii okalała "haczyk", rozciągając się niebawem na 5-6 mil (około 8 kilometrów). Na północy od strony Gettysburga, naprzeciw Wzgórza Culpa pozostawał korpus Ewella. W centrum korpus Hilla zajmował Grzbiet Seminaryjny, a niżej zaczynały się koncentrować pierwsze oddziały korpusu Longstreeta. To właśnie ta trzecia część frontu stała się areną walk w jednym z najkrwawszych dni wojny secesyjnej.

Plan ataku – 2 lipca

Lee chciał, żeby to Ewell uderzył pierwszy, ale ostatecznie opracował plan, którego pierwszą fazę miał wykonać wzdłuż drogi z Emmitsburga korpus Longstreeta. Podczas pozorowanych ataków Ewella i Hilla, dywizje Hooda i McLawsa z korpusu Longstreeta miały natarciem na południową część "haczyka", zwinąć lewe skrzydło Unii i zdobyć tym samym pozycje na wzniesieniach, z których artyleria miałaby jak na dłoni pozycje jankesów w centrum – na Grzbiecie Centralnym. Kluczowe znaczenie stanowiły w tym kontekście Okrągłe Szczyty.

Ludzie Longstreeta stracili jednak kilka godzin na marsze, ponieważ brakowało dokładnego rozpoznania bagnistego, częściowo zalesionego i pełnego skał terenu. Teksańska dywizja gen. Hooda dostała zadanie opanowania Okrągłych Szczytów. Po przybyciu na miejsce zwykle chętny do działań ofensywnych Hood stwierdził, iż nie dość, że atak będzie musiał być prowadzony pod stromą górę, to zwiadowcy donoszą, że istnieje możliwość obejścia. Nalegał, żeby z uwagi na niesprzyjający teren zamiast zgodnie z rozkazem atakować frontalnie wzdłuż drogi z Emmitsburga obejść Okrągły Szczyt i wpaść na flankę i tyły nieprzyjaciela. Longstreet był tego samego zdania, ale przypomniał, że Lee nie zaaprobował takiego manewru, bo zależało mu na czasie. Hood złożył protest i wykonał atak.

Mały Okrągły Szczyt

Od godziny 16 do 19 na całym południowym odcinku frontu toczyły się zażarte walki. Meade wściekł się na Sicklesa, za nadmiernie w jego ocenie wysunięcie swojego korpusu. Już gdy konfederaci prowadzili natarcie Meade i Sickles pośpiesznie pojechali na pozycje. Wezwali wsparcie Sykesa i część korpusu Hancocka. Cały odcinek Sicklesa był atakowany wzdłuż drogi na Emmitsburg.

Rzutem na taśmę część żołnierzy z korpusu Sykesa zdążyło dobiec pod Mały Okrągły Szczyt, zanim nadeszli konfederaci. Dowodzący nimi płk. Vincent powiedział – To jest skraj lewego skrzydła Unii. Macie je utrzymać za wszelką cenę. Chwilę później rozpętało się prawdziwe piekło. Teksańczycy Hooda i brygada z Alabamy gen. Lawa szturmowali Mały Okrągły Szczyt i miejsce zwane Jaskinią Diabła. Law, który również złożył protest przeciwko atakowi, objął dowodzenie po tym, jak Hood został ranny.

Żołnierze obu stron walczyli z heroicznym poświęceniem przy ogromnych stratach. Konfederaci nacierali eszelonami, czyli w szyku, w którym każda jednostka uderzeniowa idzie za i nieco po przekątnej w stosunku rozmieszczonej przed sobą. Wymusza to na przeciwniku szybkie zaangażowanie odwodów. Ale federalni w tym momencie odwodów nie mieli. Po dwóch godzinach desperackiej obrony i śmierci Vincenta resztkami zdolnych do walki sił unijnych kierował płk. Chamberlain. Kiedy żołnierzom zaczęło grozić okrążenie i kończyła się amunicja, rozkazał atak na bagnety. Ku zaskoczeniu konfederatów, pułk z Maine runął w dół stoku wprost na ich oddziały i zepchnął je ze wzgórza, biorąc wielu jeńców. Nadszarpnięte i zmęczone wojska Lawa wycofały się około 17.30. Pół godziny później konfederaci zdobyli Jaskinię Diabła, ale był to w tym starciu kres ich osiągnięć. Ogień artyleryjski z Małego Okrągłego Szczytu uniemożliwiał im dalsze natarcie.

Pole Pszenicy i Brzoskwiniowy Sad

Tymczasem gen. McLaws (po zbadaniu terenu także przeciwny atakowi) nacierał przez Brzoskwiniowy Sad – najdalej wysuniętą pozycję korpusu Sicklesa w kierunku Pola Pszenicy.

"Istne tornado bitwy, wycie rebeliantów i okrzyki jankesów rozlegały się na zmianę, zależnie od tego, która strona uzyskiwała przewagę lub otrzymywała posiłki. Trwał grzmot palby karabinowej i artyleryjskiej, szybki ruch oddziałów. To niebieskie, to szare wynurzały się spośród drzew i spoza skał i szarżowały brawurowo na siebie". "Jeden nieustanny błysk i ryk artylerii, ciągły huk karabinów. (…) śmiertelne krzyki rannych zwierząt, jęki ich rannych towarzyszy…" – czytamy w amerykańskich opracowaniach (F. Downey i J.W. Bellah).

W niektórych miejscach federalni artylerzyści strzelali kartaczami w kierunku nacierających konfederatów, machając kapeluszami cofającym się kolegom na znak, kiedy mają paść na ziemię, by uniknąć pocisków. Pękały kości, fruwały oderwane ręce i nogi. Niektóre jankeskie pułki były ostrzeliwane przez południowców z trzech stron. Uderzenie zostało jednak ostatecznie zatrzymane na skraju Pola Pszenicy przez kontratak trzech pensylwańskich pułków z korpusów Sicklesa i Sykesa. Na przestrzeni czterech godzin morderczych walk miejsce to przechodziło z rąk do rąk pięć razy, ostatecznie pozostając ziemią niczyją.

Na Brzoskwiniowy Sad nacierały brygady Barksdale’a z Missisipi, Kershawa z Karoliny Południowej i Wofforda z Georgii. Główny dowódca unijnej artylerii gen. Hunt skierował na ten odcinek 70 armat – połowę wszystkich odwodów artylerii. Ruch ten miał olbrzymie znaczenie dla unijnej obrony. Wspierani przez artylerię płk. Alexandra konfederaci przełamywali kolejne linie obrony, ale zaraz formowały się następne. Sickles, który obserwował walki z pobliskiej farmy, został trafiony w nogę. Dowodzenie objął gen. Birney. Meade z Hancockiem osobiście przyjechali do sadu, po czym widząc łamiącą się linię obrony, wezwali kolejne posiłki z prawego skrzydła.

Grzbiet Cmentarny

Tymczasem do walki włączyła się świeża część korpusu A. P.H Hilla. Brygady Wilcoxa, Langa i Wrighta z dywizji Andersona napierały w kierunku Grzbietu Cmentarnego. Brygada Wrighta przełamała nawet unijną obronę w centrum, jednak została osamotniona po zorganizowanym naprędce kontrataku na brygadę Wilcoxa. 262 niebieskich z Minnesoty rzuciło się w straceńczym rajdzie na znacznie liczniejszą kolumnę konfederatów. "Nie ma takiego, kto by wytrzymał widok wymierzonych w niego bagnetów, nadchodzących z impetem i widoczną desperacją. Wydaje się, że dzikość naszego ataku ich sparaliżowała" – wspominał jeden z żołnierzy. Pułk z Minnesoty stracił wg różnych źródeł od 68 do 82 proc. stanu. Zyskał jednak dodatkowe kilkanaście minut na wypełnianie luki na Grzbiecie Cmentarnym przez nowe jednostki.

Anderson nie wykazał inicjatywy i nie skoordynował odpowiednio działań z Longstreetem, czekając zbyt długo na efekt ataku jego wojsk. W kluczowym momencie nie wysłał do walki dwóch kolejnych brygad. Jedna ruszyła niebawem bez rozkazu, ale było już za późno. Federalni zdołali załatać wyrwę, a zagrożona otoczeniem brygada Wrighta drogę odwrotu musiała utorować sobie bagnetami. Trzy brygady Andersona straciły 40 proc. stanu.

Atak na lewe skrzydło Armii Potomaku zakończył się niepowodzeniem. Korpus Sicklesa został odrzucony do tyłu, a konfederaci zajęli jego wcześniejsze pozycje. Ryzykowne posunięcie Sicklesa w istocie utrudniło im realizację założeń, ponieważ zastali nieprzyjaciela na nieco innych pozycjach, niż wynikało z rozpoznania. O utrzymaniu kluczowych punktów przez federalnych rozstrzygnęło jednak umiejętne przesuwanie wojsk i wykorzystanie artylerii, w połączeniu z brakiem wystarczającego współdziałania pomiędzy Longstreetem, Hillem i Andersonem.

Wzgórze Cmentarne i Wzgórze Culpa

Tak jak na południu kluczowy był Mały Okrągły Szczyt, to na północy takim punktem było Wzgórze Culpa. Na tym odcinku frontu konfederatom także zabrakło koordynacji. Ewell miał demonstrować natarcie wraz z rozpoczęciem ataku korpusu Longstreeta, a gdyby powstała taka sposobność przejść do ofensywy na pełną skalę.

Ewell włączył się jednak dopiero wieczorem. Po przedłużającej się artyleryjskiej wymianie ognia dwie brygady zaatakowały Wzgórze Cmentarne, a cztery Wzgórze Culpa. Ponieważ duża część sił unijnych została wcześniej odesłana jako wsparcie dla atakowanego korpusu Sicklesa, słabsi liczebnie unioniści z ogromnym trudem odparli szturm. Wykorzystali naturalne walory obronne swoich pozycji, wzbogacając je dodatkowo zasiekami i okopami. Konfederaci opanowali wprawdzie część umocnień u podnóży Wzgórza Culpa, ale na koniec dnia na jego szczycie panowali jankesi.

Noc ukryła scenę grozy, ale nie uciszyła przerażających jęków poranionych i konających nieszczęśników. Drugiego dnia Unia straciła ok. 9 tys. ludzi, Konfederacja ok. 7. Łączne straty obu armii z tych dwóch tragicznych dni wynosiły w przybliżeniu 35 tys. Lee i Meade mieli kilka godzin na podjęcie decyzji, co dalej.

Bitwa pod Gettysburgiem. Sytuacja 2 lipca (czwartek)

Chwila ciszy przed burzą

Armia Potomaku straciła ponad ¼ stanu i wystrzelała ok. 30 proc. amunicji artyleryjskiej. Meade rozważał odwrót, jednak przed północą w sztabie Unii odbyła się narada z udziałem wszystkich dowódców korpusów, podczas której każdy z nich opowiedział się za kontynuowaniem bitwy. Świadomy, jak ogromna odpowiedzialność na nim spoczywa, Meade miał mieszane uczucia. Chwilę później Meade zapoznał się z listami przechwyconymi przez kawalerię i nabrał więcej przekonania co do słuszności decyzji. Sztab generalny Konfederacji informował w nich generała Lee, że nie jest w stanie wysłać do Pensylwanii posiłków. Meade wyraził opinię, że jeśli następnego dnia Lee ponowi atak, to tym razem uderzy na centrum. – Dzisiaj atakował na obu skrzydłach i został odparty, będzie więc próbował przełamać pański front – powiedział generałowi Gibbonowi z korpusu Hancocka.

Tymczasem Longstreet ponownie próbował przekonać Lee do swojej koncepcji obejścia całą armią lewej unijnej flanki, by wymusić zmianę jej pozycji. Lee nie zgodził się i ogólny plan ataku pozostał bez zmian. Sytuacja była o tyle lepsza, że na miejscu była już konnica Stuarta. Jej zadaniem na trzeci dzień było wyjście na tyły federalnych i utrudnienie im przesuwania oddziałów pomiędzy poszczególnymi odcinkami "haczyka". Ponadto, wieczorem pod Gettysburg przybyła ostatnia brakująca część Armii Północnej Wirginii – dywizja gen. George’a Picketta.

Nawiasem mówiąc, jej dowódca wojskową akademię West Point kończył na jednym roku z Meadem. Wielu oficerów Konfederacji i Unii znało się właśnie z tej uczelni, jak i z wojny przeciwko Meksykowi (1846). Tragizmu wojnie secesyjnej dodawał fakt, że wielu łączyły więzy koleżeńskie. Jedną z brygad Picketta dowodził gen. Lewis Armistead, przyjaciel Winfielda Hancocka. Tej nocy nie wiedział jeszcze, że niebawem przyjdzie mu atakować jego odcinek frontu.

Lee zmienił bowiem jeden element planu. Otóż nazajutrz główne uderzenie miało spaść nie na lewe skrzydło Unii, lecz właśnie na Grzbiet Cmentarny. Wypoczęta dywizja Picketta miała stanowić jego trzon. Organizację ataku Lee powierzył Longstreetowi.

Plan ataku – 3 lipca

O godz. 7 dywizja Picketta rozłożyła się na Grzbiecie Seminaryjnym. Lee, Longstreet i Pickett objechali armię, dokonując przeglądu. Trzeba było zdecydować, z którego miejsca zostanie wyprowadzone natarcie oraz, jakie jednostki mogą wziąć w nim udział. Lee wybrał oddziały z korpusu Hilla stacjonujące na Grzbiecie Seminaryjnym najbliżej ludzi Picketta: cztery brygady z dywizji Hetha, którego z powodu odniesionej rany zastępował gen. Pettigrew oraz dwie brygady pod dowództwem gen. Trimble’a. Zgrupowanie to miało iść po lewej, a trzy brygady Picketta: Garnett, Kemper i Armistead, po prawej. Łącznie ok. 12,5 tys. żołnierzy. Do tego, dalej na prawo brygady Wilcoxa i Langa jako uzupełnienie.

Po sforsowaniu linii obronnej unionistów na środku Grzbietu Cmentarnego i rozdzieleniu jej na dwie części Ewell miał zaatakować z północy prawe skrzydło Unii. Problem polegał na tym, że ponad kilometr dzielący Grzbiet Seminaryjny i Grzbiet Cmentarny, konfederacka piechota musiała przejść przez otwarty teren. Dlatego szturm miał zostać poprzedzony zmasowanym bombardowaniem artyleryjskim, by przerzedzić unijne pozycje i w możliwie dużym stopniu wyeliminować artylerię. Zgromadzono w tym celu ponad 150 dział, podczas gdy Hunt miał na Grzbiecie Cmentarnym do dyspozycji ok. 80 (25 w centrum), a w ogóle na ten moment 130.

Korpus Hancocka w centrum

Koncentrację armat przeciwnika, Hunt słusznie odczytał jako przygotowanie do ataku na Grzbiet Cmentarny w związku z czym wydał pierwsze instrukcje w zakresie spodziewanej defensywy. – Nasz cały front na długości dwóch mil był pokryty przez baterie już znajdujące się w linii albo zajmujące pozycje – napisał. Ukształtowanie terenu sprawiało jednak, że nie wszystkie działa można było wykorzystać przy odpieraniu ewentualnego ataku na Grzbiet Cmentarny.

Podobnie jak dowódca unijnej artylerii, także Hancock spodziewał się ataku w centrum. Odcinek obsadzały jego 6-tysięczne siły. Ocena Lee, że centrum stanowi najsłabszy punkt unijnej obrony była trafna. Atutem tych pozycji był natomiast kamienny mur wysoki na tyle, aby osłonić klęczącego strzelca. Stacjonowały za nim dywizje Haysa i Gibbona.

Meade zaczął z kolei wątpić, by konfederaci zdecydowali się na frontalny atak. Największe siły zgrupował zatem na lewym skrzydle. Ustawił tam cały korpus Sykesa i prawie cały Sedgwicka. Oba skrajne punkty "haczyka" chroniła unijna kawaleria. Na tyłach nie było już żadnych rezerw.

Czytaj także